Ola trafiła do USD tydzień temu. Oddychała z trudem. Podawane jej leki nie przynosiły poprawy, a na płuca do przeszczepu trzeba było czekać nie wiadomo jak długo. Ola nie miała już czasu. Umierała.
- Nadciśnienie tętnicze płucne to zmora współczesnej medycyny, bo jest to nierozwiązanym problem - tłumaczy profesor. - Choroba Oli polega na tym, że ciśnienie krwi w tętnicy płucnej wzrasta znacznie powyżej wartości prawidłowych, czego przyczyną jest postępująca przebudowa tętniczek płucnych. Ściany tętniczek stają się coraz grubsze a ich światło coraz węższe. Krew nie może przepłynąć przez płuca. To daje potworne obciążenie prawej komory i serce staje się coraz słabsze - nie ma siły przepchnąć krwi przez płuca. Przy takim obciążeniu, jeśli się temu nie zaradzi, prawa komora po prostu ginie - dodaje prof. Skalski
Chore dzieci straszliwie się męczą. Nie mogą swobodnie oddychać, duszą się. Jedyną metodą ratunku jest przeszczep płuc. Jednak taka operacja u dziecka to problematyczny sposób leczenia, bo daje przedłużenie życia na krótki okres. Słowem - nie rozwiązuje problemu. Co więcej - na narząd do przeszczepu trzeba długo czekać. Ola wpisana była na listy oczekujących na narząd zarówno w Wiedniu, jak i w Polsce. Na razie musiała czekać.
Są też oczywiście leki, które stosuje się w nadciśnieniu płucnym, ale są one bardzo drogie, a dają znikomą poprawę w tej chorobie. - Jest to wstydliwy, nierozwiązany dotąd problem współczesnej medycyny. Nie może sobie z nim poradzić cały świat, także i my - mówi prof. Skalski. - To, co zaproponowaliśmy, to jest najnowocześniejszy sposób postępowania w tej dziedzinie, choć niezupełnie nowy w medycynie. Polega na przekierowaniu strumienia krwi z tętnicy płucnej do aorty zstępującej (to ta, która idzie na dół), co obniża ciśnienie w tętnicy płucnej. Jest to tzw. zespolenie Pottsa. Kiedyś ta operacja była wykorzystywana w zupełnie innym celu - do naprawiania wad serca. Od wielu lat już nikt na świecie tak nie operuje serca. Dziś jedynym wskazaniem jest właśnie nadciśnienie płucne. Ta operacja jest alternatywą dla przeszczepu płuc, tańszą i lepszą.
Jak twierdzi prof. Skalski, z punktu widzenia techniki chirurgicznej operacja jest prosta. - Jednak przeprowadzenie przez tę operację chorego z idiopatycznym nadciśnieniem płucnym obwarowane jest ogromnym niebezpieczeństwem - tłumaczy profesor. - Ta grupa dzieci jest niezwykle delikatna. Czasem wystarczy naciąć skórę, dochodzi do migotania serca i umierają. Wszyscy się tego boją, bo każdy boi się niepowodzenia. Lepiej podawać mało skuteczne leki, niż podjąć ryzyko!
Prof. Skalski jako pierwszy w Polsce takie ryzyko podjął. Ale, jak tłumaczy, to była sytuacja szczególna. Rodzice Oli błagali, by dał szansę ich dziecku, choćby to była nikła szansa.
Tak dawniej wyglądała droga Kraków - Tarnów [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!