Obszar nie jest chroniony planem zagospodarowania przestrzennego. Nowy właściciel będzie miał wolną rękę co do tego, jak wykorzystać teren. Nie ma tam też zakazu budowy galerii handlowej. Architekci próbują, więc szukać kompromisu.
Loegler proponuje spory budynek wzdłuż całego terenu, o wysokości równej sąsiadującej zabudowie. Zająłby mniej więcej 2/3 powierzchni placu. Od strony Karmelickiej działałby w nim hotel. W pozostalej części obiektu znalazłyby się restauracje, multipleks, a nawet sale sportowe. Wszystko z wejściami od strony zielonej alei przed budynkiem, która mogłaby też służyć za miejsce wydarzeń kulturalnych.
- Powstałaby tu nowa parkowa ulica, bez ruchu kołowego. Połączyłaby się z "zieloną czytelnią", planową przez pobliską Wojewódzką Bibliotekę Publiczną - mówi Romuald Loegler. - Kompromis to jedyny sposób, aby skusić poważnego inwestora i pozostawić część zieleni dla mieszkańców - dodaje. Architekt proponuje też dodatkowy dojazd do terenu poprzez przebicie się przez dziś zamurowaną ulicę Kochanowskiego.
To jednak niejedyny głos w dyskusji. Architektki Katarzyna Wątor-Kmita i Julia Mazur-Żądło mają wizję bliższą marzeniom mieszkańców. Aż połowę terenu przeznaczają w niej pod zieleń. Niewielka zabudowa stanąć miałaby od strony Karmelickiej (budynek z tarasami, a w nim restauracje) i Dolnych Młynów (biurowiec z parkingiem podziemnym na 200 aut).
W środku, na dużym dziedzińcu architektki zaplanowały park, kino letnie, miejsce na koncerty, fontanny, plac zabaw dla dzieci, trawnik do ćwiczenia jogi, siłownię na świeżym powietrzu i stoły szachowe dla seniorów.
- To piękna wizja, ale raczej nie skusi nikogo do wydania 36 mln zł, bo trudno na tym zarobić - komentuje Jerzy Woźniakiewicz, radny miejski z PO, a zarazem dyrektor sąsiedniej biblioteki.
- Oferując lokale użytkowe czy mieszkalne w tak przyjaznym otoczeniu właściciel może zażyczyć sobie wyższej ceny i zarobić - argumentuje jednak Katarzyna Wątor-Kmita. - Poza tym, w miejscu tak ważnym dla Krakowa pieniądze nie powinny grać najważniejsze roli - dodaje.
- Koncepcję mogłoby zrealizować miasto, ale zamiast wydawać pieniądze, chce zarobić - kwituje Woźniakiewicz.
W sondzie na internetowej stronie dzielnicy Stare Miasto 90 proc. jej uczestników opowiedziało się za parkiem. Reszta za parkingiem, hotelem i centrum handlowym. - Dlatego protestujemy przeciwko sprzedaży całej działki. Prezydent miasta może się wycofać z przetargu - apeluje Aleksander Miszalski, radny Dzielnicy I.
Uważa, że najpierw powinien powstać plan zagospodarowania przestrzennego, który określi, co można zbudować przy Karmelickiej. Następnie warto by wydzielić teren, który pozostanie zielony, a resztę sprzedać. - Dla tak cennego miejsca warto poczekać nawet dwa lata. Szczególnie, że cena nieruchomości może wzrosnąć - mówi radny.
Władze miasta parku jednak nie chcą - W okolicy są już Planty i park Krakowski. Ten teren jest przeznaczony pod zainwestowanie - mówi Filip Szatanik, wicedyrektor Wydziału Informacji. Prezydent nie zamierza się wycofywać z przetargu. Chętni inwestorzy muszą do 23 maja wpłacić po 2 mln zł zaliczki. Jak podaje rzeczniczka Jacka Majchrowskiego, prezydent "liczy, że inwestor pozostawi część terenu niezabudową i otwartą dla krakowian". Ale czy to wystarczy?
Nasz komentarz
Biedniejszy niż dziś Kraków wykupił w 1917 r. Las Wolski. Od prawie 100 lat służy on mieszkańcom. Tymczasem cennego terenu przy Karmelickiej chcemy się pozbyć. Obecne władze miasta nie patrzą już tak daleko w przyszłość, jak kiedyś. Ważne, by zbilansować kolejny rok budżetowy. 36 mln zł na pewno pomoże, ale czy warto? Przecież zgodnie z urzędniczymi planami ograniczania wjazdu aut do centrum już od sierpnia Karmelicka od Garbarskiej do Bagateli ma być wyłączona z ruchu. Tymczasem kilkadziesiąt metrów dalej zgodzimy się na bloki, hotel lub galerię handlową? I gdzie tu logika?
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
