W krakowskim szpitalu wojskowym ciągle przebywa sześciu Ukraińców (trzech już wypisano). Dotychczas dyrekcja nie otrzymała zapłaty za leczenie.
- Dostałem rozkaz od swoich dowódców, aby przyjąć chorych - mówi płk Piotr Gicala ze szpitala wojskowego. - Przełożony zapewnił, że wszelkie koszty poniesione przez szpital zostaną pokryte. Wysłałem pytanie, na kogo mam wystawić fakturę i czekam na odpowiedź - tłumaczy.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zapewnia, że za leczenie zapłaci do 30 dni od otrzymania rachunku. - Pomocą zostało objętych 121 osób zakwalifikowanych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych lub straż graniczną bezpośrednio na polskiej granicy - wyjaśniono nam w biurze prasowym. W polskich szpitalach nadal przebywa 59 osób rannych podczas starć na Majdanie. - Ich leczenie będzie kontynuowane i finansowane z budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - zapewnia resort. Pieniądze będą pochodziły z rezerwy budżetowej. MSW wysłało już pierwszy wniosek o uruchomienie z rezerwy 780 tys. zł.
Na darmowe leczenie nie mogą jednak liczyć kolejni ranni Ukraińcy. Zdaniem MSW sytuacja w ich kraju jest już na tyle stabilna, że bez ryzyka mogą oni leczyć się u siebie. Tymczasem do Przemysława Miśkiewicza z fundacji Pokolenie zajmującej się rannymi protestującymi z Majdanu, niemal codziennie przychodzi prośba o znalezienie miejsca w szpitalu w Polsce.
- Co to za ludzie? 16-latka: pęknięcie błony bębenkowej, możliwy transport naziemny. 37-latek: postrzałowe rany obu nóg i pachwiny, transport samolotem - czyta z listy Miśkiewicz. Jak mówi, potrzebujących jest dużo. Tylko na obecną chwilę ma przed sobą 11 nazwisk.
- Są szpitale w Polsce, które mają łóżka i w każdej chwili mogą przyjąć rannych. Problem w tym, że nie ma kto za to zapłacić - mówi.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+