Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Mam nadzieję, że mnie nie złapią i nie wywiozą". Rozmowa z mieszkańcem ukraińskiego Chersonia. Tak wygląda życie pod rosyjską okupacją

Arkadiusz Bar
Arkadiusz Bar
Antyrosyjski protest na ulicach Chersonia
Antyrosyjski protest na ulicach Chersonia Maksym
- Wyjście do sklepu przypomina polowanie na żywność. Ludzie z rozpaczy łowią ryby w rzekach, brakuje leków. W tym samym czasie okupanci chodzą po domach i wywożą „potencjalnie niebezpiecznych” w głąb Rosji. Niektórych zapewne mordują - mówi nam Maksym (ze względów bezpieczeństwa nie podajemy nazwiska naszego rozmówcy), mieszkaniec zajętego przez Rosjan ukraińskiego Chersonia. Przeczytajcie, jak wygląda życie pod rosyjską okupacją.

Jak wygląda codzienność w Chersoniu? Można poruszać się swobodnie po mieście?
- Na ulicach jest pełno rosyjskiego wojska, które cały czas zmienia pozycje. Ciężko przewidzieć, kiedy trafi się na agresywnych żołnierzy. Niektórzy z nich to chyba „bojownicy” na siłę zaciągnięci z Donbasu. My wychodzimy z domów jedynie wówczas, kiedy jest to konieczne i przemieszczamy się tylko po swojej dzielnicy. Nie spacerujemy dla przyjemności. To zbyt niebezpieczne. Rosyjscy żołnierze zatrzymują nas, obywateli Ukrainy, którzy teoretycznie mogliby walczyć przeciwko Rosji. Dlatego też ja wychodzę do miasta średnio raz na dwa dni, by znaleźć w sklepach najbardziej potrzebne rzeczy i wracam do domu. Wstajemy zwykle dość późno, bo w nocy jest niebezpiecznie i pilnujemy mieszkania, aby nikt się nie włamał.

Jak wygląda sytuacja z zaopatrzeniem. Wszystko można kupić, czy jest z tym problem?
- Niestety, sytuacja jest bardzo ciężka. Wiele sklepów i aptek jest rozkradzionych przez rosyjskich okupantów. Brakuje wielu leków i środków higieny. W aptekach można znaleźć, i to rzadko, tylko podstawowe preparaty. Przede wszystkim brakuje antybiotyków i specjalistycznych leków.

A żywność? Szlaki dostaw są zerwane.
- Do Chersonia nie docierają też konwoje humanitarne. Orki, bo tak nazywamy rosyjskie wojska, blokują transporty z pomocą idące z północy i zachodu Ukrainy. Niezwykle ciężko jest znaleźć produkty mięsne, jajka czy mleko. Ja akurat jestem wegetarianinem i okazało się, że na wojnie jest to przydatne, gdyż najłatwiej jest kupić warzywa i owoce. Cierpimy na niedobór praktycznie wszystkich niezbędnych do życia produktów. W zapewnieniu żywności bardzo pomaga rzeka. Dużo ludzi zaczęło łowić ryby, to często jedyna możliwość, aby zjeść coś konkretnego. Wyjście do sklepu bardziej przypomina polowanie niż zwykłe zakupy, znane z czasów przedwojennych.

Rozumiem, że przemysł i usługi nie funkcjonują?
- Cóż, większość firm i instytucji nie funkcjonuje. Otwarte są niektóre sklepy spożywcze, targi i wybrane apteki. Na nielicznych działających stacjach benzynowych można kupić w tej chwili tylko diesla. Benzyna, jeśli się pojawi, jest dostępna jedynie dla straży pożarnej i karetek. Co ciekawe, otwartych jest za to wiele kawiarni, gdyż dla Ukraińców kawa to świętość. Kawiarnie to zresztą jedyne miejsce, które daje chociaż odrobinę poczucia normalności. Żyjemy w ciągłym stresie. W każdej chwili może stać się nam coś złego.

Nic dziwnego. Na filmach, które udostępniasz na swoim Instagramie, często słychać odgłosy wybuchów.
- Strzały i wybuchy ostatnimi czasy słychać niemal bez przerwy. Może to dziwnie zabrzmi, ale trochę przyzwyczailiśmy się do nich i nawet możemy spać. Najbardziej boimy się tego, że Rosja według swojej tradycji będzie prowadzić ostrzał Chersonia artylerią i będą mówić, że to Ukraińcy strzelali.

