Z ustaleń policji wynikało, że jedna z pokrzywdzonych została napadnięta, gdy wracała do domu z porannego biegu, inna właśnie fotografowała okolice Zakrzówka, gdy napastnik podszedł do niej od tyłu i powiedział "nie krzycz i nie odwracaj się". Oddała mu pieniądze i telefon. Ofiarą była też kobieta, która po południu spacerowała z małym dzieckiem. Kobiety wyciągały z torebek pieniądze i komórki, a potem uciekały. Jedna dała mu 25, inna 300 zł. Kolejną przewrócił na ziemię, gdy jechała na rowerze. Postraszył, dusił, ukradł rower i rzeczy o łącznej wartości 1020 zł.
Czytaj także: W centrum miasta molestował 10-latkę
Większość z napadniętych rozpoznała Michała L. na okazaniu. Niektóre zapamiętały też charakterystyczny scyzoryk z jasną rączką, którym posługiwał się napastnik. Znaleziono go potem w mieszkaniu sprawcy. Gdy go zatrzymano, okazało się, że to Michał L., który przed laty w tym samym miejscu i w ten sam sposób dokonywał już napadów na mieszkanki Krakowa. Mężczyzna odsiedział 6-letni wyrok i wrócił do dawnych praktyk.
Gdy od lipca do listopada 2008 r. na Zakrzówku doszło do serii napadów, skojarzono, że "Lewy" może mieć z nimi coś wspólnego, został zatrzymany i aresztowany. Postawiono mu zarzuty dokonania 8 rozbojów oraz kradzieży prądu na szkodę spółdzielni mieszkaniowej Ruczaj Zaborze.
- Prąd odłączono, gdy przebywałem w więzieniu. Gdy wyszedłem na wolność w podłodze mieszkania wywierciłem dziurę, przewlokłem kable, które podpiąłem do żarówki w suszarni - opowiadał niski, krępy, ostrzyżony na jeża oskarżony. Policję o nielegalnym poborze prądu zawiadomili sąsiedzi, którzy słyszeli, że ktoś wierci dziury.
- Przyznaję się do tej kradzieży oraz do tego, że raz wyrwałem jednej kobiecie torebkę. Noża nie używałem - mówił na sali rozpraw. Dodał, że telefony, które miał w dyspozycji, kupił kiedyś po okazyjnej cenie i nie wiedział, że mogą pochodzić z przestępstwa. Teraz ma do odsiadki 7 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!