Anna Radziak mieszka przy ul. Źródlanej w Krynicy-Zdroju. Trzy lata temu do jej drzwi zapukali mężczyźni podający się za pracowników gazowni. Przekonali ją do wzięcia na raty nowego piecyka gazowego.
- Zdecydowałam się, bo piecyk, którym ogrzewam wodę w łazience, był już bardzo stary i w fatalnym stanie. Dlatego dla bezpieczeństwa przyjęłam ofertę - wyjaśnia Anna Radziak.
Zakup i montaż nowego piecyka kosztował mieszkankę uzdrowiska ponad 2,5 tys. zł. Raty spłacała przez trzy lata. Zaraz po tym jak wpłaciła ostatnią, do jej drzwi znów zapukali pracownicy „gazowni”. Powiedzieli, że przyszli wykonać przegląd instalacji.
- Jeden z mężczyzn poszedł do łazienki sprawdzić piecyk. Włączył latarkę w telefonie i popatrzył pod jego spód - relacjonuje Anna Radziak. - Po chwili stwierdził, że jest tam plastikowe urządzenie, przez które przecieka woda, i trzeba je wymienić.
Koszt takiej naprawy oszacowano na ponad 300 zł, jednak mężczyźni od razu zasugerowali, że lepiej wymienić piec na nowy.
- Powiedzieli, że ten, który mam, jest gorszego sortu, a oni mają w dobrej cenie lepsze, bo niemieckie - mówi kryniczanka. - Gdy zaczęli mi składać ofertę, zauważyłam, że jest identyczna jak ta przed trzema laty, z której skorzystałam. Dlatego zaczęłam nabierać podejrzeń.
Pani Anna naradziła się telefonicznie z synem. Mężczyźni w tym czasie wyszli, podkreślając, że jeszcze przez chwilę będą się kręcić po bloku, więc jakby się zdecydowała na zakup, to ich znajdzie.
Syn mieszkanki Krynicy polecił jej zadzwonić do spółki Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, z którym ma podpisaną umowę na dostawę gazu. Tak też zrobiła.
- Usłyszałam, że oni takimi sprawami się nie zajmują i najpewniej mam do czynienia z naciągaczami - zaznacza pani Anna. - Całe szczęście, że nie dałam się przekonać do zakupu, bo wydałabym niepotrzebnie pieniądze. Piecyk, który mam, sprawdzili na moją prośbę prawdziwi pracownicy gazowni i okazało się, że jest w stu procentach sprawny, tak samo jak cała instalacja w domu - mówi Anna Radziak.
Oszuści byli także u jej sąsiadów. U każdego stwierdzili taką samą usterkę jak w jej piecyku, ale nikt nie zdecydował się na wymianę. Rafał Pazura z Departamentu Komunikacji PGNiG przyznaje, że do spółki trafiają sygnały z całej Polski o pojawianiu się handlowców, którzy się podszywają pod pracowników ich firmy.
- Nie mamy nic przeciwko konkurencji, ważne, żeby konkurowanie odbywało się na uczciwych zasadach, bez szkody dla naszych klientów - zaznacza Pazura. - Najczęściej dochodzi do sytuacji, gdy w nieuczciwy sposób naszym klientom przedstawiane są oferty skłaniające ich do podpisania niekorzystnej umowy z innym dostawcą gazu.
Dlatego też PGNiG prowadzi akcje informacyjne, skierowane zwłaszcza do osób starszych, w których wyczula się ich, że pracownicy nie odwiedzają klientów w domach w celu zawarcia jakiejkolwiek umowy.
- W razie wątpliwości można zadzwonić na naszą infolinię i zweryfikować tożsamość osób podających się za naszych przedstawicieli - zaleca Pazura.
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 14. "Biber"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/gaz_krakowskaZOBACZ KONIECZNIE:
