Inflacja i wszechobecna drożyzna sprawiły, że duża część osób, która wcześniej planowała stołować się na mieście, musiała zrezygnować z posiłków poza domem.
- Jest znacznie mniej gości w stosunku do czasu przed pandemią. Widzimy po naszych klientach, że nie zachowują się tak, jak kiedyś. Finanse są ogromnym problemem, kiedyś każdy zamawiał sobie coś ciekawego do jedzenia, a dzisiaj często jest to jedna pizza na kilka osób. Ludzie zaczęli też częściej organizować domówki, zamiast wychodzić na miasto. Może się wydawać, że nie jest to coś znaczącego, ale w skali całego miasta jest to ogromny odsetek ludzi - wyjaśnia Kama Broda właścicielka bistro Arizona.
Restauratorka zauważa, że w czasie kryzysu o klienta trzeba walczyć.
- Wróciliśmy po wielu latach do promotorów, którzy zachęcają na ulicach i deptakach do przyjścia do restauracji. My wcześniej nie potrzebowaliśmy tego typu działań, ale teraz jest na tyle mało turystów i gości, że musieliśmy się na to zdecydować. Mamy też reklamy, social media czy promocje, ale nieustannie trzeba walczyć o to, żeby się przebić. Czasami dochodzi do tego, że obniżamy ceny i sprzedajmy posiłki za półdarmo - dodaje.
Mniej turystów zagranicznych
Restauratorzy zwrócili również uwagę na problem braku gości zagranicznych, którzy w poprzednich latach byli podstawową grupą klientów.
- Duży ruch turystyczny, który pamiętamy sprzed pandemii, nie wróci jeszcze długo. Widoczny jest brak turystów bogatych ze Skandynawii, którzy zostawiali duże pieniądze i wydaje mi się, że to może jeszcze potrwać kilka lat, zanim sytuacja się unormuje. My sami nie organizujemy żadnych bonów czy promocji. Skupiamy się przede wszystkim na dobrej kuchni i obsłudze - tłumaczy Andrzej Wielgus, szef zmiany w restauracji Europejska.
Okazuje się także, że do restauracji wrócili goście, choć nie w takiej liczbie, jak przed pandemią. W wakacje są to głównie goście z Polski.
- Aktualnie mamy zupełnie odwróconą strukturę sprzedaży i tego, kogo obsługujemy. Przed pandemią obsługiwaliśmy głównie turystów zagranicznych, a teraz jest zupełnie na odwrót, trzon stanowią nasi rodacy. Mamy jednak świadomość, że ci turyści będą jeszcze przez dwa lub trzy tygodnie, a później znikną - tłumaczył Paweł Karłowski, właściciel restauracji Sioux.
Restaurator przypomina, że krakowianie od lat uważają, że gastronomia na Rynku nie jest dla nich.
- Dlatego też my opieramy się głównie na kliencie turystycznym. W związku z tym prowadzenie kampanii reklamowych w social mediach czy innych kanałach jest w takiej sytuacji bezskuteczne, ponieważ taka reklama nie dotrze do klienta, który przyjeżdża do Krakowa tylko na chwilę - wyjaśnia.
Paweł Karłowski zwrócił uwagę także na znacznie zmniejszone obłożenie restauracji przez gości. - W mojej restauracji w środku jest około 300 miejsc. Aktualnie praktycznie wszystkie miejsca są puste. Dzisiaj do obsługi klientów wystarczyłyby tylko stoliki w ogródku na zewnątrz - mówi Karłowski.
Akcja oddaj krew - odwiedź gastro
Krakowscy restauratorzy organizują także akcje, które nie tylko zachęcają do odwiedzenia restauracji, ale także charytatywnie wspierają potrzebujących. Przykładem jest "Akcja oddaj krew - odwiedź gastro". Polega ona na tym, że tuż po oddaniu krwi można udać się do restauracji, która bierze udział w akcji, przedstawić potwierdzenie oddania krwi i otrzymać promocję lub nawet darmowy posiłek. Pomysłodawcą takiego działania stał się właśnie jeden z krakowskich restauratorów.
- Na pomysł wpadłem w ubiegłym roku, gdy sam poszedłem oddać krew i dowiedziałem się o brakach magazynowych. Mimo iż zachęt do donacji nie brakuje, pomyślałem wówczas, że być może dodatkową motywacją w okresie wakacyjnym, kiedy deficyty są największe, będzie zaproszenie na gratisowy poczęstunek. Pomysł przyjął się tak dobrze, że również tego lata postanowiliśmy tę akcję powtórzyć - tłumaczy pomysłodawca akcji, Krzysztof Dąbrowa, współwłaściciel Na Ciacho.
Powodów do radości nie mają również podhalańscy restauratorzy. Pod Giewontem wakacje spędzają tysiące ludzi, w słoneczne dni tłumy wędrują po szlakach, a gdy pogoda barowa – wypełnione po brzegi są zakopiańskie Krupówki. Mimo to paragony w lokalach nie są zbyt bogate. - Ludzi w restauracjach co prawda sporo, ale… Widzimy w naszych restauracjach znaczący spadek wydatków. Średni rachunek spadł o połowę - mówi Tomasz Gut prowadzący dwie restauracje w Zakopanem. - Widać, że ludzie nie wydają, a oszczędzają.
Z powodu inflacji i wzrostu cen produktów spożywczych średnie ceny w restauracjach pod Giewontem podskoczyły niemal o 30 proc. To powoduje, że ludzie do knajp chodzą, ale zamawiają obiad jednodaniowy, albo posiłki, którymi mogą się podzielić. Często też wizyta w karczmie ogranicza się do kawy i deseru.
- Nie rozpoznacie tych miejsc! Krowodrza, Bronowice, Piaski Wielkie...
- Oto najbogatsze i najbiedniejsze gminy Małopolski. Jedna zwraca szczególną uwagę!
- TOP 15 najlepszych parków rozrywki w Polsce. Tu warto przyjechać! RANKING
- Pod Krakowem dobiega końca budowa... hinduskiej świątyni
- Męskie Granie w Krakowie: deszcz im niestraszny, tłumy na piątkowym koncercie!
[b]Polacy „mają mniej w portfelu”. Racjonalnie podchodzą do wydatków[b]