Telefonia komórkowa i internet działają, ale czy macie dostęp do ukraińskich i zagranicznych mediów, w tym do radia i telewizji?
- Nie mamy dostępu do ukraińskich czy zachodnich mediów. Telewizję i radio mamy tylko rosyjskie, przepełnione propagandą. Z internetem też są problemy, na szczęście Ukraina udostępniła roaming krajowy, którego nie udaje się zagłuszyć rosyjskim wojskom i mamy teraz w telefonach dostęp do sieci. Taka sytuacja występuje w Chersoniu, ale w mniejszych miejscowościach czy wsiach jest dużo gorzej. Czasem nawet nie ma dostępu do prądu i bieżącej wody! Sytuacja jest więc dramatyczna.

W zachodnich mediach można spotkać się z informacjami, że rosyjskie wojsko rozdaje propagandowe ulotki, których celem jest przekonanie do przejścia na stronę rosyjską. Spotkałeś się z takimi akcjami?
- Z ulotkami się nie spotkałem. Rosyjska propaganda działa za to mocno w mediach i w aplikacji Telegram. Wyświetlają dużo fake newsów i zachęcają do przejścia na stronę Rosji. To jednak nie koniec. Rosjanie dają wybranym emerytom po 10 000 rubli (około 480 zł), które ci od razu wymieniają na hrywny. Rozdają także tak zwaną pomoc humanitarną, którą przyjmują tylko starzy, schorowani ludzie albo bezdomni. To wszystko wygląda jak teatr jednego aktora, realizowany dla potrzeb rosyjskiej propagandy. Nagrywają filmiki i emitują później w mediach pokazując, jak rzekomo troszczą się o ludność. W rzeczywistości ich „pomoc” jest marginalna i w żaden sposób nie poprawia naszej sytuacji.

Sztab Generalny Ukrainy ostrzega, że Rosja będzie chciała przeprowadzić sfałszowane referenda na okupowanych terytoriach. Okupanci liczą, że większość mieszkańców opowie się za chęcią przyłączenia do Rosji. Twoim zdaniem jest zagrożenie, że tak się stanie?
- Moim zdaniem Rosja nie zrobi żadnego, nawet sfałszowanego referendum. Wiedzą, że scenariusz krymski u nas się nie uda. 97 proc. mieszkańców Chersonia i okolic nie chce nawet słyszeć o przynależności do Rosji. Margines społeczeństwa, który ma inne zdanie, to głównie alkoholicy, bezdomni i może niewielki odsetek starszych ludzi. Naprawdę, nikt trzeźwo myślący nie chce żyć w rosyjskim szambie.

Mimo że Chersoń jest jednym z pierwszych miast okupowanych przez siły rosyjskie, mieszkańcy wciąż organizują antyrosyjskie protesty. Byłeś na kilku. Jak reaguje wojsko?
- Na początku nie reagowali agresywnie. Oddawali tylko strzały w powietrze. Po dwóch tygodniach protestów jednak nie wytrzymali i zaczęli strzelać także w ludzi. Zrobiło się bardzo niebezpiecznie.

Istnieje możliwość ucieczki z miasta? Wyjechania z Chersonia w głąb Ukrainy?
- Wcześniej raz na jakiś czas można było, ale tylko w jedną stronę. Powrót był niemożliwy. Teraz nie ma takiej możliwości, gdyż na północ od miasta trwają ciężkie walki.

Wspominałeś, że rosyjskie wojsko wchodzi do prywatnych mieszkań i nakazuje pokazać dokumenty. To wciąż rzeczywistość?
- Tak, nic się nie zmieniło. Rosyjskie wojsko chodzi nie tylko po mieszkaniach w Chersoniu, ale po całym obwodzie, też po wsiach. Szukają ukrywających się wojskowych, byłych wojskowych, ale także wszystkich osób, które w ich ocenie mogą być niebezpieczne, czyli aktywnie wspierać Ukrainę. Gdy kogoś pojmą, wywożą na Krym, do Donbasu lub Rosji. Najprawdopodobniej niektórych zabijają, a niektórych przeznaczają na wymianę jeńców. Wszyscy się tego boją. Ja też, gdyż uczestniczyłem w niejednym antyrosyjskim proteście i jestem lokalnym aktywistą. Mam jednak nadzieję, że mnie nie złapią i przeżyję okupację.

A jakie jest morale mieszkańców? Wierzycie, że armia ukraińska odbije miasto?
- Oczywiście! Wszyscy w to wierzą. Chersoń jest w otoczeniu wojska ukraińskiego i mamy nadzieję, że już niebawem wróci do Ukrainy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska