Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kucharz Jaruzelskiego: Szukałem poziomek, bo generał miał zachciankę

Alicja Fałek
Wacław Romański zmarłego w tym roku gen. Wojciecha Jaruzelskiego wspomina z sympatią. - Lubił kucharzy z Małopolski, bo twierdził, że mają najbardziej wysublimowany smak - mówi pan Wacław.
Wacław Romański zmarłego w tym roku gen. Wojciecha Jaruzelskiego wspomina z sympatią. - Lubił kucharzy z Małopolski, bo twierdził, że mają najbardziej wysublimowany smak - mówi pan Wacław. fot. Alicja Fałek
Wacław Romański z Grybowa prawie dwa lata był osobistym kucharzem generała Wojciecha Jaruzelskiego. Teraz opowiada, co i jak pichcił wodzowi z czasów PRL.

Jak młody, bo wtedy 20-letni chłopak, został osobistym kucharzem generała Jaruzelskiego?
Minęło już 40 lat, a ja nadal nie wiem, jaki był powód. Skończyłem technikum gastronomiczne w Nowym Sączu i zaraz po maturze pracowałem w Hotelu Orbis. To był rok 1972. Byłem też dobrym piłkarzem i zainteresował się mną sądecki klub Dunajec. Przez to też dostałem bilet do wojska do Nowego Sącza, z zaznaczeniem, że będę grał w piłkę. Coś się jednak zmieniło. Zostałem wezwany z tym biletem do sztabu, gdzie przyjął mnie major Wojtas. I on mi powiedział: "Nie będziecie grać w piłkę, będziecie gotować generałowi, a jakiemu, to się dowiecie". Dostałem bilet do Mińska Mazowieckiego, gdzie przechodziłem specjalistyczne szkolenie.

Kiedy Pan trafił do Warszawy?
10 grudnia 1973 roku. Ale jeszcze nie byłem na ul. Klonowej, czyli u gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Wcześniej trafiłem do gen. Teodora Kufla, ówczesnego szefa Wojskowej Służby Wewnętrznej MON. Tam przeszedłem powtórne szkolenie. Robiliśmy symulacje, co mi się może przydarzyć, gotując dla Jaruzelskiego, na co muszę uważać, jak się zachowywać. To trwało miesiąc i dopiero w styczniu 1974 roku byłem gotowy.

Próbował Pan dowiedzieć się dlaczego to Pan, a nie ktoś inny?
Będąc już w Warszawie zapytałem wprost oficera do specjalnych zleceń - pułkownika Sułkowskiego. Powiedział mi, że kucharze z Małopolski mają bardzo wysublimowany smak. A żeby przyprawiać potrawy ministrowi, bo wtedy był nim Jaruzelski, trzeba mieć dobre wyczucie smaku. Jako drugi argument podał, że wcześniejsi kucharze również pochodzili z Małopolski i za każdym razem się sprawdzali.

Co więc jadał generał Jaruzelski?
Odżywiał się bardzo zdrowo. Na pierwsze zupa-krem z groszkiem ptysiowym, albo solo. Mięsa nie jadał prawie w ogóle, za to uwielbiał ryby i to one stanowiły podstawę drugiego dania. Szczególnie smakował mu łosoś i pstrąg. Co ciekawe ryby jadał gotowane, a nie smażone, czy pieczone. Do tego dwa, trzy ziemniaczki i co najmniej trzy surówki. Kompot pił typowo polski, truskawkowy. Prawie nie solił. Alkoholu nie pił prawie w ogóle. Czasami, gdy wymagała tego sytuacja, to symbolicznie zamoczył usta. Nie palił.

Lubił coś szczególnie?
Miał swoje ulubione wafelki, nazywały się Normeksy. Były to ciastka dietetyczne, bo generał dbał o linię. Poza tym lubił owoce, i to polskie, i ich jadał wiele. Na jego stoliku zawsze musiały znajdować się jabłka i nożyk. Sam sobie obierał. Zresztą zawsze jadał sam.

Miewał zachcianki?
Raz po godz. 18 pojechałem w poszukiwaniu poziomek, bo akurat generał miał na nie ochotę. Miałem jedno miejsce, w którym kupowałem sprawdzone owoce. Ale godzina późna, więc trzeba było jechać za Warszawę do sprzedawcy do domu.

A gdzie zaopatrywał się Pan w produkty, z których gotował?
Jechałem do sklepu rządowego i pobierałem na asygnatę produkty do gotowania, jak i napoje, słodycze, alkohole, papierosy itd. To było właściwie jedyne pewne źródło, bo wszystko co się znajdowało w sklepie, było wcześniej sprawdzane.

Istniało zagrożenie, że jedzenie może być zatrute?
Trzeba było się pilnować. Po zakupy jeździłem z osobistym kierowcą, samochodem na cywilnych blachach, ubrany po cywilnemu. Bardzo często spotykaliśmy te same twarze, co wskazywało na to, że jesteśmy obserwowani. Dla wrogów byłem łakomym kąskiem, bo nie tylko gotowałem generałowi, ale także podawałem mu leki. Trzymałem je w specjalnym sejfie, do którego dostęp miałem tylko ja. Zbierałem też resztki jedzenia do fiolek, które odwoziłem do laboratorium do badania. Nigdy nic nie wiadomo.

Pamięta Pan najbardziej nietypowego gościa, jaki odwiedził gen. Jaruzelskiego?
Pamiętam jak dziś, bo był to ostatni dzień mojej pracy dla generała. Na ul. Klonową zawitał minister obrony Indii. Zanim przyniosłem kawę, o nietypowym wyglądzie gościa uprzedził mnie adiutant i przestrzegł, żebym nie popełnił gafy. Gość rzeczywiście wyglądał egzotycznie. Był niski, miał turban na głowie i podpierał się laską. Ubrany był od stóp do głów na biało, a na nogach miał buty zawijane. Wyglądał śmiesznie.

Gotował Pan dla generała prawie dwa lata. Jakim człowiekiem był Jaruzelski?
Wiele osób patrzy na niego przez pryzmat wprowadzenia stanu wojennego. Ja uważam, że w sytuacji, gdy były jedynie dwa wyjścia, albo stan wojenny albo wpuszczenie Rosjan do naszego kraju, to generał wybrał mniejsze zło. A jeśli chodzi o codzienne kontakty, to łatwo było odgadnąć, kiedy go coś gryzie. Widać było jak w głowie zmaga się z problemem. Gdy wszystko było w porządku, był uśmiechnięty, często pytał o zdrowie, rodzinę i czy nie potrzebuję jakiejś pomocy.

Żal było odchodzić ze służby?
Miałem możliwość zostania jako cywil, ale ze względu na rodziców się na to nie zdecydowałem. Na pożegnanie, gdy meldowałem się po raz ostatni, wypiliśmy po lampce koniaku i dostałem od niego piękny zegarek z grawerem.

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska