
Góry mamią turystów
Na Czerwonych Wierchach coś człowieka ciągnie w przepaść, na Iwaniackiej Przełęczy wodzi po ścieżce i nie chce wypuścić do świata, na Gołym Wierchu straszy - mówi góralskie przysłowie, a jak jest naprawdę?
Tatry Zachodnie są wyjątkowo zdradliwe. Zimą tworzą się w tym rejonie nawisy śnieżne. Człowiek myli je z granią i spada razem ze śniegiem. Jesienią bardzo łatwo tam zjechać po śliskich trawach prosto w przepaść.
A to wodzenie? Nie ma na to jak na razie żadnych naukowych dowodów. Jednak Tatry są zarówno piękne, jak i tajemnicze. Nie wiadomo, co czyha na wędrowców.

Promieniowanie -
W Dolinie Białego, małej, reglowej dolince położonej tuż nad Zakopanem, w latach 50. XX wieku wydobywano rudę uranu.
Dolina była wtedy pilnie strzeżona przez radzieckich żołnierzy. Do dziś w sztolni występuje wysokie stężenie promieniotwórczego radonu.
Wielu górskich turystów ciekawych, co znajduje się na strzeżonym terenie, zapuszczało się w rejon Doliny Białego, do dawnych sztolni i umierało na skutek wysokiej promieniotwórczości. Do dziś zbyt długie przebywanie w sztolni mogłoby być szkodliwe dla zdrowia. Dlatego została ona zamknięta.

Czarny motyl
Jeden z górskich przesądów mówi, że czarny motyl przecinający twą drogę wróży rychłą śmierć, lub mówi o tym, że ktoś teraz kona gdzieś w górach.
Gdy jedna z osób zobaczyła w Tatrach czarnego motyla, w tym samym czasie na Zamarłej Turni został rażony piorunem taternik. W ciężkim stanie został przewieziony do szpitala gdzie zmarł.

Próżnia
Jedną z największych tajemnic Tatr jest śmierć rodziny Kaszniców i ich „przewodnika”.
To się zdarzyło dokładnie 3 sierpnia 1925 roku. Rodzina Kaszniców: 46-letni Kazimierz Kasznic, wiceprokurator Sądu Najwyższego w Warszawie, jego żona Zofia, 12-letni syn Wacław, wyszli z Chaty Tery’ego w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich, by przez Lodową Przełęcz dotrzeć do Łysej Polany.
Szedł z nimi także 21-letni taternik Ryszard Wasserberger, który obiecał sprowadzić ich bezpiecznie z Lodowej. Wyczerpani krańcowo, bo pogoda załamała się, zaczął wiać silny wiatr i padać deszcz ze śniegiem – zatrzymali się pod Jaworowymi Szczytami. Usiedli. Kasznicowa dała im się napić po kieliszku koniaku. A oni wszyscy, po kolei, zaczęli umierać. Trzej mężczyźni zmarli w ciągu 15 minut. Kobieta niemal przez trzy dni przesiedziała przy zwłokach, a potem w zupełnie dobrej formie zeszła na Łysą Polanę.
Było dochodzenie, podejrzewano Kasznicową, że ich otruła koniakiem, szczególnie że butelka po koniaku jako dowód koronny – zaginęła. Były też podejrzenia, że ktoś podarował prokuratorowi zatruty koniak. Sekcja zwłok wykazała, że wszyscy trzej zmarli na skutek obrzęku płuc i porażenia akcji serca. Ale jaka była przyczyna, tego do dziś nie wiadomo.
Jedni zapewniali, że była to dobrze zaplanowana zbrodnia, inni uważali, że zaszły tam dziwne zjawiska. Powoływano się przy tym na podobne wypadki, do jakich doszło w Tatrach.
Inny przypadek: pięciu grotołazów w drodze do jaskini w Kominiarskim Wierchu zdecydowało odpocząć. Z nieznanych do dziś przyczyn w ciągu pół godziny dwóch z nich, choć nie byli wyczerpani, zmarło. Trzem nie stało się nic.
Jedna z hipotez zakładała, że zarówno Kasznicowie, jak grotołazi znaleźli się w próżni. To nie wiadomo dlaczego przeżyła Kasznicowa i trzej grotołazi.