Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto zapłaci za cierpienie Zofii?

Edyta Zając
Zofia Jurek wygrała 10 tys. zł odszkodowania, ale przychodnia, która miała zapłacić już nie istnieje. Zobowiązania przejęło województwo i złożyło apelację. Sprawa sądeczanki znów trafi do sądu.

Życie Zofii Jurek z Nowego Sącza w 2010 roku miało zmienić się na lepsze.

Lekarze obiecywali, że po operacji wszczepienia endoprotezy biodra ból wreszcie minie. Ale z tygodnia na tydzień było coraz gorzej.

- W styczniu 2010 roku bóle dosłownie zaczęły ścinać mnie z nóg - opowiada kobieta.

Szukała pomocy w Przychodni Kolejowej na ul. Batorego w Nowym Sączu. - Lekarz ortopeda był zajęty wypełnianiem kartoteki. Nawet mnie nie obejrzał - wspomina. - Poprosiłam o skierowanie na prześwietlenie. W odpowiedzi usłyszałam, że to ból od kręgosłupa, że tak po prostu ma być, zwłaszcza w moim wieku...

Uwierzyła. Z bólu nie spała przez wiele nocy. Brała silne leki.

Myślałam, że tak boli rak

- Cierpiałam tak bardzo, że wkrótce nie mogłam poruszać się samodzielnie. Byłam przekonana, że mam raka. Poskarżyłam się w końcu lekarzowi pierwszego kontaktu. Natychmiast wysłał mnie na prześwietlenie. Kiedy zobaczył wyniki oniemiał. Już tego samego dnia byłam w szpitalu - wspomina pani Zofia.

Od wizyty u ortopedy w Przychodni Kolejowej do postawienia prawidłowej diagnozy minęło wiele miesięcy. Powodem dolegliwości okazała się wysunięta z biodra endoproteza, a nie zwyrodnienie kręgosłupa, jak sugerował lekarz z przychodni.

Implant boleśnie naciągał tkankę, z którą ledwie zdążył się zrosnąć. Konieczna była operacja.

Ból powoli mijał, ale nie mijała złość. Kiedy emerytka wyszła ze szpitala, bliscy namówili ją, żeby dochodziła sprawiedliwości sądzie.

Mówi, że nie chodzi jej tylko o rekompensatę finansową, ale też o przestrogę dla innych pacjentów. Żeby nie ufali bezkrytycznie lekarzom. Żeby upominali się o swoje, kiedy czują, że coś jest nie tak i nie dali się zbyć. Dlatego chciała nagłośnić swoją historię.

Batalia w sądzie trwała ponad pięć lat. Przesłuchiwano kolejnych świadków, orzekały trzy komisje lekarskie.

Wystarczyłby rentgen

W czerwcu 2015 roku Sąd Rejonowy w Nowym Sączu wydał wyrok na korzyść Zofii Jurek. Sędzia uznał, że zwykłe skierowanie kobiety na prześwietlenie mogło wykazać prawdziwy powód bólu. Przyznał pani Zofii odszkodowanie. Dokładnie w takiej kwocie o jaką wnioskowała.

- Zasądzono kwotę 10 tys. złotych wraz z ustawowymi odsetkami od dnia 1 stycznia 2011 jak również kwotę 2 417 złotych tytułem zwrotu kosztów procesu - informuje Lucyna Franczak z biura prasowego Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

Dorota Fryźlewicz-Buchman, adwokat, która reprezentowała poszkodowaną, podkreśla, że ortopeda, u którego leczyła się pani Zofia był jedynie świadkiem w sprawie.

- Pozew był skierowany przeciwko przychodni, a nie przeciwko konkretnemu lekarzowi. Wykazanie błędu lekarskiego jest niezwykle trudne, tym bardziej, że w tym przypadku wcześniejsze wykrycie problemu nie zmieniłoby biegu leczenia. Natomiast z pewnością zaoszczędziłoby pani Zofii wielu miesięcy cierpienia - zaznacza Dorota Fryźlewicz-Buchman.

Oskarżony już nie istnieje

Jednak sprawa nie zakończyła się szczęśliwie dla chorej kobiety. Ani złotówka nie wpłynęła na konto Zofii Jurek.
Okazało się, że spółka, która w 2010 roku prowadziła przychodnię już nie istnieje. Samodzielny Obwód Lecznictwa Kolejowego zniknął z rejestru w listopadzie 2012 roku, w jego miejsce powołano Centrum Medyczne Batorego. O tym poszkodowana i jej adwokat dowiedziały się dopiero w dniu ogłoszenia wyroku.

Zobowiązania po zlikwidowanym zakładzie przejęło Województwo Małopolskie. I to właśnie samorząd wniósł apelację. W lutym Sąd Okręgowy w Nowym Sączu uchylił wyrok z powodu „utraty przez pozwanego zdolności sądowej”.
- Zaskarżony wyrok został uchylony, zniesione zostało postępowanie w zakresie czynności dokonanych po 29 listopada 2012 roku (czyli po likwidacji przychodni - przyp. Red.) - informuje Lucyna Franczak. Sprawa została przekazana do ponownego rozpoznania Sądowi Rejonowemu w Nowym Sączu.

- Interes prawny Województwa Małopolskiego przejawiał się w tym, że w razie niekorzystnego zakończenia postępowania, mogłoby zostać obarczone zapłatą na rzecz powódki kwoty zadośćuczynienia i kosztów postępowania, w tym kosztów zastępstwa procesowego - informuje Agnieszka Grybel-Szuber, rzeczniczka Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego.

Wznowienie postępowania to szansa dla pani Zofii Jurek na wyegzekwowanie roszczeń.

Marszałek za przeciwnika

- Wątpliwe jest, czy w oparciu o poprzedni wyrok powódka w ogóle mogłaby skutecznie dochodzić jego wykonania bezpośrednio od województwa. Dopiero przeprowadzenie prawidłowego postępowania, z udziałem województwa, jako uprawnionej strony, pozwoli na prawne rozstrzygniecie tych kwestii - mówi Grybel-Szuber.

Prawnicy marszałka nie wykluczają, że w przypadku ponownego zasądzenia odszkodowania, zażądają pieniędzy od osób odpowiedzialnych za błąd lekarski.

Pani Zofia straciła już jednak nadzieję na sprawiedliwość. Po pięciu latach sądowej batalii sprawa zaczyna się dla niej na nowo.
Nie ma pieniędzy na prawników. Utrzymuje siebie i bezrobotnego syna ze skromnej renty. Nie wystarcza jej nawet na podstawowe potrzeby i leki.

- Nowy proces oznacza dla mnie kolejne nieprzespane noce, kolejne lata życia w stresie. Kto mi to zrekompensuje? Obawiam się, że sprawa potoczy się tym razem inaczej. Mogę przegrać i zostać jeszcze obciążona kosztami sądowymi - zamartwia się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska