https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski” przypominają. Zrzuty nadziei

Krzysztof Pięciak
Żołnierze 1. kompanii I batalionu 1. psp AK z dowódcą kompanii, cichociemnym por. Marianem Skowronem „Olcha 2”, w zrzutowych battledressach i przed zrzutowym granatnikiem przeciwpancernym PIAT, Wyrębiska Zalesiańskie, grudzień 1944 r.
Żołnierze 1. kompanii I batalionu 1. psp AK z dowódcą kompanii, cichociemnym por. Marianem Skowronem „Olcha 2”, w zrzutowych battledressach i przed zrzutowym granatnikiem przeciwpancernym PIAT, Wyrębiska Zalesiańskie, grudzień 1944 r. FOT. IPN
80 lat temu wokół beskidzkich polan czuwali żołnierze Armii Krajowej, wyczekując samolotu, licząc na zasobniki z tak upragnionymi przez partyzantów bronią i wyposażeniem. Wierzyli, że nie oczekują na darmo, wszak było to miejsce sprawdzone – dopiero co przybyli na nie skoczkowie spadochronowi, cichociemni. Czuwający nocą z 28 na 29 grudniu 1944 r. wokół zrzutowiska „Wilga” nad Szczawą nie wiedzieli, są to ostatnie alianckie zrzuty zaopatrzenia dla polskiego podziemia podczas II wojny światowej.

Po świętach przed batalionem kolejne zadania. (…) Otrzymuję zadanie zorganizowania dwóch furmanek do przewiezienia materiałów ze zrzutów do bazy. Znajdujemy się na obrzeżu zrzutowiska „Wilga II” koło Szczawy. Wieczorem przylatuje samolot, zrzuca kilka pojemników. Wtem słyszę, tak mi się wydawało, znajomy świst zrzucanej bomby – opisywałKazimierz Przymusiński „Jastrząb”, żołnierz 1. pułku strzelców podhalańskich AK. I dodawał:  Podskoczyliśmy do pojemników. Z radiostacji pozostały szczątki. Natomiast kontener drugiego pojemnika pękł na pół. Zobaczyliśmy czekolady i papierosy.

Pierwsze zrzuty

Broń zrzutowa, jak brytyjskie pistolety maszynowe sten, to podczas wojny marzenie wielu żołnierzy konspiracji, nieustannie cierpiącej na „głód broni”. Docierające drogą lotniczą uzbrojenie – oprócz stenów także pistolety, granatniki przeciwpancerne, materiały wybuchowe, a także środki sanitarne, radiostacje, mapy, mundury, obuwie – były jednym z głównych źródeł zaopatrzenia żołnierzy AK. Na wyposażeniu AK była również broń zdobywana na wrogu, kupowana na „czarnym rynku”, czy przechowywana w ukryciu po zakończeniu kampanii z września 1939 r.

Dostarczenie zaopatrzenia drogą lotniczą było jednak obarczone szeregiem wyzwań. Konieczne było wyznaczenie zrzutowisk – możliwie dużych, odsłoniętych obszarów, które dało się odnaleźć z powietrza, oddalonych od placówek niemieckich. Wymagało to także zorganizowania żołnierzy konspiracji, którzy mogli przechwycić ładunek, ukryć go w tzw. melinach, oraz uzbrojonego ubezpieczenia. W ciągu 1943 r. zorganizowano ich więcej, niż było dostępnych samolotów mogących zaopatrywać kraj. Początkowo odnalezienie zrzutowiska leżało na barkach i umiejętnościach nawigatorów (co wymuszało loty wyłącznie w księżycowe noce), z czasem zaczęto stosować w samolotach urządzenia wspomagające naprowadzanie. Wyznaczano zawczasu czuwania, czyli okresy, gdy placówki poszczególnych punktów odbiorczych miały czekać w gotowości na odebranie zrzutu, a także zrzutowiska zapasowe.

