W Małopolsce działa 139 punktów aptecznych. Wszystkie mogą być otwarte tylko przez kilka godzin dziennie. Od klasycznych aptek różnią się tym, że nie muszą zatrudniać magistrów farmacji, tylko techników. Do tej pory mogły sprzedawać wszystkie leki. Teraz jednak ministerstwo wprowadziło nową, znacznie okrojoną listę medykamentów, które mogą być dostępne w punktach.
- Nowe zasady spowodują, że niektórzy z nas splajtują. Sprzedaż w naszych punktach drastycznie spadnie - rozkłada ręce Małgorzata Jaworska, która prowadzi punkt apteczny w Janowicach koło Tarnowa.
Rozporządzenie wywołało akcję protestacyjną przedsiębiorców. Już zbierają podpisy pod apelem do Ministerstwa Zdrowia.
Przede wszystkim cierpią jednak pacjenci. Teraz muszą dojeżdżać do sąsiednich, większych miejscowości, by zakupić niezbędny lek. - To jakiś totalny absurd - nie kryje oburzenia z powodu rozporządzenia Anna Pałys, kierowniczka punktu aptecznego w Brzeziu (powiat wielicki). - Dlaczego ministerialnym urzędnikom przyszło do głowy zabraniać akurat nam sprzedaży popularnych specyfików, a stacjom benzynowym i supermarketom nie? - zastanawia się.
Jej punkt to jedyne miejsce w Brzeziu, gdzie można się zaopatrzyć w lekarstwa. Co robią odsyłani z kwitkiem mieszkańcy? - Jadą do Niepołomic lub Wieliczki, a to czas i dodatkowe koszty - wyjaśnia kierowniczka. - Czy ciężko chorzy i starsze osoby mają siły na dojazdy do sąsiednich gmin, by kupić gripex?
Pacjenci też się zastanawiają, jak sobie radzić w tej sytuacji. Czują się pokrzywdzeni przez urzędników. - Najpierw odebrali nam pocztę, teraz chcą ograniczyć działalność punktu aptecznego. Czy my jesteśmy gorsi? - pyta Florian Siedlik z podtarnowskiej Łękawicy, który do tej pory chwalił sobie, że wszystkie podstawowe leki może kupić na miejscu i nie musi po nie jechać kilkanaście kilometrów do Tarnowa.
Lekarze też nie są zachwyceni wprowadzeniem nowych zasad sprzedaży leków. Martwią się, że pacjenci będą zaniedbywać swoje zdrowie. Jak podkreśla Barbara Gniadek, lekarka z Janowic, ludzie ze wsi do miasta jeżdżą jedynie przy okazji. - Co z tego, że kupią antybiotyk za 3-4 dni i wówczas zaczną go zażywać, skoro w leczeniu najważniejszy jest czas? - zastanawia się.
Urzędnicy z Ministerstwa Zdrowia, do których już dotarły sygnały od zaniepokojonych właścicieli punktów aptecznych, zdecydowali się przejrzeć jeszcze raz nową listę. Marek Twardowski, wiceminister zdrowia, w specjalnym komunikacie poinformował, że trwają prace nad nowelizacją rozporządzenia.
- Nowelizacja zostanie wykorzystana do skorygowania zgłoszonych błędów, które znalazły się w wykazie leków - kwituje Twardowski.