https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ławka, ściana, murek - parkour po krakowsku [ZDJĘCIA]

Urszula Wolak
Biegną, skaczą, wykonują imponujące akrobacje. Pionowa ściana nie stanowi większego utrudnienia. Można po niej przecież przebiec. Taką zasadę wyznają trenujący parkour, czyli sztukę przemieszczania się. Czują się wolni, bez ograniczeń.

- To nie tylko ekstremalny trening, który rozwija mnie fizycznie, ale także wyzwanie na drodze. Pozwala dostrzec ścieżki, których nie dostrzegają inni.

- Zwykli uczestnicy ruchu, widzą po prostu ścianę, ja widzę przestrzeń, na którą mogę wbiec bez żadnego problemu. Czuję się wtedy wolny - mówi 20-letni Kuba, który trenuje parkour. To forma aktywności fizycznej, polegającą na efektywnym przemieszczaniu się po dowolnym terenie z wykorzystaniem prostych technik zaczerpniętych m.in. z gimnastyki, wspinaczki czy wręcz stworzonych specjalnie pod jej specyfikę.

Parkour przeżywał w Polsce rozkwit w latach 2007-2008. Sport czy też lepiej - styl życia - wymaga od trenujących intensywnych przygotowań. - Niektórzy, zanim wyjdą w teren, trenują na hali. Częściej jednak ćwiczą od razu na ulicy - opowiada Kuba.

W Krakowie takich na on jest około pięćdziesięciu. Powstało nawet stowarzyszenie Krakowski Parkour. Ludzie na ulicy reagują na nich różnie. Obawy mieszają się z zachwytem. Najbliżsi drżą natomiast o ich bezpieczeństwo. - Nam jednak towarzyszy motto "Bezpiecznie i z pasją". Nie podejmujemy zbędnego ryzyka. Zawsze mierzymy nasze siły na zamiary - podkreśla Kuba.

Patrząc na imponujące i nadludzkie wręcz wyczyny, trudno w to jednak uwierzyć.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 25

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

g
gall anonim
"Osobiście uważam, że szkoda narażać zdrowie dla widowiska." - prawda jeśli takie rzeczywiście są intencje, aczkolwiek bardzo duża część ludzi (podejrzewam, że większość) trenujących ten sport nie robi tego dla widowiska.

Odnośnie ryzyka też jest ono zależne od tego jak dana osoba podchodzi do treningu, nie zawsze jest on taki ryzykowny, niezależnie od tego jakby na takiego nie wyglądał. Nie można postrzegać ryzyka w wykonywaniu danego ćwiczenia przez jakąś osobę swoimi oczami. Wiele z tych "ryzykownych" ćwiczeń dla wielu wytrenowanych osób może stanowić mniejsze ryzyko niż dla przeciętnego człowieka po prostu wyjście z domu zimą, bo ma ta wytrenowana osoba na tyle dużą kontrole w tym co robi, że większe jest prawdopodobieństwo tego przeciętnego człowieka, że się poślizgnie na śniegu i sobie coś zrobi.

I mówię to wszystko z perspektywy kogoś kto w ogóle parkouru nie trenuje ;).

PS. Bronię w tej wypowiedzi tylko tą część "parkourowców", którzy podchodzą do sprawy tak jak opisałem. Wiadomo, że na pewno też dużo z nich nie mierzy sił na zamiary, nie docenia ryzyka i zbyt mocno ich przyciąga chęć zrobienia widowiska. Chciałem jednak zwrócić uwagę na to, że po prostu nie można wszystkich przypiąć jednej etykietki ;).
;)
TL;DR
s
sportowiec
zmieniam zdanie - parkour jest w miarę bezpieczny,
oczywiście jeśli przyjąć że dziennikarz wyolbrzymia.
Niema co ciągnąć telenoweli,
widze że macie głowę na karku i jesteście zaangażowani.

Powodzenia
M
Michał
wszędzie stereotypy. Akurat kolega z tatuażami jest modelem, osobą wg mnie można powiedzieć popularną. Żaden z moich znajomych nie trenuje parkour'u ani freerunu by uciekać przed policją :DD za dużo filmów się ludzie naoglądali i gazet naczytali, ale tak to już bywa, że media łżą w żywe oczy.

a to, że jakiś gość wyskoczył przez okno świadczy że trenuje parkour? tym tokiem rozumowania powiedziałbym że 80letnia babcia też trenuje parkour, bo zdaży się jej przejść po wąskim krawężniku, przeskoczyć małą kałużę. Tak właśnie też się to trenuje, ale to jak kto trenuje zależy od niego samego i nie należy wszystkich wrzucać do jednego worka :) pozdrawiam
K
Koment
Jeśli zaraz pojawi się mój komentarz, o prawie takiej samej treści jak poprzedni, to sorry. Jakieś opóźnienia mam z załadowaniem i skrobnąłem na szybko drugi. Nic nowego tam nie ma.
T
Typ
Artykuł, jak to artykuł. Część, to wypowiedź kolegi udzielającego wywiadu, a reszta to wywody dziennikarza, który ubiera to we własne słowa - nie zawsze trafne, ale nie można mieć o to pretensji - jego styl :P.

"Imponujące akrobacje" - może chodzić o salta (elementy freerunningu - przez to bardziej efektownego, jednak wciąż w pewnym sensie pochodnej parkour) lub też o "zwykłe" wybiegnięcie na ścianę, albo przeskoczenie przez barierkę. Przechodnie nie widzą takich ruchów na co dzień i dlatego może to być uznawane za imponujące akrobacje.

"Wolność i brak ograniczeń" - jaki ma to związek ze sprawdzaniem po czym się skacze? Chodzi tu o to, że w przeciwieństwie do innych sportów nie ma tu zasad, reguł, przepisów. Ogranicza nas tylko wyobraźnia. Nowe ruchy zaczerpnięte z breakdance, salta, elementy akrobatyki - cokolwiek. Każdy ma inny styl, a bardziej doświadczone osoby mogą pomóc w podstawach, czy obraniu jakiegoś kierunku rozwoju. W parkour poza efektywnością liczy się również kreatywność - to jest ta wolność.

"Trening na ulicy" - dyscyplina wywodzi się z ulicy, to czemu tam nie trenować? Jest kolosalna różnica między treningiem na sali, gdzie wszystko jest miękkie i przyjemne, a ulicą, gdzie trzeba się maksymalnie skoncentrować. Nawet na zewnątrz każda barierka różni się od siebie i trzeba wykonać kilka prób zanim przebiegnie się płynnie.

"Drżenie bliskich" - to drżenie, to już trochę przesada :P. Wiadomo - rodzice, dziadkowie tacy już są, że się martwią, ale wiedzą, co robimy, i że wiemy jak to robić z głową, więc drżenia nie ma.

Czytając artykuł trzeba bardziej skupić się na tym, co opowiada "profesjonalista" w danej dziedzinie, a mniej na wyolbrzymionych słowach w jakie ubrał tekst autor.

Ja na prawdę mówię jak jest :P, ale nie zmuszam do niczego ;).
Nawet jeśli Cię nie przekonałem, to i tak dzięki, że wdałeś się z nami w dyskusję. Większość ludzi, którzy są na "nie", urywa, albo w ogóle z nami nie rozmawia "bo nie", ale są i tacy, którzy dają się przekonać.
A
ACTE
Jestem jednym z tych, o których wspomniał Typ - trenuję 8 lat (mam 23, więc zacząłem jako gimbus) i nigdy nie byłem wyłączony z treningów na dłużej niż 2 tygodnie z powodu kontuzji czy czegokolwiek innego.
Mam za to prawo jazdy od 5 lat i w tym czasie przeżyłem więcej niebezpiecznych sytuacji niż chyba przez całe moje wcześniejsze 18-letnie życie. Zdecydowana większość przypadków to był błąd drugiego kierowcy. Jeździmy 1,5 tonowymi (przeważnie) kupami stali, zderzamy się przy prędkościach 50km/h (wypadkowa 100) i przede wszystkim - nie mamy wpływu na to, co się dzieje wokół nas. Nie sprawdzimy koleiny na zakręcie w lewo pochylonym na dodatek w prawo, nie wiemy czy gość z naprzeciwka właśnie nie zasnął i nie zjedzie na nas itd.

Jeżeli jestem hardkorem już tylko dlatego, że trenuję parkour - rzekomo ekstremalny sport - to jakim debilem jestem, że wsiadam za kółko?
Jestem takim samym debilem, jak każdy kierowca.
Kierowców jest wielu, a wielu debili tworzy normę, przez co odmieńcy w ich pojeciu są głupi.
T
Typ
Cóż, część z tych cytatów, to wyraźna opinia dziennikarza, który ma swój sposób opisywania tego co widzi i nie można mieć pretensji, jednak rzeczywiście może to wprowadzić w błąd. Widać, co mówi kolega udzielający wywiadu, a co "niewtajemniczony" autor.

"Imponujące akrobacje" - może tu chodzić o salto (element freerunningu (w pewnym sensie pochodnej parkour), który jak wspomniał kolega wyżej może też być przez to bardziej efektowny), ale równie dobrze "zwykłe" wybiegnięcie na ścianę, lub przeskok przez rurkę, co jest imponujące i akrobatyczne, bo nie każdy widział lub umie wykonać taki efektywny ruch.

"Wolność i brak ograniczeń" - jaki ma to związek ze sprawdzaniem po czym się skacze? Chodzi tu o to, że w przeciwieństwie do innych sportów nie ma odgórnych zasad, reguł, przepisów. Każdy ma inny styl, jest na innym poziomie. Jedni wolą skakać po rurkach, inni po murkach, a inni dodają ruchy z innych dziedzin (np. breakdance) itp. Poza radami bardziej doświadczonych osób nikt niczego nie narzuca. W parkour, poza pierwotną efektywnością, chodzi m.in. o kreatywność - to jest ta wolność i brak ograniczeń.

"Treningi na ulicy" - Dyscyplina wywodzi się z ulicy, to czemu tam nie trenować? Pisałem już o tym wcześniej - powoli, krok po kroku. Nauczenie się danej techniki na sali w żadnym wypadku nie gwarantuje umiejętności wykonania tego na ulicy - nie jest przecież miękko i przyjemnie, tylko trzeba się maksymalnie skoncentrować. Nawet na zewnątrz każda rurka, czy murek jest inny. Za każdym razem trzeba wykonać kilka prób zanim przebiegnie się płynnie.

"Drżenie najbliższych" - to już spora przesada autora tekstu. Co racja, to racja - rodzice, dziadkowie tacy już są - trochę przeczuleni, martwią się, ale żadnego drżenia nie ma. Nie dajemy im do tego powodów, bo wiedzą, co robimy, i że robimy to z głową.

Salta i inne "niekonwencjonalne" ruchy to, jak wyżej - elementy freerunningu, akrobatyki, generalnie pokrewnych dziedzin. Każdy rozwija się tak jak chce i nikt mu nie zabroni przychodzenia na wspólne treningi.

Większą uwagę zwróć na to, co mówi kolega - bezpieczny, kontrolowany trening, a nie na to, jak w wyolbrzymione słowa przybrał swoje spostrzeżenia dziennikarz.
Nie chcę się w kółko powtarzać, więc najlepiej przyjść i zobaczyć na własne oczy. Jak nie, to trudno, ale ja mówię jak jest :P.
W każdym razie dzięki, że w ogóle wdałeś się w dyskusję, bo większość ludzi nastawionych na "nie", to nawet nie zaczyna rozmawiać tylko od razu "nie, bo nie" i tyle.
a
akrobata z 16-stki
No cóż, żeby faktycznie móc ocenić ryzyko związane z tą aktywnością, to trzeba być w nią zaangażowanym. Trzeba mieć świadomość i przede wszystkim doświadczenie z odpowiednimi technikami ruchu, wspinaczki, elementami padów i asekuracji ze sztuk walk, podstawami akrobatyki no i tak jak kolega wyżej wspomniał, to wszystko nie stało się nagle, to są efekty systematycznego i długiego treningu.
Z mojej perspektywy wciąż większe ryzyko podejmuje połowa chłopaków, którzy szybko jeżdżą rowerem po mieście. W ich przypadku jest o wiele więcej czynników, nad którymi nie sprawują kontroli, niż w naszym.
Nie będę mówił, że nie ma żadnego ryzyka, bo byłoby to naiwne, ale inna jest metodyka treningu w przestrzeni miejskiej, a inna na salach gimnastycznych/akrobatycznych (gdzie kontuzje nie są rzadsze niż na mieście). Niestety życie nie przychodzi razem z gwarancją całkowitego bezpieczeństwa, za to z gwarancją bardzo marnej jakości, jeśli ktoś obsesyjnie ryzyka unika.

Jeszcze się szybko odniosę do argumentów, które wypunktowałeś:
1)"wykonują imponujące akrobacje." - większość z nas trenuje zarówno elementy parkour jak i freerunningu, a samo pojęcie akrobacji może być subiektywnie użyte przez autora, choćby na precyzyjny skok w dal z 3-jki
2)"Czują się wolni, bez ograniczeń. " - chodzi głownie o mentalną świadomość posiadanych umiejętności i ich praktycznych zastosowań w sytuacjach kryzysowych, idąc po bułki też skaczemy, ale sprawdzając murki :)
3)"Niektórzy, zanim wyjdą w teren, trenują na hali. Częściej jednak ćwiczą od razu na ulicy" - to nie do końca prawda, właśnie większość młodych jest bardziej zapalona do treningu akrobatyki na sali niż odpowiednich umiejętności poruszania się w terenie i technik asekuracyjnych (mniej widowiskowe), to jest coś co wywołuje dyskusje wewnątrz naszych grup.
4) "Najbliżsi drżą natomiast o ich bezpieczeństwo. " - nawet najbliżsi sie boją - odwracanie kota ogonem, to zawsze najbliżsi się o nas najbardziej boją bo im najbardziej na nas zależy :)

zdjęcia:
3 - jak najbardziej technika nastawiona na funkcje, nie widowiskowość, także wykonywana z odpowiednim przygotowaniem na miejscu, a nie coś co kolega by zrobił biegnąc na tramwaj :)
10/11 - no tak, salta :), więc trochę poza kontekstem tego artykułu, ale chłopaki umieją to skaczą :), dla osoby dłuższy czas trenującej wyskok, salto nie jest czymś tak samo ekstremalnym jak dla kogoś, kto nie ma z tym styczności na codzień
16 - bardzo podstawowa technika z akrobatyki, zmodyfikowana pod miejski teren, o ile nie stanowi jako tako 'efektywnego przemieszczania się', to bywają sytuacje jakiś potknięć itp., w których ten ruch pozwala 'w koci' sposób odzyskać pionową orientację.
s
sportowiec
Ale od początku:
Mój pierwszy post odnosił się do tego co wiem o parkour czyli, filmiki youtube i ten artykuł, w którym czytam:
"wykonują imponujące akrobacje." - to jest efektywne przemieszczanie?
"Czują się wolni, bez ograniczeń. " - wcześniej sprawdzają po czym skaczą?
"Niektórzy, zanim wyjdą w teren, trenują na hali.
Częściej jednak ćwiczą od razu na ulicy" - z naciskiem na niektórzy, reszta od razu na ulice
"Najbliżsi drżą natomiast o ich bezpieczeństwo. " - nawet najbliżsi sie boją

i widzę fotki:
-foto 3 - gość skacze na murek
-foto 10 i 11 - salto - bardzo efektywny i mało widowiskowy sposób przemieszczania;)
-foto 16 - jakaś akrobacja też fajnie wygląda, napewno praktyczna.

Owszem jest napisane też, ze robicie to z głową i bezpiecznie - ale powyższe argumenty temu przeczą.
A Ty piszesz do mnie jakbyś chciał swoją babcie przekonać:)
żeby sie o Ciebie nie martwiła - nie kupuje tego.

Krótko mówiąc z tego artykułu wynika że nieźle szalejecie, natomiast Ty mi przedstawiasz obraz że to wszystko jest takie kontrolowane, praktyczne.
Ja dalej uważam że jest to sport ekstremalny (to co widze w artykule).
Możesz przyznać mi racje, to nie wstyd że robi się coś niebezpiecznego, taki charakter człowieka i tyle;).
c
cd.
Skoro nie dasz się przekonać, to chociaż zaufaj nam, że tak jest. Nie piszemy nic na wyrost, same fakty. Mamy swój rozum i nic dla popisu nie robimy, bo wtedy rzeczywiście byłoby to niebezpieczne.
Z tym podwórkiem sąsiada, to akurat nie do końca masz rację. Wiadomo, że idąc do pracy, na uczelnię, do szkoły w jeansach, butach z twardą podeszwą i co ważne bez rozgrzewki i przygotowania nie zrobimy tego, co w dresie na treningu, ale np. biegnąc na tramwaj przeskoczyć przez murek, czy barierkę można, nie? ;) Dla nas, trenujących, miasto naprawdę wygląda inaczej niż dla "zwykłych" przechodniów.

Musisz wiedzieć, że każdy z nas kiedyś zaczynał i nie było to ot tak. Nikt nie powiedział: "Teraz trenuję parkour i idę skoczyć z garażu, przecież nic mi się nie stanie". Lata treningu na poziomie krawężników, metrowych rurek itp. popłaca i pozwala zdobyć pewność siebie, kontrolę i poczucie bezpieczeństwa przy skoku na większych wysokościach.

Zawsze, zawsze, zawsze sprawdzamy stabilność miejsc po których skaczemy. Gdyby wspomniana przez ciebie płyta była śliska lub trzymała się "na słowo honoru" nikt by na nią nie skakał. To samo tyczy się każdego innego elementu z osobna.

W każdym sporcie zdarzają się kontuzje, jak już wcześniej pisałem. Większość osób jednak, która trenuje już po 7-8 lat nigdy nie doznała, żadnego większego urazu. Odrapania i drobne potłuczenia, to maksimum.

O tym przesłanianiu negatywów też się nie zgodzę. Nic na siłę. Znamy możliwości swojego ciała i współgrają one z głową. ;)
s
sportowiec
Przede wszystkim dziękuje za komentarze.
Może macie racje, nigdy nie trenowałem parkour, znam to jedynie z youtuba i popisów na teledyskach.
Jeśli to co trenujecie jest czymś innym to
może nie jest to nawet sport ekstremalny.

Natomiast w to że tu nie chodzi o widowiskowe popisy, a o sposób przemieszczania się nie uwierzę.
Chyba nie "przemieszczacie" sie np. rano do pracy na przełaj przez
podwórka sąsiadów? :)
Osobiści mi się to bardzo podoba jak gości zbiega z dachu wskakuje po drodze na poręcz, później fikołek i odbija sie jakoś od
ściany, wygląda to świetnie.
Ale jeśli mu to wyjdzie:) i tu jest problem.
Tu jest podstawowa różnica pomiędzy klasycznymi sportami gdzie ląduje sie na macie , albo przygotowanych barierkach.
W przypadku parkour-a ląduje sie np. głową w dół na betonowych schodach i to jeszcze w samym dresie:).

Na zdjęciach widze: gość skacze na murek (foto 3) - od góry ma płyte granitową - wątpię żeby była przystosowana do przyjęcia skoku człowieka, może się obluzować i wtedy ten gość
traci "grunt pod nogami" i wali niestety nie na ziemię, a na krawędz murka.

Prawda jest taka, że zwyczajnie bardzo lubicie to robić i przesłania wam to negatywne cechy tego pasji. Potrafie to zrozumieć ( chociażby z tego powodu że sam od lat śmigam na motocyklach ) natomiast to niezmienia faktu że jest to kontuzjogenne i niebezpieczne.
T
Typ
W sumie to we wszystkim, a przynajmniej w większości. Parkour NIE ma być widowiskowym - efektOwnym show, a efektYwnym i bezpiecznym sposobem poruszania się w dowolnym środowisku. To spora różnica. Co do niebezpieczeństwa, kontuzji, itp. jakie niosą treningi, to wiadomo - zdarzyć się może, ale wystarczy doczytać w powyższym artykule: "Nam jednak towarzyszy motto "Bezpiecznie i z pasją". Nie podejmujemy zbędnego ryzyka. Zawsze mierzymy nasze siły na zamiary". Utożsamianie nas z "bohaterami" filmików na youtubie, którzy rzucają się z 2 piętra z okrzykiem "PARKUR!!", lub robią salta na głowę jest zupełnie błędne i bezsensowne. Niestety spora grupa niezorientowanych w temacie osób właśnie z tym nas kojarzy. Poprzez prowadzenie warsztatów i zajęć, próbujemy jednak temu zaprzeczać i co ważne, udaje się. Można by tak pisać długo, ale na wszystko, co Ty napisałeś, jest odpowiedź w artykule. Generalnie, to lepiej najpierw dowiedzieć się czegoś od rzetelnych osób, a nie kierować się stwierdzeniem "nie znam się, to się wypowiem".
G
Gość
Nie wiem jak Pan by zdefiniował sporty ekstremalne, ale ja bym parkour do takich nie zaliczył, tak jak się do nich nie zalicza małpich gajów na poligonach wojskowych. Nie występują tutaj nienaturalne prędkości (tylko takie, do których człowiek sam się rozpędzi) ani aż takie wysokości (jak np. przy ekstremalnych zjazdach narciarskich, a wpływ tych przeciążeń, które występują da się praktycznie zniwelować odpowiednią techniką i treningiem sprawnościowym).
Sam parkour można spróbować zdefiniować jako dyscyplinę fizyczną polegającą na efektywnym pokonywaniu przeszkód z użyciem swojego ciała. W praktyce ma to elementy sportu, subkultury, filozofii życia... bla bla, skakanie po murkach i barierkach w praktyce :), ale nie zawiera on w sobie elementów widowiska, show i zbędnego ryzyka.
Jest drobna różnica w pokrewnej dyscyplinie - freerunning, która jest jakby mixem parkouru i ulicznej akrobatyki i bliżej jej do pewnych form samo-ekspresji jak breakdance, ale łączy ją z parkourem społeczność, metodyka treningu, itp.
Faktem jest natomiast, że są to dyscypliny niszowe, zrzeszające pasjonatów i cechujące się indywidualną odpowiedzialnością za trening i tak jak znam ludzi, którzy załapali się na wspomniane przez Pana kalectwo na szkolnym wf-ie, tak też spotykamy w swojej społeczności osoby, które są bliskie opisanemu przez Pana stereotypowi. Jednak jest to ich indywidualna cecha a nie specyfika dyscypliny i nie oddaje obrazu tworzącej go społeczności.
Jeśli jest Pan faktycznie zainteresowany tym jak to wygląda to zapraszam na wspólny trening w Krakowie i obiecuję, że krzywda się Panu nie stanie :).
s
sportowiec
proszę napisać w czym się mylę
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska