Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowska piłka w Zabrzu

Bartosz Karcz
fot. Piotr Krzyżanowski

Bartosz Karcz: Prowadzi Pan Górnika Zabrze, drużynę, którą trudno zaliczyć do krezusów. Tymczasem pracując spokojnie zbudował Pan na Śląsku zespół, grający ładnie dla oka i skutecznie. Jak to się robi?

Adam Nawałka: Z tą spokojną pracą to przesada. Tam gdzie brakuje pieniędzy nie tylko na transfery, ale nawet na bieżącą działalność drużyny, trudno mówić o spokojnej pracy. W Górniku toczy się walka o przeżycie od pierwszego do ostatniego dnia miesiąca. Klub stara się robić co może, żeby wyjść z kryzysu. Takie są realia, ale trzeba zrobić wszystko, żeby wyjść z tej trudnej sytuacji. A w tym może pomóc sukces sportowy. Ciężka praca to jest najlepsza recepta na przetrwanie tych ciężkich czasów. Mówiłem o problemach, z jakimi borykamy się na co dzień. Nie oznacza to jednak, że nie staramy się zapewnić drużynie, piłkarzom odpowiednich standardów do pracy.

Jakich?
Muszą mieć odpowiednią płytę do treningów, opiekę medyczną, odżywki. To wszystko jest przygotowane dzięki wysiłkom zarządu i właścicieli, które czasami graniczą z cudem. Dzięki pracy sztabu szkoleniowego udało się doprowadzić do sytuacji, w której wyniki zaczynają być zadowalające. Nie oznacza to jednak, że już jesteśmy w pełni zadowoleni. Do tego jeszcze bardzo dużo brakuje. Jesteśmy jednak na dobrej drodze. Muszę pochwalić też zawodników, bo z chwilą gdy przekraczają linię boiska, potrafią się odciąć od problemów, jakie są w klubie. Dzisiaj grają nie na sto, ale na dwieście procent zaangażowania. Stąd wyniki, które pozwalają nam wyjść ponad przeciętność tej ligi.

Praktycznie w każdym okienku transferowym traci Pan po kilku najlepszych zawodników, tymczasem Górnik i tak z sezonu na sezon gra lepiej.
Najtrudniej było po awansie do ekstraklasy, gdy do drużyny dołączyło 12 zawodników. Musieliśmy układać wszystko od podstaw, jeśli chodzi o strategię gry. Praktycznie nie schodziliśmy wtedy z boiska. Robiliśmy to, żeby wypracować pewne automatyzmy w grze. W następnych okienkach transferowych też była duża rotacja. Odchodzili najlepsi, bo to był ratunek dla klubu, żeby sprzedając piłkarzy, ratować budżet. Przychodzili nowi, którzy musieli poznać strategię naszej gry. W ostatnim okresie było o tyle lepiej, że odeszło tylko dwóch podstawowych zawodników - Michał Pazdan i Adam Marciniak. Było jeszcze trochę zamieszania wokół Nakoulmy. On zresztą praktycznie nie brał udziału w okresie przygotowawczym i to dzisiaj widać. Prejuce jednak wróci szybko na właściwe tory. Jestem o tym przekonany. Prowadzimy go indywidualnie i jest nadzieja, że będzie w dobrej formie. Dla mnie najważniejsze jest to, że zawodnicy potrafią całkowicie poddać się mojemu reżimowi treningowemu. Stąd ten sezon rozpoczął się dla nas obiecująco, choć do pełni zadowolenia jeszcze wiele brakuje. Gdy mówimy o tej pracy, to trzeba jeszcze rozróżnić dwie sprawy. Im wyższy poziom zawodników, tym łatwiej przystosowują się do taktyki, łatwiej wykonują zadania. Piłkarze o mniejszym potencjale muszą pracować ciężej i dłużej, żeby osiągnąć to samo. Od samych graczy i ich wytrwałości często zależy czy wytrzymają tempo pracy i czy będą robić postępy.

Ma Pan dobrą rękę do młodzieży. Furorę w ekstraklasie robi 18-letni Arkadiusz Milik. Jeszcze w czasie pracy w Wiśle odkrył Pan braci Brożków. Jest jakiś specjalny sposób na prowadzenie tak młodych zawodników?
W Górniku jest nie tylko Milik. Mamy też Konrada Nowaka, zaledwie 17-letniego chłopaka, który jest bardzo obiecujący i powinien robić postępy. Podstawą jest odpowiednia selekcja. To jednak dopiero początek. Żeby zawodnik grał na odpowiednim poziomie, musi mieć talent. Do tego muszą dojść takie elementy jak pracowitość, systematyczność, odpowiednie przygotowanie mentalne. Ważne jest też zdrowie. Dopiero gdy te wszystkie czynniki są spełnione, zawodnik ma szansę grać na wysokim poziomie. Tacy piłkarze jak Brożkowie, Nawotczyński, Strąk czy Kuzera mieli potencjał, żeby zrobić karierę na europejskim poziomie. Różnie jednak te ich kariery się potoczyły. Czasami zawodnik musi trafić na odpowiedniego trenera, który w umiejętny sposób poprowadzi młodego człowieka. Takiego, który potrafi wydobyć najlepsze cechy piłkarza. Czasami jest jednak tak, że zawodnik odczuwa monotonię w treningu. Wtedy jest tylko jedna recepta na jej zabicie - jeszcze cięższa praca. Jeśli piłkarz będzie miał takie podejście, to zwiększy swoje szanse na sukces. Musi być głodny tego sukcesu.

