Krakowianie, w tym miejscy aktywiści, nie mogą pojąć, jak można było tak oszpecić „jeden z najpiękniejszych widoków Starego Miasta”, na ulicę, której zamknięcie w oddali stanowią Sukiennice. Na jednym z „sierżantów” natychmiast dodatkowo pojawił się grafficiarski bazgroł. Zresztą nieopodal, na ul. Szczepańskiej, też na wysokości Plant, również zamontowano takie same komplety oznakowania, dodatkowo „wzbogacone” dwiema wielkimi drewnianymi donicami z zielenią.
Wojewódzki konserwator zabytków Jan Janczykowski powiedział nam, że montaż tych znaków nie był z nim konsultowany. - Będę to musiał sprawdzić - dodał.
Konserwator przypomniał, że już wcześniej na Starym Mieście funkcjonowały wielkie znaki drogowe, ale udało się w końcu - po około rocznych przepychankach z urzędnikami - poczynić nowe ustalenia z Zarządem Infrastruktury Komunalnej i Transportu i wielkie znaki zastąpiły mniejsze. - W tym przypadku też będę próbował wynegocjować, żeby zastosowano rozwiązanie, które można przyjąć dla tej lokalizacji, czyli mniej ingerujące w krajobraz - obiecał Jan Janczykowski.
Natomiast ZIKiT informuje, że na ulicach Krakowa, w miejscach, gdzie istnieją tzw. strefy zamieszkania i ruch pieszych jest intensywny, ustawia dodatkowe oznakowanie, ponieważ wielu kierowców wręcz nie zauważa, że wjeżdża w takie obszary miasta. - Tablice z czerwonymi „sierżantami” wywołują optyczne wrażenie zawężenia jezdni, a umieszczone na wysokości 1,5 metra tablice informujące o wjeździe w strefę zamieszkania znajdują się mniej więcej na wysokości wzroku kierowcy - tłumaczą urzędnicy.
ZIKiT uważa, że montaż znaków nie był zadaniem inwestycyjnym, a tym samym nie wymagał uzyskania pozwolenia konserwatorskiego.
WIDEO: Poważny program - odc. 6: Mieszkańcy walczą o zapomniany park
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/dziennipolski