Porzucili pracę, studia, jeden z nich nawet ukochaną dziewczynę, z którą planował mieć gromadkę dzieci. Wszystko po to, aby włożyć pokutne szaty i zacząć zupełnie nowe, duchowe życie.
Grupa młodych mężczyzn przebywa teraz w Zgromadzeniu Księży Misjonarzy Saletynów w Dominikowicach, gdzie próbują się upewnić, czy ta droga to ich powołanie. W ciągu sześciu lat, odkąd działa tzw. postulat, 50 mężczyzn odbyło tutaj przygotowanie do życia zakonnego.
Dawid przyjechał do Dominikowic z Proszówek niedaleko Bochni. Od dziecka był ministrantem, potem lektorem w tamtejszym kościele. Saletynów poznał wiele lat temu i wtedy właśnie po raz pierwszy pomyślał o kapłaństwie. Ta myśl towarzyszyła mu też przez gimnazjum. W liceum priorytety się zmieniły. - Miałem wiele koleżanek, a nawet dziewczynę. Planowałem, że kiedyś założę rodzinę - opowiada.
Zaczęły się studia, myśl o kapłaństwie odeszła, ale nie trwało to długo.- Po dwóch latach Pan Bóg stwierdził, że dłużej już na mnie nie będzie czekał. W trakcie jednej z mszy świętej przewrócił moje dotychczasowe życie do góry nogami - opowiada Dawid. Stało się to w ubiegłym roku podczas spotkania młodych w Dębowcu. - