Tydzień temu Przemek (11 lat) i Kacper (9 lat) wybrali się do lasu na grzyby. Po powrocie siostra upiekła im je na patelni. Wśród kani znalazł się jednak muchomor sromotnikowy. Chłopcy zjedli felernego grzyba na spółkę. Uratowała ich szybka interwencja lekarzy.
- W ich przypadku toksyny nie zdążyły osadzić się jeszcze w wątrobie, więc nie był konieczny przeszczep - informuje dr Janina Lankosz-Lauterbach, ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego. - Zostali poddani hemoperfuzji, czyli cały obieg krwi został przepuszczony przez specjalny filtr węglowy - dodaje.
W czwartek po raz pierwszy chłopcy dostali obiad. - Dobrze jest znów coś przekąsić - cieszy się Przemek. - Zjadłem wszystko oprócz marchewki - dodaje Kacper. Cieszą się też, że tata może już ich odwiedzić. - Są radośni, zaczęli chętnie rozmawiać i żartować - mówi pani ordynator. U ojca chłopców, który przebywał na obserwacji w Szpitalu im. L. Rydygiera. nie stwierdzono zatrucia muchomorem. - Fizycznie czuję się dobrze, ale mam wyrzuty sumienia przez to, co się stało... - zawiesza głos pan Bernard. - Jestem wdzięczny lekarzom, że uratowali chłopcom życie - dodaje.
Dzieci deklarują, że już nigdy nie zjedzą żadnego grzyba. - Tata zabraniał nam zbierać grzyby bez niego, ale czasem z nudów, jak nie widział, chodziliśmy do lasu - przyznają. - Ale już więcej tak nie zrobimy - zapewniają. Ze statystyk, jakie prowadzi szpital, wynika, że w ciągu 15 lat z zatruciem muchomorami trafiło do nich 25 małych pacjentów, z czego 5 zmarło.
Współpraca Ewa Modzelewska
60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na www.szumowski.eu