Czytaj także: Savoir-vivre na cmentarzu. Czego nie wypada robić na Wszystkich Świętych
Poniżej publikujemy list przysłany do redakcji:
"Szanowna Redakcjo,
Dobrze, że napisali Państwo ten artykuł o "savoi vivre" w okolicach cmentarzy z okazji 1 listopada. To wszystko ma potwierdzenie w rzeczywistości, jest nawet gorzej! Przy Cmentarzu Rakowickim (i nie tylko) sprzedaje się (o zgrozo!) kiełbasy z rusztu, bigos, baloniki dla dzieci, najprzeróżniejsze łakocie i słodycze - choć wg tradycji powinien to być TYLKO "miodek turecki" (w Warszawie "pańska skórka").
Co się zaś tyczy samych odwiedzających groby także zdarzają się osoby, których zachowanie nie licuje z powagą miejsca i charakterem samego święta - jedni na cały głos opowiadają swoje rodzinne sprawy, inni wchodzą w ten dzień na cmentarz z psem (!) na smyczy, czego nie wolno robić w takim miejscu w żaden dzień roku (a co dopiero w ten, poświecony pamięci zmarłych!)!
Nie przeszkadza to jednak co niektórym, w przeddzień Wszystkich Świętych, przebierać dzieci za czarownice, upiory i zachęcać ich do zabawy w "cukierek albo psikus" - zabawa zabawą, ale czy to jest podtrzymywanie tradycji polskiej? Nie przeszkadza mi pogańska proweniencja owych zabaw (w końcu całe chrześcijaństwo wywodzi się w prostej linii od pogaństwa starożytnego świata Morza Śródziemnego, z domieszką kultów lokalnych), ale czy musimy w tak głupi sposób kopiować anglosaskie zwyczaje? Może jeszcze Święto Dziekczynienia mamy obchodzić (na pamiątkę czego? Polaków ucztujących z Indianami przy jednym stole?)? Albo Dzień Świstaka?
Źle się dzieje, że część naszych rodaków wypacza charakter owego święta i rodzimej tradycji, inni zaś myślą, że poprzez "halołin" są modni (i są "kul"!). A miało być to święto refleksji i zadumy...
Z poważaniem
Stały Czytelnik"
ZOBACZ TAKŻE: