Co stało się na opuszczonym campingu?
Makabryczne ślady odkryła przypadkiem jedna z okolicznych mieszkanek, która - wstrząśnięta widokiem - zawiadomiła policję.
- Spacerując z rodziną brzegiem jeziora w Borowie natrafiliśmy na opuszczony camping. Z ciekawości zajrzeliśmy do kilku pomieszczeń, gdy weszliśmy do jednego z nich omal nie straciłam przytomności - opowiadała krótko po zdarzeniu
Domysłów było wiele. Czy opuszczone domki stały się siedzibą satanistów, na co wskazywałyby namalowane czerwoną farbą symbole? Czy miały tu miejsce obrzędy jakiegoś kultu, czy też to tylko makabryczny żart?
Zagadka dość szybko się wyjaśniła. Okazało się, że nieczynny camping stanowił scenerię do kręconego tu thrillera.
- Nie ma się czego bać, satanistyczne znaki na borowskim campingu to jedynie element scenografii do mojego nowego filmu pt. "Gdzie diabeł mówi dobranoc" - wyjaśnił wtedy Michał Wieliszewski, reżyser filmu.
Choć już wiadomo, że pochodzenie "krwawych" znaków jest zupełnie niewinne, nie zmienia to faktu, że wejście do opuszczonych budynków robi piorunujące wrażenie.
Dom Freddiego Kruegera w Gdańsku? W tej przerażającej willi ...
