- Zakazałam Marszu Niepodległości, decyzję podpisałam osobiście. Konsultowałam ją z prezydentem elektem Rafałem Trzaskowskim - przyznała w środę popołudniu Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Jako główny powód decyzji prezydent wymieniła m.in. bezpieczeństwo. - Przy obecnych kłopotach policji trudno uwierzyć, że uda się jej zapewnić bezpieczeństwo - oceniła. Mówiła też o historii „zarówno Polski, a w szczególności Warszawy”. - Warszawa dość już wycierpiała przez agresywny nacjonalizm - stwierdziła. Jednym z argumentów były też kwestie prawne. - W czerwcu skierowałam pismo do ministra (spraw wewnętrznych i administracji) Joachima Brudzińskiego w sprawie wspólnego zabezpieczania uroczystości organizowanych w Warszawie 11 listopada. Pismo to zostało kompletnie zignorowane, nie odezwał się do mnie minister - mówiła Gronkiewicz-Waltz.
- Przez rok nie sporządzono aktu oskarżenia dotyczącego wydarzeń na marszu niepodległości w 2017 roku. Chociaż prokuratura - co wiemy z prasy - dysponuje opinią biegłego o zakazanych ideologiach na marszu - podkreśliła prezydent. - Uważam z całą odpowiedzialnością, że nie tak powinno wyglądać stulecie odzyskania przez państwo polskie niepodległości. Stąd moja decyzja o zakazie marszu - podsumowała Gronkiewicz-Waltz.
Niespodziewana decyzja wywołała falę komentarzy. Wiele osób i środowisk zapowiadziało, że mimo zakazu marsz się odbędzie. „Hanna Gronkiewicz-Waltz sprawiła, że Marsz Niepodległości w 100-lecie jej odzyskania będzie miał rekordową frekwencję” - stwierdził Maciej Wąsik, zastępca ministra-koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego.
Organizatorzy wydarzenia, stowarzyszenie Marsz Niepodległości, jeszcze w środę mieli odwołać się od decyzji prezydent do sądu. Jeszcze przed ogłoszeniem decyzji o zakazie doszło do spotkania policji z organizatorami marszu. „Przedstawiciel miasta uciekł z niego po 10 minutach gdyż został „pilnie wezwany”. Skoro miasto nie było zainteresowane spotkaniem to jak może wiedzieć o zabezpieczeniu marszu?” - stwierdził Witold Tumanowicz, współorganizator wydarzenia.
Wielu prawników zwraca uwagę, że doszło do naruszenie art. 57 Konstytucji w którym czytamy, że „każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich”.
Do sprawy odniosła się Komenda Stołeczna Policji. „Nie było żadnych rozmów ze strony Prezydent m. st. Warszawy z Komendantem Stołecznym Policji odnośnie zakazania Marszu Niepodległości. Nie było żadnych pytań odnoście zabezpieczenia marszu z naszej strony. Informacja ta jest dla nas ogromnym zaskoczeniem” - podkreślono.
W środę późnym popołudniem doszło do spotkania prezydenta i premiera ws. decyzji prezydent Warszawy.
Marszu zakazano również we Wrocławiu
Prezydent Wrocławia podjął decyzję o wydaniu zakazu organizacji Narodowego Marszu Niepodległości. Marsz na najbliższą niedzielę zapowiadały we Wrocławiu środowiska narodowe. Na czele manifestacji miał stanąć były ksiądz Jacek Międlar. W środę organizator marszu złożył w Sądzie Okręgowym odwołanie od decyzji prezydenta Rafała Dutkiewicza zakazującej tej manifestacji. Sąd ma 24 godziny, żeby odwołanie rozpoznać. Jego z kolei postanowienie będzie można zaskarżyć do Sądu Apelacyjnego, który będzie miał kolejne 24 godziny na zbadanie sprawy. Najpóźniej w sobotę dowiemy się czy marsz będzie legalny czy nie. (MG)
POLECAMY: