Narażenie matki i płodu na utratę życia lub doznanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - taki zarzut postawiła sądecka prokuratura dwóm lekarzom z limanowskiego szpitala, do którego w czerwcu 2012 r. zgłosiła się 23-letnia ciężarna w siódmym miesiącu ciąży. Kobieta, której odeszły wody płodowe, całą noc czekała na cesarskie cięcie. Gdy rankiem je wykonano, jej bliźniaki nie żyły.
Lekarzom, na których ciążył obowiązek opieki nad pacjentką, grozi do pięciu lat więzienia.
- Nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień - mówi prokurator Agnieszka Piszczek z Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu.
Zarzuty usłyszeli ówczesny ordynator oddziału ginekologii i położnictwa oraz jego zastępca. Prokuratura prowadzi jeszcze czynności dotyczące lekarza dyżurnego, który przyjmował ciężarną na oddział. Temu medykowi zarzutów jednak jeszcze nie postawiono.
Biegli mówią o błędach
Sprawę badały jednocześnie prokuratura i naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Biegli, powołani przez obie te instytucje, wskazali na błędy popełnione przez lekarzy. Wykazali m.in., że choć ciąża była zagrożona, badano czynność serca tylko jednego płodu i przerwano badanie, choć wyniki były nieprawidłowe. Nie dokonano oceny postępu porodu, choć 23-latka miała skurcze.
Biegli stwierdzili dodatkowo, że młoda matka powinna była w trybie pilnym trafić do specjalistycznego szpitala, jednak limanowscy medycy jej tam nie skierowali.
Lekarz dyżurny, któremu dotąd nie postawiono zarzutów, już w limanowskim szpitalu nie pracuje. Jego byli przełożeni, którzy zarzuty usłyszeli, nadal są tam zatrudnieni, tyle że zamienili się funkcjami na oddziale.
Dyrektor lecznicy Marcin Radzięta nie widzi w tym nic złego. Powołuje się na obowiązujący w polskim prawie zapis o domniemaniu niewinności. - Często się zdarza, że zarzuty postawione przez prokuraturę nie utrzymują się w sądzie - podkreśla Radzięta.
Dyrektor dodaje, że kierowany przez niego szpital nie jest stroną w tej sprawie. Stronami są obwinieni lekarze oraz rodzina ciężarnej, która powiła martwe bliźniaki.
Za mało za śmierć dzieci
Ubezpieczyciel szpitala w Limanowej wypłacił już matce odszkodowanie. Jego wysokości nie zdradza. Wiadomo jednak, że kwota nie zadowoliła rodziny, która dążyła do ugodowego zakończenia sprawy. Chodzi m.in. o rodziców zmarłych dzieci oraz ich dziadków. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, łączna kwota roszczeń poszkodowanych sięga miliona złotych. Sprawa będzie się toczyć w postępowaniu cywilnym.
Sąd lekarski ich oceni
A Niezależnie od prokuratury sprawę lekarzy z Limanowej bada Okręgowy Sąd Lekarski w Krakowie. Początkowo zawiesił wydanie w tej sprawie orzeczenia do czasu prawomocnego wyroku, wydanego przez sąd karny. Na tę decyzję skuteczne zażalenie złożyli mecenas Waldemar Ziętek, reprezentujący pokrzywdzonych oraz naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Obie strony dowiodły, że postępowanie karne może toczyć się jednocześnie z tym, dotyczącym odpowiedzialności zawodowej. Naczelny Sąd Lekarski uznał te argumenty i uchylił decyzję OSL.
Wyniki wyborów 2014. Powyborcza mapa Małopolski. Komu wyborcy zaufali, komu podziękowali
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!