Cracovia dobrze radzi sobie na wyjazdach. Przed meczem z Legią w tym sezonie wygrała sześć z siedmiu meczów na obcych boiskach. Z kolei Łazienkowska to nie jest przyjazne miejsce dla „Pasów”. Z 32 poprzednich wizyt tutaj jeśli chodzi o mecze ligowe, przegrały 31. Wygrały w 2019 r. 2:0. Teraz próbowały nie przegrać, ale musiały uznać wyższość rywala.
Do zdrowia nie doszedł jeszcze Virgil Ghita i nie zobaczyliśmy go w kadrze. Nie nastąpiła zmiana w bramce, choć pojawiło się wiele słów krytyki wobec Henrichar Ravasa. Nastąpiła tylko jedna zmiana w stosunku do ostatniego meczu – Otara Kakabadze zastąpił Patryk Janasik, który w „11” znalazł się po raz pierwszy, a był to dla niego dopiero piąty występ w ekstraklasie w barwach Cracovii. Z kolei na ławce rezerwowych znalazł się Michał Rakoczy – po raz pierwszy od 1,5-miesiąca.
Od początku gry Legia chciała zdominować „Pasy” – w 4 min uderzał Rafał Augustyniak i Ravas został zmuszony do interwencji. Z kolei w 6 min Gabriel Kobylak uchronił zespół od straty bramki po zaskakującym strzale Ajdina Hasicia. Gospodarze próbowali w koronkowy sposób rozgrywać akcje, metodą wielu krótkich podań. Ale obrona gości grała czujnie. A „Pasy” czyhały na jakąkolwiek okazję. A gdy już się pojawiła, starali się uderzać na bramkę, jak w 14 min Patryk Sokołowski, były gracz Legii.
W 15 min Andreas Skovgaard rzucając się i blokując piłkę po strzale Bartosza Kapustki dotknął jej ręką. Nie było wątpliwości – rzut karmy dla gospodarzy
I „Kapi”, były gracz „Pasów” wykonał wyrok strzałem z 11 metrów. To nieco podłamało krakowian choć wiadomo, że potrafią oni odrabiać straty, czego dowód dali już w tym sezonie niejednokrotnie. Ale w 26 min Cracovia dostała drugi cios. Po centrze Rubena Vinagre najlepiej w polu karnym znalazł się Marc Gual i strzałem głową pokonał Ravasa. W tym momencie sytuacja „Pasów” stała się beznadziejna. Odrobienie dwóch bramek nie jest niemożliwe, jak pokazali podopieczni trenera Dawid Kroczka we Wrocławiu, ale jednak szalenie trudne. Potrzeba było jednak podjąć niesamowite ryzyko.
W 34 min Cracovia złapała bramkowy kontakt – po dograniu z rzutu rożnego w ogromnym zamieszaniu Benjamin Kallman wepchnął piłke do siatki biodrem. To 11 gol najlepszego strzelca „Pasów” w tym sezonie i już 17 po stałym fragmencie gry.
Ale zaraz goście dostali obuchem w głowę – po centrze Pawła Wszołka na środek pola karnego główkował Wojciech Urbański i Ravas był bez szans. Kompletnie nie pilnowany zawodnik gospodarzy nie miał żadnych kłopotów z umieszczeniem piłki w siatce.
- Chcieliśmy iść wysoko na Legię - mówił w przerwie Patryk Sokołowski. - A potem wykorzystywać atak szybki, ale nadzialiśmy się na taki atak. Była pierwsza bramka, karny, brakowało utrzymania się przy piłce, w kryzysowych sytuacjach, pod własną bramką. Nie chcemy tracić tylu goli, trzeba zrobić wszystko by w II połowie już tylu nie tracić. Mam nadzieję, że zamurujemy bramkę, a zdobędziemy przynajmniej dwie.
Ale druga połowa zaczęła się od ataków Legii – w 48 min strzelał Gual i Ravas wybił piłkę na róg. Miejscowi szukali kolejnych bramek, w żadnym razie nie próbowali utrzymać korzystnego wyniku. „Pasy” były w głębokiej defensywie. I liczyli na kontry. Po jednej z nich dogrywał piłkę Kallman, ale nikt skutecznie nie zamknął akcji, piłka odbiła się tylko od nóg Sokołowskiego. W 64 min Fin po szybkiej akcji stanął przed szansą, ale jego strzał odbił Kobylak.
W 68 min Legia mogła zdobyć gola – Vinagre uciekł Arttu Hoskonenowi idealnie podał do Guala, który nie dostawił dobrze stopy do piłki i 100-procentowa szansa na bramkę przepadła. A sytuacja w obronie Cracovii znacznie się pogorszyła w 72 min, gdy urazu doznał Hoskonen. Cofnięty został Sokołowski, a jego miejsce w drugiej linii zajął Amir Al-Ammari. Czas uciekał, a Cracovia nie tworzyła okazji bramkowych.
Ale po błędzie legionistów Kallman wywalczył piłkę, dograł ją do Mikkela Maigarda, który między nogami Augustyniaka posłał ją do siatki. Odżyła jeszcze nadzieja w zespole z Krakowa. Nie było jednak bramkowych szans. Za to Legia mogła zamknąć mecz w 3 min doliczonego czasu gry gdy oko w oko z Ravasem stanął Liquinhas, ale Słowak odbił piłkę.
W 5 min doliczonego czasu gry po rzucie rożnym główkował Bartosz Biedrzycki i piłka o centymetry minęła słupek! Ale dotknął ją ręką Paweł Wszołek. Z tym, że gwizdek arbitra milczał... W rewanżu sam na sam z bramkarzem był Alfarela i znów Ravas był górą. W 7 min doliczonego czasu gry padł w polu karnym Jugas w starciu z Janem Ziółkowskim. Sędzia chwilę zastanawiał się nad tym, ale nie sprawdzał sytuacji na VAR-ze, a po chwili zakończył mecz.
Legia Warszawa – Cracovia 3:2 (3:1)
Bramki: 1:0 Kapustka 17, 2:0 Gual 26, 2:1 Kallman 34, 3:1 Urbański 39, 3:2 Maigaard 79
Legia: Kobylak – Wszołek, Pankov (58 Liquinhas), Kapuadi, Vinagre (90+1 Jędrzejczyk) – Augustyniak – Chodyna (74 Alfarela), Kapustka (74 Pekhart), Urbański (58 Ziółkowski), Morishita – Gual.
Cracovia: Ravas – Jugas, Hoskonen (72 Al-Ammari), Skovgaard – Janiasik (68 Bochnak), Maigaard, Sokołowski, Olafsson (90+1 Bzdyl) – Rózga (68 Biedrzycki), Hasić – Kallman.
Sędziowali: Piotr Lasyk (Bytom) oraz Krzysztof Myrmus (Skoczów), Damian Rokosz (Będzin). Żółte kartki: Pankov (21), Morishita (67), Kobylak. Widzów: 25 121.