Potrafi Pan też reaktywować piłkarzy, których inni dawno spisali na straty. Najświeższy przykład to Bartosz Iwan, który w poprzednim sezonie grał w II-ligowej Garbarni. Niektórzy zastanawiali się po co Nawałce taki zawodnik w ekstraklasie, a tymczasem ten chłopak udowadnia, że nie pomylił się Pan co do niego.
Każdy trener musi podchodzić do swojej pracy z pasją. Moją misją jest, żeby z każdego zawodnika - i z tego bardziej i z tego mniej utalentowanego - wydobyć wszystko to, co najlepsze. Jeśli chodzi o Bartka, to wiedziałem, że miał ostatnio trudniejszy okres. Znam go jednak świetnie, bo dobrze spisywał się, gdy grał u mnie w GKS-ie Katowice. Potrafił wkomponować się w system gry, który preferuję. Myślę, że potrafiłem do niego dotrzeć i teraz odpłaca dobrą grą.

To działa też w drugą stronę. Tacy piłkarze jak Robert Jeż czy Daniel Sikorski grali u Pana bardzo dobrze, a po odejściu z Górnika już nie błyszczą. Inni trenerzy nie potrafią do nich dotrzeć?
Nie sądzę, żeby problemem Jeża i Sikorskiego byli trenerzy, z którymi pracowali po odejściu z Górnika. Mieli okazję współpracować z bardzo dobrymi fachowcami. Zarówno Jacek Zieliński w Polonii Warszawa czy Michał Probierz w Wiśle to świetni trenerzy. Wiele zależy jednak od samego piłkarza. Oczywiście Robert i Daniel mieli w Górniku kapitalny okres. Moje wymagania wobec Daniela były bardzo duże. On początkowo musiał długo walczyć o miejsce w drużynie. Pracował ciężko, ale opłaciło się, bo w końcu wywalczył sobie to miejsce i osiągnął taką dyspozycję, że w tamtym okresie był jednym z najlepszych napastników w ekstraklasie. Przymierzano go nawet do reprezentacji Polski. Starałem się z Daniela wydobyć to, co miał najlepsze, stosując czasami bardzo dobitne metody. To nam się udawało. Jeśli chodzi o Roberta Jeża to dla mnie jeden z najlepszych zawodników w lidze, piłkarz, wokół którego chciałem budować siłę Górnika. Przy takich zawodnikach mają okazję wiele nauczyć się młodzi chłopcy. Wiem, co mówię, bo sam byłem piłkarzem i korzystałem podpatrując bardziej doświadczonych, starszych kolegów w Wiśle Kraków. Stąd taki mój pomysł na budowanie drużyny w oparciu o mieszankę zawodników doświadczonych i młodości. Stało się jednak inaczej. Robert z Danielem musieli odejść. Być może bez tych transferów Górnik już dzisiaj nie funkcjonowałby na tym poziomie.

Kiedyś pewnie rozstanie się Pan z Górnikiem. Jakie są Pańskie marzenia związane z pracą trenera?
Mam nie tylko marzenia, ale i konkretne cele, które sobie wyznaczam. Chcę jako szkoleniowiec osiągnąć jak najwięcej. O konkretach nie będę jednak mówił, ponieważ chcę przemawiać przede wszystkim poprzez swoją pracę, poprzez boisko. Słowa to bowiem tylko słowa i same niewiele znaczą, jeśli nie idą w ślad za nimi czyny.

W tych celach mieści się powrót do Wisły Kraków?
Oczywiście, że byłem, jestem i będę związany emocjonalnie z Wisłą i Krakowem. To moje korzenie. Praca w klubie, w którym się wychowało i przeżyło piękne chwile, to zawsze jest duża satysfakcja. Ja jednak staram się podchodzić do swojego zawodu profesjonalnie. Dzisiaj jestem trenerem Górnika Zabrze i interesuje mnie przede wszystkim to, żeby moi zawodnicy grali jak najlepiej. Jeśli robią postępy, to jest dla mnie największa satysfakcja. Ciągle przed nami jednak jeszcze wiele pracy i równie wiele do poprawienia.

Mistrz
Bogdan Zając, asystent Adama Nawałki w Górniku:
Adam Nawałka bardzo dużo daje od siebie, ale również wiele wymaga od innych. Jako trener stawia na dialog ze swoimi asystentami. Trener słucha wszystkich opinii, a później sam podejmuje decyzje. Dla mnie to jest prawdziwy mistrz. W zawodzie trenera wszystko, czego się nauczyłem, zawdzięczam Adamowi Nawałce. Dla mnie to taki piłkarski uniwersytet. Kiedyś, kiedy byłem zawodnikiem, gdy rozstawaliśmy się, trener powiedział, że mamy jeszcze razem sporo do zrobienia. Już wtedy wiedziałem, że kiedyś będziemy pracować razem.

Profesjonalista
Andrzej Iwan, kolega Adama Nawałki z boiska:
Adam był piłkarzem o wielkim talencie. Pamiętam, że gdy miałem 15-16 lat oglądałem mecz Wisły z trybun. Adam grał na lewej pomocy, a za nim w obronie Adam Musiał. I ten ostatni pokrzykiwał na młodszego kolegę. Przesuwał go w prawo, w lewo. Nawałka tak mu wyczyścił przedpole, że Musiał nie miał w tym meczu w ogóle pracy. Gdyby nie kontuzje, Adam zrobiłby o wiele większą karierę. I tak jednak wyprzedzał epokę w profesjonalnym podejściu do futbolu. Tak samo podchodzi teraz do zawodu trenera i dlatego ma takie wyniki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska