- Monika nie ma czego tu już szukać. Psami ją poszczujemy!- mówią mieszkańcy Ujanowic. Przez nią jej sąsiedzi, przyjaciele i znajomi stracili nawet po kilkaset tysięcy złotych. Podobnie było w Limanowej. Tam Monika B.-B. wzięła się za prawdziwą śmietankę: adwokaci, lekarze, biznesmeni, a nawet policjanci i ludzie mediów. Wszyscy się nabrali.
Według podejrzeń prokuratury, suma jej przekrętów sięga milionów (w zarzucie prokuratorskim na razie jest mowa o oszustwie na "jedyne" 3 mln zł). To wystarczyło, by ją posłać do tymczasowego aresztu. Jak działała? Ładna 27-latka umiała sobie okręcić ludzi wokół palca.
- Mówiła: To specjalna okazja, mogę polecić ją tylko znajomym. A żeśmy ją znali, to wszyscyśmy się nabrali - wzdycha Katarzyna, którą Monika B.-B. namówiła na zainwestowanie pieniędzy ze ślubu. - Nic teraz nie mam. I niczego nie odzyskam. A zawistni ludzie się śmieją - dodaje.
O tym, jak pochodząca z Ujanowic młoda dziewczyna wodziła za nos limanowską socjetę, wyłudzając milionowe sumy i jak udało jej się omotać ludzi ze swojej miejscowości. Czytaj jutro w magazynie "Gazety Krakowskiej"