Każdy, kto umie liczyć i wie odrobinę o historii, prędko dojdzie do tego, że zakaz został wydany w czasie trwania wojny - czyli w okresie, w którym trudno było choćby o kawałek chleba, a co dopiero o nabiał, mięso czy jajka.
Postanowienie to było więc odpowiedzią na "trwonienie żywności" - jak to ujął "Ilustrowany Kurier Codzienny" w krótkiej notatce zamieszczonej w Wielką Sobotę 3 kwietnia 1915 roku.
„Celem zapobieżenia trwonieniu jaj Magistrat stoł. król. miasta Krakowa na podstawie reskryptu ck. Namiestnictwa z dnia 28 marca 1915 zakazuje farbowania jaj (tzw. pisanek wielkanocnych) i wprowadzania ich do obrotu handlowego. Osoby, przekraczające ten zakaz, ulegną karom przewidzianym w rozporządzeniu cesarskiem z dnia 20 kwietnia 1854 Dz. u. p. Nr 96.”.
Sam zakaz nie był zaskakujący, zaskoczeniem było jednak to, że zapomniano o nim... na 93 lata.
Co ciekawe, po raz pierwszy pamięć urzędników postanowił odświeżyć 7 kwietnia 2004 roku "Dziennik Polski".
Ci nie byli zachwyceni: „Proszę sobie ze mnie nie robić jaj” - powiedział wówczas dyrektor Urzędu Miasta Andrzej Kulig na wieść o tym, że skoro zakazu nie uchylono, to formalnie nadal obowiązuje.
I chyba faktycznie uznano to za "jaja", bo dopiero cztery lata później, w marcu 2008 roku nagłówki gazet radośnie grzmiały: "Zakaz malowania pisanek w Krakowie zniesiony!"
To prezydent Jacek Majchrowski w specjalnym „Reskrypcie w sprawie barwienia jaj wielkanocnych” odwołał postanowienie sprzed 93 lat.
„Ponieważ od 1915 r. sytuacja Miasta i zaopatrzenie jego mieszkańców w żywność, także nabiał, uległy niejakiej poprawie, zapadła decyzja o zniesieniu wspomnianego zakazu. Podaje się więc do publicznej wiadomości, że farbowanie jaj w Krakowie jest od dziś w pełni legalne” - napisano w reskrypcie.
Od tamtej pory krakowianie mogą bezkarnie malować pisanki, w takich ilościach, w jakich chcą.
