W miejscu zderzenia występowały utrudnienia. Obecnie sytuacja jest już opanowana.
Autor: Magdalena Mróz
Poniżej przytaczamy relację wydarzeń, którą nadesłał nam Czytelnik. Czekamy na oficjalne potwierdzenie przez policję okoliczności wypadku.
Stałem tuż przy słupie, który później został skoszony przez karetkę. Nacisnąłem przycisk i czekałem na zielone. Widzę, że jedzie policja i karetka, oba pojazdy na sygnale. Domyślam się, że wzdłuż Roweckiego było już światło czerwone, ponieważ dosyć długi czas czekałem przed przejściem na zielone, a samochody po drugiej stronie jezdni stały przed światłami. Radiowóz jechał kilkadziesiąt metrów przed karetką. Radiowóz zwolnił przed skrzyżowaniem, widziałem że policjant się rozglądnął i przejechał. Za nim z większą prędkością jechała karetka. Z ulicy Rostworowskiego wyjechał samochód (zapewne miał zielone). Karetka nie zwalniając przed skrzyżowaniem uderzyła w wyjeżdżający samochód i rozwaliła jego przednią część. Następnie karetka natychmiast się przewróciła na bok i skosiła słup obok przejścia dla pieszych, przy którym stałem. Odległość między miejscem zderzenia a słupem wynosiła około 15 metrów. Nie było czasu na reakcję biorąc pod uwagę że karetka jechała około 90 km/h, choć mogę się mylić. Od zderzenia do skoszenia słupa minęły ok. 2 sekundy. Karetka minęła mnie dosłownie o kilkanaście centymetrów, dzięki temu że nie stałem obok słupa tylko kilkanaście centymetrów za nim. Skoszony słup też jakimś trafem mnie nie uderzył. Karetka po tym sunęła po ziemi jeszcze kilka metrów. Mnie się nic nie stało, w kieszonce od kurtki miałem tylko kurz i pył od zderzenia.