W meczu przeciwko Chełmkowi, wygranym na własnym boisku 6:3, będącym derbami powiatu oświęcimskiego, wykonał pan strzelecką normę, zdobywające jedną z bramek. Ile goli jest już na osobistym koncie po półmetku jesieni?
To było moje dziewiąte trafienie. Statystycznie zatem wszystko jest w porządku. Wypada jedna bramka na mecz.
Ale gole jesienią w pana przypadku rozkładały się różnie. Jest już na koncie jakiś hat-trick?
Nie. Trzech goli w jednym meczu nie udało się jeszcze zdobyć. Mam jednak na koncie trzy dublety, czyli podwójne trafienia. W trzech innych meczach zaliczyłem po jednym golu. Zatem – tylko w trzech potyczkach - nie udało mi się wpisać na listę strzelców.
W ostatnich trzech latach, w okręgówce, przyzwyczaił pan kibiców do strzelania ponad 30 goli na sezon. Jakie są plany na wyższym szczeblu rozgrywkowym?
Nie ukrywam, że założyłem sobie „trójkę” z przodu. Jeśli będę strzelał w każdym meczu jednego gola, wypełnię plan. Wiadomo jednak, że czasem nie uda się trafić, a w innych meczach można się pokusić o kumulację. Przecież w klasie okręgowej potrafiłem strzelić pięć goli w jednym spotkaniu. Wszystko zatem jest możliwe. Trzy sezony temu miałem na koncie 34 gole, potem 39, a w minionym, 2021/22, uzbierało się ich także 34. Zatem to, co udałoby się ustrzelić ponad „trzydziestkę”, będzie wartością dodaną. Wiadomo, że do realizacji planów potrzebne jest przede wszystkim zdrowie. Oby go nie zabrakło.
W okręgówce zachodniej Małopolski był pan postacią znaną. Czy w wyższej lidze długo trzeba będzie wyrabiać sobie dobrą markę?
Myślę, że w dobie internetu nawet w rozgrywkach regionalnych szybko można zdobyć wiadomości o przeciwniku. Wiadomo, że z rywalami spod Krakowa czy Olkusza, w okręgówce, w ostatnich latach, nie graliśmy. To dlatego miło mi było słyszeć na boisku, jak po zdobyciu dwóch goli w wygranym meczu przeciwko Błękitnym Modlnica, trener rywali pokrzykiwał na swoich zawodników, że uczulał ich przecież na „dziesiątkę”. Z takim numerem właśnie gram. Po zdobyciu przeze mnie dwóch goli, na 2:1 i 3:1, zdjął jednego ze swoich obrońców, który mnie nie upilnował. Sława – że tak powiem – ma jednak drugie, bolesne oblicze. Rywale, chcąc ograniczyć zagrożenie z mojej strony, nie przebierają w środkach. Jak człowiek dostanie kilka kopniaków w plecy, czy zostanie „poczęstowany” łokciem, to trzeba mocno zacisnąć zęby. Sędziowie nie zawsze odgwizdują przewinienia, zarzucając mi próbę wymuszenia faulu. Lepiej nie upominać się o swoje, bo można przypadkiem powiedzieć o jedno słowo za dużo, a to może skutkować przymusowym odpoczynkiem od kilku spotkań. Trzeba dumę schować głęboko do kieszeni. Robię zatem swoje, a że siłą Niwy jest kolektyw, bo inni doświadczeni piłkarze także strzelają gole, a i młodzież nie odpuszcza, stąd jesteśmy na szczycie tabeli.
Dla pana V liga nie jest niczym nowym. Podobny układ rozgrywek w Małopolsce funkcjonował kilkanaście lat temu. Czy można jakoś porównać ligi z obu tych epok?
Myślę, że teraz jest większa kultura na boisku niż przed laty. Teraz bardziej gra się w piłkę, jest sporo taktyki, a wcześniej futbol był raczej bardziej atletyczny. Przed laty, poznając piątą ligę, wchodziłem w dorosłe granie. Dużo biegałem, czasem zupełnie niepotrzebnie. Teraz, mając już spore doświadczenie, biegam mniej, ale - proszę mnie nie zrozumieć - że leniuchuję na boisku. Po prostu w bardziej oszczędny sposób potrafię wykonać tę samą pracę, na którą kilkanaście lat temu musiałem nieustannie biegać. Poza tym, zaczynam też pracować na kolegów. W meczu przeciwko Chełmkowi wypracowałem kolegom cztery gole. To wynik lepszy niż w mojej całej dotychczasowej przygodzie z futbolem (śmiech).
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Rynek w Kętach zmieniał oblicza. Zawsze był najważniejszym placem miasta. Zdjęcia
- 65 lat temu na ulice Oświęcimia wyjechały pierwsze autobusy MZK
- Droga za miliard złotych. Ruszyła budowa S1 między węzłem Oświęcim a Dankowicami
- Karp pod różnymi postaciami był królem tej imprezy!
- Uroczystości w Bulowicach z okazji 200-lecia kościoła św. Wojciecha
Maleje liczba kredytów mieszkaniowych
