Lanckorona to mała miejscowość, która w ostatnich latach wyraźnie odżyła. Stała się popularnym miejscem do zwiedzania, głównie w weekendy. Jest jednak problem, bo miejscowi twierdzą, że odczuwają skutki takiego najazdu turystów.
- Najgorzej jest w weekendy, jak robi się ładna pogoda. Bardzo dużo samochodów na krakowskich i śląskich numerach rejestracyjnych wjeżdża na rynek a że parkowanie jest darmowe, to zostawiają tu auta nawet na cały dzień i idą zwiedzać. A te stoją tak ciasno poparkowane, jedne koło drugiego, że przejść nie idzie. Na dodatek jak potem wyjeżdżają to robią hałas i kopcą
- opowiada mieszkaniec Lanckorony Jan Wawrzyńczak.
Jolanta Hytkowska-Fąfara, radna Lanckorony, twierdzi, że wie, jak rozwiązać ten problem.

Według niej dobrym pomysłem jest promowanie wydarzeń i imprez gminnych nie tylko w weekendy, ale np. w piątkowe wieczory i także poza samą Lanckoroną, w okolicznych sołectwach m.in. w Jastrzębi, czy też Łaśnicy. Do tego pomóc miałoby zorganizowanie punktów wyjścia na szlaki turystyczne i spacerowe poza zabytkowym ryneczkiem, który obecnie jest nie tylko najsłynniejszym, ale praktycznie jedynym miejscem, w które zaglądają tu turyści.
Radna chce jednak głównie zmienić przyzwyczajenia przyjezdnych kierowców. Stąd pomysł ograniczenia możliwości parkowania w ścisłym centrum tylko do miejsc wyznaczonych. Zorganizowano by im miejsca parkingowe dalej, na odległym niecały kilometr od rynku, nieutwardzonym placu za Urzędem Gminy.

Podobnego zdania jest Krzysztof Chorąży z Lanckorony.
- Wprowadźmy parkomaty na rynku, wyznaczmy strefy do parkowania i po problemie - przekonuje.
Nie obawia się, że to odstraszy turystów.
- Uważam że turyści zrozumieją a i dla nich będzie przyjemniej. Na dodatek opłaty z biletów parkingowych zasiliłyby budżet gminny i pozwoliły na szybszą budowę parkingu w innym miejscu lub modernizację tego za Urzędem Gminy - twierdzi.
Płacenie za postój w Lancoronie ma jednak swoich przeciwników. Pierwsza grupa to sami kierowcy - turyści:
- Gdzie oni proponują ten parking? Przy urzędzie? Przecież z niego trzeba dobry kawałek podejść pod wysoką górę na rynek a przypominam, że głównie dotyczyłoby to starszych osób, których najwięcej tu widać w weekendy. Dla nich wygodniej jest stanąć na rynku
- przekonuje Karol Witczak, emeryt z Krakowa.
