Jeżeli coś Cię denerwuje lub przeszkadza w Twoim mieście, daj nam znać! Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" zajmą się problemem! Czekamy też na Twoje opinie, uwagi a także zdjęcia i wideo - pisz e-maila na adres [email protected], dzwoń - tel. 12 6 888 301.
- To wielka niesprawiedliwość - uważa jedna z uczestniczek porannych zajęć (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). Od trzech lat przychodzi na basen o godz. 7.00 i korzysta z hydroterapii, bo ma chory kręgosłup. - Godziny pracy tak sobie ułożyłam, by sobie popływać i korzystać z wodnych biczy. Teraz się okazuje, że urządzeń nie można włączyć. Po co w takim razie to wszystko było montowane, by stało bezużytecznie?Absurd! - oburza się nasza Czytelniczka. Zaznacza, że nie jest jedyną rozczarowaną.
- Jest nas kilkanaście osób, które przychodziły na masaże wodne - dodaje. Anna Mitka, kierownik ośrodka, tłumaczy, że nie miała innego wyjścia. - Zostałam zobligowana przez władze miasta do wprowadzenia oszczędności. Musiałam to zrobić jak najszybciej. Stąd decyzja o redukcji etatów wśród ratowników, szatniarzy, recepcjonistów i konserwatorów - dodaje Mitka.
W rezultacie w godzinach porannych na pływalni jest jeden ratownik. A zgodnie z zasadami Wodnego Pogotowia Ratunkowego, jeden ratownik może dbać o bezpieczeństwo pływających tylko na jednym basenie. - Nawet jak te osoby nie pływają w drugim basenie, lecz tylko stoją pod biczem wodnym - podkreśla Mitka. Przypomina, że zmniejszyła o 10 zł cenę karnetu (100 do 90 zł), by zrekompensować straty. Ponadto zapewnia, że w listopadzie i grudniu ułoży grafik pracy ratowników tak, by dyżurowali parami. - Ale do końca października hydromasaże będą jednak wyłączone - kwituje.
Policja uderza w środowisko kiboli
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!