Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łubinka daje nam popalić

Edyta Zając
Mieszkańcy os. Piątkowa w Nowym Sączu od 15 lat czekają na regulację Łubinki, która regularnie wylewała niszcząc ich dobytek. RZGW nie ma 2 mln zł na inwestycję, a prezydent nie spieszy się z wykupem gruntów.

Na regulację niewielkiej Łubinki mieszkańcy miejskiej części Piątkowej (okolic ulicy Lwowskiej) czekają od 15 lat.

- Przez ignorancję urzędników tracimy nerwy ze strachu przed żywiołem, który już nieraz dał nam się we znaki, czyniąc znaczne szkody - emocjonują się właściciele posesji przy ul. Lwowskiej.

Niepozorny potok, który płynie kilkanaście metrów od ich domów, potrafi w ciągu kilku godzin zmienić się w rwącą rzekę. Urzędnicy z ratusza bezradnie rozkładają ręce, odpowiadając ludziom, że nie ma pieniędzy na regulację potoku.

Strach i bezradność

Bezsenne noce zaczynają się wraz z ulewami. Ludzie boją się roztopów wiosennych i letnich deszczy. Stanisław Zapiór mówi, że ciągły stres mocno odbił się już na jego zdrowiu. - Kompletnie wysiadły mi nerwy, kiedy tylko leje to w ogóle już nie śpię. Nie mogę oka zmrużyć z lęku o rodzinę - opowiada.

- Wtedy i mnie włącza się czerwona lampka. Martwię się o dobytek. Zastanawiam się, co tym razem się wydarzy - potwierdza Zofia Surówka.

Wspólnie z innymi mieszkańcami osiedla Piątkowa od lipca 2001 r. bezskutecznie proszą o pomoc. Wówczas w ciągu jednej nocy woda zatopiła dziesiątki gospodarstw, porwała zwierzęta, wdarła się do mieszkań i budynków gospodarczych. Wyrządziła wielomilionowe straty. Przed 15 laty ucierpiało wielu mieszkańców Sącza. Łubinka wdarła się nawet do bloków przy ul. Barskiej i Hubala.

Od tamtego czasu rzeczka została częściowo uregulowana. Inwestycji wymaga jeszcze półtorakilometrowy odcinek biegnący przez ul. Lwowską (w pobliżu Miasteczka Galicyjskiego) i os. Chruślice.

- Pukaliśmy do wszystkich drzwi. Prosiliśmy o pomoc samorządowców, parlamentarzystów, kolejnych wojewodów - wyliczają Zofia Surówka i Józefa Zapór, sąsiadujące przez płot.

Mówią, że z roku na rok pęcznieją teczki z kolejnymi pismami i nabrzmiewa ich żal. Podczas powodzi oficjele, którzy zjawili się na miejscu, współczująco kiwali głowami. Obiecywali szybką pomoc. Fotografowali się i znikali. Z ich obietnic zostały puste słowa i wycinki z gazet, a Łubinka wciąż wylewa. Ostatnio w 2010, 2012 i 2014 r. Średnio co dwa lata. Mieszkańcy Piątkowej cały czas czują się zagrożeni i zdani na łaskę pogody, bo w tę urzędniczą zwątpili.

- Na budynkach do dziś pozostały zacieki po tej wielkiej powodzi z 2001 r. - pokazuje Adam Zapiór.

Mówi, że choć dostali po parę złotych odszkodowania nic nie wyrówna tamtych strat. Tygodniami sprzątali podwórka, wynosili z obejść martwe zwierzęta, pompowali cuchnący szlam z piwnic.

- Straty materialne to jedno, ale najcenniejsze, co straciliśmy to nasze zdrowie. Proszę sobie wyobrazić lęk, gdy wielka woda przychodzi pod dom. Człowiek drży, co będzie dalej. To jest trudne do opisania, nie mówiąc już o pracy, którą trzeba później włożyć w porządkowanie zniszczeń - rozpamiętuje Józefa Zapiór.

Mieszkańcom wtóruje Artur Czernecki, były radny Nowego Sącza, który wiele razy interpelował w sprawie regulacji potoku. - Widziałem tragedię, jaką przeżyli mieszkańcy. Za każdym razem, gdy nadchodziły ulewy, byli roztrzęsieni. Urzędnicy latami mówili im bajki.

Nie wystarczy funduszy

- Jeżeli Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej zadeklaruje, że wykona regulację Łubinki, to ja wtedy wykupię grunty pod tę inwestycję, ale nie wcześniej. Nie będę kupował i czekał dziesięć lat, aż RZGW zacznie działać - stwierdza Ryszard Nowak, prezydent Nowego Sącza.

Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej z Nowego Sącza takich deklaracji nie zamierza jednak składać.

- Od 2001 r. są gotowe plany inwestycji, ale działamy w oparciu o środki budżetowe, a te są niewielkie - rozkłada ręce Stanisław Lisak z RZGW, kierownik Zlewni Dolnego Dunajca.

Na razie nie wie jaki otrzyma budżet, więc trudno mówić o konkretach.

Koszt regulacji wskazanego odcinka ma zamknąć się w kwocie 2 mln zł. Problem w tym, że zanim znajdą się pieniądze rzeka może wyrządzić kolejne straty.

- Czujemy się obywatelami drugiej kategorii, których głos jest pomijany - mówi zrezygnowana Ewa Surówka.

Opowiada, że przez kilkanaście lat kolejni prezydenci miasta przyjeżdżali do nich, kiedy była powódź. Oglądali, współczuli i odjeżdżali.

Zapamiętała, że jeden nawet nie wysiadł z samochodu. Uznał, że ma nieodpowiednie obuwie. Mógłby się jeszcze ubrudzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska