Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowski sąd wraca do wielkiej afery sprzed 17 lat

Artur Drożdżak
Tysiące mieszkańców Polski południowej liczyły na szybki zysk. Stracili swoje majątki
Tysiące mieszkańców Polski południowej liczyły na szybki zysk. Stracili swoje majątki fot. adam golec/agencja gazeta
- Nie przyznaję się do winy - mówił przed krakowskim sądem Mieczysław P., któremu prokuratura zarzuca przywłaszczenie blisko 33 tys. zł na szkodę firmy Bioferm.

To po 17 latach olbrzymiego śledztwa pierwsza sądowa sprawa związana z gigantyczną aferą finansową, której ofiarą padło kilkanaście tysięcy mieszkańców. Tomasz Wróblewski, szef Biofermu, jest do dziś szukany międzynarodowym listem gończym. A z nim 34 mln zł, które zniknęły z konta spółki. Mieczysław P., mieszkaniec Brzezinki, niekarany, to dziś schorowany, średniego wzrostu 59-latek. W 1993 r. był w Zabrzu dyrektorem oddziału Biofermu. Miał wtedy pobrać 330 mln zł ( to dziś 33 tys. zł) z konta firmy, pieniędzy nie oddał.

Czytaj także: Rodzina ofiar Goebbelsa dostanie odszkodowanie

- Przekazałem je Wróblewskiemu, on ich nie zwrócił. Ja chciałem wszystko rozliczyć, ale nie udało się ze względu na niechęć i wrogość do mnie głównej księgowej - tłumaczył się na sali rozpraw. Z jego odczytanych wyjaśnień wynikało, że brał udział w rozmowach o tworzeniu Biofermu w Krakowie. Słyszał wtedy o gwarancjach finansowych dla tworzonej firmy, które miał obiecywać jeden z zagranicznych partnerów. Chodziło o 800 tys. dolarów. Z prasy dowiedział się, że w pewnej chwili Wróblewski sprzedał spółkę, zniknął. A z nim pieniądze tysięcy oszukanych ludzi, głównie mieszkańców Polski południowej.

Mechanizm działania firmy Bioferm wyglądał następująco: za równowartość 800 zł (stare 8 mln) kaucji kupowało się porcję tzw. aktywatora, czyli preparatu spożywczego, który dosypany do mleka zamieniał je w suche granulki, nazywane serkiem. Proces suszenia trwał dwa tygodnie. Odniesiony do siedziby Biofermu susz mleczny był tam przyjmowany, a jego producent otrzymywał zwrot 800 zł plus drugie 800 za wytworzony towar. Susz miał służyć do produkcji mlecznych kosmetyków za granicą. Faktycznie nigdy nie doszło do eksportu i tworzenia kosmetyków.

Ogólnonarodowy pęd do inwestowania w serek przerwała decyzja krakowskiego sanepidu, który 27 października 1993 r. zakazał dalszej działalności chałupnicznej. Wybuchła panika. Ludzie rzucili się do kas, żądali wypłaty pieniędzy, ale biura były zamknięte. Z konta Biofermu zniknęło około 34 mln zł. Bez śladu przepadł i Wróblewski. Jak mówi Bogusława Marcinkowska, rzecznik prokuratury, pierwsze śledztwo w sprawie wszczęto 8 listopada 1993 r. w prokuraturze rejonowej, potem przejęła je prokuratura okręgowa w Krakowie. Dziś jest w prokuraturze apelacyjnej.

- Jeden wątek dotyczący Mieczysława P. został zakończony przez nas aktem oskarżenia. Inny jest zawieszony wobec choroby kolejnego podejrzanego, Tibora P. - przyznaje Józef Radzięta, rzecznik PA.
Gdy z Tiborem P. rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, narzekał, że od lat jest podejrzany, a prokuratura niewiele robi, by wyjaśnić jego sprawę. - Oni tylko przekładają papierki i czekają na przedawnienie sprawy, co ma nastąpić w 2013 r. - mówił nam rozżalony 78-latek.

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Podrobili 17 tys. ton paliwa, staną przed sądem
Najciekawsze świąteczne prezenty, wigilijne przepisy, pomysły na sylwestra - wszystko w serwisie świątecznym**swieta24.pl**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska