– Oczywistym wydaje się fakt, że niektóre placówki, na przykład szpitale, znajdą się pod szczególną ochroną energetyczną państwa. Wnioskujemy o to, żeby do listy obiektów o szczególnym znaczeniu dopisać centra przetwarzania danych – mówi Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska.
Jakie dane procesuje się we wspomnianych centrach? Jak wylicza Kanownik, od sieciowych wizytówek, poprzez dokumentację setek tysięcy przedsiębiorstw, aż po obszerne bazy danych, umożliwiające funkcjonowanie podmiotom infrastruktury publicznej. Dlatego, jak podkreśla, niezakłócona działalność infrastruktury teleinformatycznej to w coraz szybciej cyfryzującej się gospodarce jedna z podstawowych kwestii.
– W centrach przetwarzania danych położonych na terenie Polski przetwarzane są dane krytyczne m.in. instytucji publicznych, ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. Co w sytuacji zagrożenia za naszą wschodnią granicą szczególnie warte podkreślenia – zauważa ekspert.
Dlatego eksperci Cyfrowej Polski apelują do rządu o całkowite wyłączenie tego typu obiektów z planu ograniczeń awaryjnych. – To oznacza, że centra przetwarzania danych, zarówno komercyjne jak i publiczne, nie podlegałyby żadnym ograniczeniom w dostawie energii elektrycznej – wyjaśniono.
Deficyt mocy coraz większym wyzwaniem
Przypomnijmy, 23 września po raz pierwszy w historii Polskie Sieci Elektroenergetyczne ogłosiły okres zagrożenia na rynku mocy. – Ogłoszenie okresu zagrożenia wynika z braku wystarczającej rezerwy w systemie. Ta sytuacja jest spowodowana ubytkami awaryjnymi jednostek wytwórczych oraz niską generacją OZE, zwłaszcza w szczycie wieczornym – tłumaczono w komunikacie.
Z szacunków wynika, że w 2026 roku Polska będzie potrzebowała 192 TWh (TWh terawatogodzina, jednostka energii równa miliardowi kilowatogodzin). Z kolei w 2035 potrzeby energetyczne będą jeszcze większe, sięgające 210 TWh.
