Nadspodziewanie ładna pogoda, wyjątkowa jak na końcówkę października, skłoniła wielu krakowian i turystów do odwiedzenia ogrodu zoologicznego i Lasu Wolskiego. Rzecz w tym, że jedyna linia dowożąca pasażerów w to miejsce kursowała dziś tak jak w standardową niedzielę poza sezonem. Czyli - bez dodatkowych kursów i bez linii dowozowej z przedostatniego przystanku (Baba Jaga, koło parkingu) - co stosowane jest w sezonie oraz w weekendy z dużym potencjałem turystycznym.
Na przykład w weekend 28-29 września było tak:
- 134 (Cracovia Stadion – Zoo) – w godz. 9–18 kursy co 15 minut, a poza tymi godzinami co 40 minut
- 434 (Baba Jaga – Zoo) – w godz. 10–18 kursy co 15 minut
Tym razem Zarząd Transportu Publicznego w Krakowie nie przewidział, że ludzie tak gromadnie ruszą do Lasu Wolskiego. I patrząc jedynie w kalendarz trudno się było tego spodziewać. Kursy z częstotliwością co 30 minut okazały się w krytycznym momencie niewystarczające.

Zwiedzanie zoo o tej porze roku odbywa się do godz. 17, słońce zaczęło schodzić wcześniej, no więc wcześniej na początkowym przystanku obok ogrodu zoologicznego zebrał się tłumek. I, jak to w przypadku wizyt w zoo, sporo było rodzin z dziećmi, z małymi dziećmi, wózkami. Niektóre z wózków zajmują sporo miejsca, więc w krótkim autobusie przestrzeń dla pasażerów dodatkowo się zmniejsza.
- Kierowca przy mnie zgłosił do dyspozytorni, że nie zabiera pasażerów z przystanku zoo - przekazuje nam Czytelnik, który nie zdołał wcisnąć się do autobusu, a nie mając pewności, że uda mu się to za pół godziny - wybrał dwukilometrowy spacer z dwuletnim dzieckiem w wózku. - Ale na przystanku została na przykład kobieta na wózku inwalidzkim - dodaje.
I nie ukrywa rozczarowania: - Miasto zachęca, żeby korzystać z komunikacji miejskiej, ciągle o to apeluje, a w praktyce zniechęca ludzi do tego środka transportu.
