Mieszkająca w Łącku od urodzenia Maria Kołodziej po śmierci rodziców i brata stała się jedynym właścicielem kilku hektarów ziemi. Kiedy w sierpniu 2013 r. gminni pracownicy na drodze dojazdowej do jej działek zaczęli wysypywać żwir i ją utwardzać, dowiedziała się, że to nie jej własność.
- Usłyszałam, że to droga gminna. Byłam w szoku, bo przecież mam wypisy z ksiąg wieczystych, które potwierdzają moją własność - przekonuje Maria Kołodziej. - Od dwóch lat próbuję sprawę wyjaśnić z gminą, ale już nie widzę szans na pokojowe rozwiązanie.
Pani Maria po incydencie z utwardzaniem drogi poprosiła władze gminy Łącko o wyjaśnienia. Okazało się, że zarówno wspomniana droga, jak i druga biegnąca przez działki, należące do kobiety, jeszcze przed 2005 r. zostały zaliczone do dróg publicznych, a następnie do gminnych.
- Przejęcia działek dokonano zgodnie z przepisami wprowadzającymi ustawy reformujące administrację publiczną - wyjaśnia Jan Dziedzina, wójt Łącka. - Gmina udowodniła swoje prawa do drogi, wykazując, że odpowiadała za jej utrzymanie, np. poprzez odśnieżanie.
Wójt dodaje, że w taki sam sposób doszło do przejęcia kilkunastu dróg na terenie gminy. Mieszkańcy mogli do końca 2005 r. domagać się odszkodowania.
Z takim tłumaczeniem nie zgadza się Maria Kołodziej. Przekonuje, że z utwardzonej żwirem drogi korzystają sąsiedzi, żeby mogli dojechać do domu.
- Drugą jeździ mąż traktorem, gdy są prace w polu - dodaje. - Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby obiema drogami zajmowała się gmina, ale chcę, by mi zapłacono za grunt, którego mnie pozbawiono.
Mieszkanka Łącka zaproponowała konkretną sumę. Najpierw było to 7 tys. zł za każdy przejęty ar. Teraz 30 tys. za całość.
- Na takie kwoty nie zgodziła się rada gminy. Nie uciekamy jednak od odpowiedzialności i za grunty zapłacimy - zapewnia wójt Łącka. W tym celu gmina wynajęła geodetę, który zmierzył przebieg obu dróg i sprawdził, jaką powierzchnię przejęto od Marii Kołodziej. Wyniki prac będą znane w połowie grudnia.
- Potem rzeczoznawca wyceni, ile warte są zajęte przez nas prywatne grunty - dodaje Jan Dziedzina. - Zależy nam na załatwieniu sprawy zgodnie z prawem i pokojowo.