Konieczne było także skonstruowanie odpowiednich pojemników – zasobników – zaopatrzonych w spadochron i amortyzator, zabezpieczający broń i ekwipunek przed skutkami upadku. Najpowszechniejsze zasobniki ważyły, po wypełnieniu sprzętem, 90-120 kg (typ „C”, używany głównie do zrzucania broni długiej i zespołowej) lub ok. 150 kg (typ „H”, po wylądowaniu możliwy do rozłożenia na 5 cylindrów, co ułatwiało transport ładunku). Używano także paczek (wyposażonych w dodatkową amortyzację) oraz worków nazywanych bagażnikami. Łącznie, jak wylicza Grzegorz Rutkowski, w czasie II wojny światowej AK otrzymała 483 zrzuty z Zachodu. Pierwsze miały miejsce w lutym 1941 r., ostatnie w grudniu 1944 r.; najwięcej – 2085 zasobników i 577 paczek w 227 zrzutach – między sierpniem a grudniem 1944 r.

 „Wilga” na Polankach

Zrzutowiska wyznaczane były także na południu Polski, w Beskidach. Działały tam liczne struktury konspiracji, oddziały partyzanckie potrzebujące broni, a jednostki okupacyjne skupione były w większych miastach. Wiele placówek odbiorczych lokalizowano na górskich polanach, na stokach lub szczytach.

Zrzutowisko „Wilga” wyznaczono w przysiółku Polanki nad Szczawą, u stóp gorczańskich szczytów Wysoki Wierch i Kiczora Kamienicka. Pierwszy zrzut odebrano nocą 22/23 października 1944 r. Prócz zaopatrzenia, placówka przyjmowała także cichociemnych. Zrzut sześciu skoczków miał odbyć się nocą z 18 na 19 listopada 1944 r., ale Liberator z polskiej 1586. Eskadry Specjalnego Przeznaczenia wpadł nad Tatrami w chmury, a ze względu na warunki pogodowe załoga nie była w stanie dostrzec sygnałów z ziemi nadawanych przez placówkę. Kolejne loty zakończyły się sukcesem – łącznie „Wilga” przyjęła dwunastu skoczków. Ostatni zrzut cichociemnych, nocą z 26 na 27 grudnia 1944 r., był zarazem ostatnim w okupowanej Polsce.

Po drugiej stronie doliny Kamienicy ulokowano zrzutowisko „Sójka” na stoku góry Dzielec nad wsią Słopnice w Beskidzie Wyspowym. Określane je także kryptonimem „Sójka 401” – „Sójka” oznaczała zrzutowisko, a 401 to numer w kartotece Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza, odpowiadającego za organizację zrzutów. To tutaj nocą z 9 na 10 lipca 1944 r. żołnierze Obwodu AK Limanowa oraz Oddziału Partyzanckiego „Wilk” odbierali zasobniki zrzucone przez załogi dwóch brytyjskich Halifaxów.

W południowej Polsce to także, między innymi, zrzutowiska „Sroka 1” koło Mszany Dolnej, „Sroka 2” pod szczytem Kudłoń czy „Sokół” na Ćwilinie, na których jednak ostatecznie nigdy nie odebrano zrzutów.

Dwa dni po zrzucie cichociemnych, nocą z 28 na 29 grudnia 1944 r., miał miejsce kolejny zrzut na „Wilgę”, drugi ze zrzutów „ostatnich”. Po raz ostatni do okupowanego kraju dotarła tą drogą broń i ekwipunek. Dostarczyły je polskie załogi Liberatorów i Halifaxów z 1586. Eskadry Specjalnego Przeznaczenia. Z radością przyjęto broń i mundury, które trafiły do partyzantów 1. psp AK.

