Niebezpieczny przypadek zaczepiania dziecka kolejny raz zdarzył się w Bibicach w piątek. Gdy 12-latek nie chciał skorzystać z propozycji podwiezienia i odszedł, natręt szedł za nim. Wówczas chłopiec pobiegł do grupy dzieci, idących z osobą dorosłą.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Policja sprawdza, czy ktoś próbuje porwać lub skrzywdzić dzieci
Rodzice natychmiast powiadomili policję. Funkcjonariusze długo rozmawiali z chłopcem i jego rodzicami. Ojciec dziecka uczula innych rodziców, rozsyła maile o groźnej dla dzieci sytuacji.
- Nie chcę nikogo straszyć tym zdarzeniem, nie jest moim celem sianie paniki. Ta niebezpieczna sytuacja dotknęła moje dziecko i przestrzegam innych - mówi tata chłopca z Bibic.
Niebezpieczne zajście miało miejsce na rogu ulic Kościuszki i Galicyjskiej w Bibicach, niedaleko miejscowego Zespołu Szkół.
- Do syna podszedł obcy mężczyzna, zaproponował mu podwiezienie. Moje dziecko wiedziało, że trzeba odmówić, bo po ostatnich doniesieniach o zaczepianiu dzieci razem z żoną tłumaczyliśmy mu, jak ma się zachować. Uczyliśmy, że trzeba odmówić, nie iść samemu, dołączyć na drodze do grupy dzieci lub innych osób albo wejść do najbliższego sklepu - ojciec 12-latka radzi przy okazji innym, co robić w takiej sytuacji
Jego dziecko odmówiło podwiezienia i odeszło, a mężczyzna szedł za nim. - Nieznajomy zrezygnował z tego dopiero wtedy, gdy syn, już biegnąc, dołączył do grupy osób idących przed nim. Gdy się obejrzał, zobaczył tylko ciemny samochód wyjeżdżający zza rogu ulicy - opowiada.
Dotychczas ten chłopiec, piątoklasista, samodzielnie pokonywał drogę ze szkoły do domu, co zajmowało mu zaledwie 10 minut. Teraz rodzice są przekonani, że dziecko trzeba przywozić.
O zdarzeniu rodzice poinformowali także dyrekcję szkoły. - Dostaliśmy taką informację od rodziców chłopca. Rozmawialiśmy o zgłoszeniu na policję. Sprawdziliśmy, że policja otrzymała zgłoszenie - potwierdza Monika Sikoń, wicedyrektor Zespołu Szkół w Bibicach.
Zaznacza, że tutejsza szkoła kilka dni temu organizowała dla dzieci pogadankę z policjantem.
- Przestrzegał przed kontaktami z nieznajomymi. Instruował, co zrobić, informował dzieci, żeby były ostrożne, nie zbliżały się do obcych samochodów, odmawiały gdy ktoś proponuje podwiezienie - mówi pani wicedyrektor.
W okolicy Krakowa to kolejne tak niebezpieczne zdarzenie w ciągu ostatnich tygodni. Ale także kolejne w samych Bibicach, gdzie w listopadzie ubiegłego roku mężczyzna zachęcał dziecko, żeby wsiadło do jego samochodu. Przedstawiał się jako właściciel sklepu z zabawkami. Wówczas także zdarzenie było zgłoszone na policji, co potwierdzał nam rzecznik Komendy Powiatowej Policji.
Przypomnijmy, że „Dziennik Polski” pisał przed czterema dniami o podobnych zdarzeniach dotyczących zaczepiania dzieci. Najniebezpieczniej było w Nawojowej Górze, gdzie nieznajomy mężczyzna chciał wciągnąć do samochodu 11-letnią dziewczynkę. To uczennica miejscowej podstawówki, która szła na prywatne zajęcia z języka angielskiego. Miała do przejścia kilkaset metrów.
Matka przerażona alarmowała na portalu społecznościowym, że do tego zdarzenia doszło w środku dnia. Powiadomiła policję.
- Jednak odmówiła składania zeznań - powiedziała nam asp. Barbara Szczerba, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Krakowie. Jednocześnie potwierdziła, że incydent z propozycją podwiezienia chłopca był też w Skale.
Natomiast w Łazach mężczyzna zatrzymał swój samochód na przystanku i masturbował się przy dwóch dziewczynkach. Tę sprawę oraz zdarzenie z Nawojowej Góry analizuje prokuratura.
Kolejne zdarzenie, o którym także pisaliśmy, miało miejsce w Bolechowicach. Tam natrętny mężczyzna zaczepiał kilkoro dzieci i pytał o dojazd do ul. Zielonej. Janina Wilkosz, dyrektor Gminnego Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego w Zabierzowie potwierdzała ten incydent i poinformowała, że rodzice postanowili zgłosić to na policję.