- Przed meczem Polska - Litwa otrzyma Pan podziękowania od Polskiego Związku Piłki Nożnej za występy w reprezentacji Polski. Czyja to była inicjatywa?
- To wyszło od prezesa Zbigniewa Bońka i szefa departamentu ds. mediów i komunikacji PZPN Janusza Basałaja. Obaj uznali, że skoro kadra gra na stadionie Wisły, to będzie najlepszy moment na taką uroczystość. Jest mi bardzo miło, że do czegoś takiego dojdzie akurat w takim miejscu, które tyle dla mnie znaczy.
- Mecz z Litwą będzie dla polskiej kadry pożegnalnym występem przed startem w Euro 2016. Czego spodziewa się Pan po polskiej drużynie na tym turnieju, bo wiele osób mówi, że tak silnej reprezentacji dawno nie mieliśmy?
- I ja również podzielam to zdanie. Uważam, że Polacy zagrają w finale! Nie będę ostrożny w swoich przewidywaniach, bo nasi piłkarzy pokazali w eliminacjach i meczach towarzyskich, że są dzisiaj bardzo mocni. Uważam, że Polacy przejdą grupę bez żadnych problemów, a później dojdą do finału. Po to jadą do Francji, żeby zrobić wynik, a dlaczego nie myśleć o tym najlepszym.
- Stawia Pan dość odważne tezy. To z Pańskiej strony urzędowy optymizm, czy opiera Pan swoje przekonania na tym, że dochowaliśmy się wreszcie piłkarzy klasy światowej, taki jak Robert Lewandowski czy Grzegorz Krychowiak?
- Jak nie mieliśmy takich piłkarzy, to wszyscy mówili, że wyjście z grupy to obowiązek, a może nawet jakiś ćwierćfinał uda się wywalczyć. Teraz, gdy mamy tak dobrych zawodników, to wszyscy są ostrożni i zakładają, że wyjście z grupy powinno być celem minimum. A ja uważam, że wyjście z grupy to nie powinien być żaden problem przy takiej reprezentacji. Mamy rzeczywiście piłkarzy światowej klasy. Mamy trenera, który na każdym kroku udowadnia, że oglądał wszystko, co istotne w polskiej piłce w ostatnich dwudziestu latach i przede wszystkim wyciągnął wnioski z błędów, jakie w tym okresie były popełniane, przede wszystkim przy powołaniach i już w turniejach. Mam nadzieję i życzę trenerowi Nawałce, żeby miał wszystkich we Francji do dyspozycji i gotowych do walki.
- Pan z trenerem Adamem Nawałką pracował w Wiśle kilkanaście lat temu. On już wtedy był takim perfekcjonistą?
- Już wtedy dbał o detale, choć w Wiśle trener Nawałka prowadził mnie dość krótko. Zdobyliśmy jednak razem mistrzostwo Polski. Myślę, że był wtedy trochę innych szkoleniowcem niż obecnie, bo też nieco inne to były czasy i inne stosunki panowały w drużynach piłkarskich. Teraz jest na pewno lepszym trenerem, musi radzić sobie z różnymi charakterami, co w takiej drużynie, jak reprezentacja jest dużą sztuką. Zwłaszcza jeśli grają w niej piłkarzy klasy światowej. Odnoszę wrażenie, że Adam Nawałka świetnie sobie z tym radzi, co pewnie jest też efektem doświadczeń, jakie zbierał przez szereg lat pracy w klubach.
- A fakt, że on sam był bardzo dobrym piłkarzem, uczestnikiem mistrzostw świata, ma Pańskim zdaniem znaczenie w budowaniu autorytetu trenera w szatni reprezentacji?
- Zdecydowanie ma to znaczenie. Trener Nawałka potrafił znaleźć wspólny język ze wszystkimi piłkarzami. W tej kadrze jest chyba tylko jeden zawodnik, który może sobie pozwolić na nieco więcej niż reszta i jest praktycznie nie do ruszenia. Chodzi oczywiście o Roberta Lewandowskiego. Nie ma jednak chyba trenera na świecie, który robiłby „pod górę” swojemu najlepszemu piłkarzowi. Selekcjoner podszedł do tego bardzo rozsądnie, budując drużynę wokół Roberta i chwała wszystkim, że podporządkowali się takiemu układowi, bo on funkcjonował w eliminacjach znakomicie.
Relacja, wywiady, komentarze na stronie www.dziennikpolski24.pl