26 grudnia 2011 roku para jadła w wynajętym mieszkaniu kolację, pili wino. - Jakub K. wyciągnął tabletki, powiedział, że to coś w stylu ecstasy, dał dziewczynie i sam też zażył - opowiada rzecznik krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska. Po dwóch godzinach zażyli po kolejnej tabletce. O piątej rano poszli spać. - około godz. 13 Jakub usłyszał, że jego dziewczyna dzwoni do swojej szefowej.
Mówiła, że jest chora i nie przyjdzie tego dnia do pracy. Potem zasnął. Gdy obudził się około godz. 18, 27 grudnia, dziewczyna leżała koło kaloryfera nieprzytomna. Gdy student wezwał karetkę, lekarz stwierdził zgon dziewczyny - tłumaczy prok. Marcinkowska. Chłopak przyznał się do podania tabletek dziewczynie, ale nie do nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Policja uderza w środowisko kiboli
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!