Ostatnie boje

Uzbrojenie miało przydać się już kilkanaście dni później. W związku ze zbliżaniem się Armii Czerwonej i dążąc do zabezpieczenia bezpośredniego zaplecza frontu, w styczniu 1945 r. Niemcy przeprowadzili na terenie Generalnego Gubernatorstwa szereg akcji wymierzonych w oddziały partyzanckie. Wkroczyli również do Szczawy i Kamienicy, gdzie pojawili się 13 stycznia, przeszukując i paląc zabudowania. Zagrażało to ludności cywilnej, kwaterującym w pobliżu oddziałom oraz ukrytym w zabudowaniach tartaku w osiedlu Bukówka magazynom broni i wyposażenia pochodzących z grudniowych zrzutów na Polankach. Opór stawili żołnierze I batalionu 1. psp AK por. Wojciecha Lipczewskiego „Andrzeja” – wielu z nich pochodziło zresztą z Kamienicy, Szczawy i Słopnic, a 1. kompanią dowodził por. Marian Skowron „Olcha 2”, jeden z cichociemnych zrzuconych niedługo wcześniej na „Wilgę”. W boju użyli także zrzutowej broni, m.in. brytyjskich granatników przeciwpancernych PIAT. W wyniku boju, nazywanego bitwą szczawską, Niemcy wycofali się; poległ jeden partyzant, zginęły również trzy osoby cywilne. W Beskidach walki toczyły się więc do ostatniego dnia okupacji niemieckiej, która miała zakończyć się kilka dni później, po wyparciu Wehrmachtu przez Armię Czerwoną.

Wkroczenie Sowietów nie zakończyło historii beskidzkich zrzutowisk i materiałów, które do partyzantów dotarły drogą lotniczą. Kolejne akty tej historii miały miejsce, gdy funkcjonariusze komunistycznego UB, którzy w ślad za Sowietami przybyli do Limanowej, zaczęli wiosną 1945 r. aresztować żołnierzy AK oraz poszukiwać broni i ekwipunku pochodzące ze zrzutów dla podziemnej armii.

Zrzuty po latach

Partyzanci powrócili do Szczawy po latach – na co dzień w postaci izby pamięci 1. psp AK, a także w corocznych obchodach upamiętniających bohaterów konspiracji oraz bitwę szczawską. „Partyzanckim odpustom” organizowanym każdego lata towarzyszą uroczystości. Ich gościem honorowym bywał Kazimierz Przymusiński „Jastrząb”, jeden z ostatnich żyjących uczestników bitwy szczawskiej (zmarł w 2021 r. w wieku 94 lat) – a także prelekcje historyczne, prezentacje organizowane przez rekonstruktorów ze Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej 1. psp AK, wystawy edukacyjne. Zrzutowiska „ożywają” także dzięki rekonstruktorom i pilotom Stowarzyszenia Lotnictwa Eksperymentalnego EAA 991 oraz Aeroklubu Podhalańskiego, odtwarzającym zrzuty zaopatrzenia – dziś, oprócz zrekonstruowanych zasobników, z nieba lecą także, wyczekiwane przez najmłodszych widzów cukierki.

Rocznicowe obchody to nie jedyna okazja by poznać dzieje beskidzkich partyzantów. Po ich śladach poprowadzi czytelników zainteresowanych zgłębianiem tej opowieści przewodnik „Szlak Armii Krajowej na Ziemi Limanowskiej” (dostępny jest także w internecie), a doprowadzić do nich mogą otwarte w ostatnich latach ścieżki historyczno-edukacyjne: 1. Pułku Strzelców Podhalańskich AK im. kpt. Juliana Krzewickiego oraz Śladami Oddziału Partyzanckiego „Wilk”. Wiodą m.in. przez partyzanckie obozowisko pod szczytem Mogielicy, leśniczówki – kwatery ich współpracowników i zrzutowisko „Sójka”. Znajdują się tam także tablice informacyjne – między innymi te, opowiadające historie lotników, uczestników operacji zrzutowych nad okupowanym krajem; tych którzy polegli podczas wykonywania misji udanych zrzutów, a także służących w 1. psp AK obcokrajowców. Zlokalizowano je właśnie u podnóża wzgórza Dzielec w Słopnicach Górnych – tam, gdzie trafiały tak wyczekiwane zrzuty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska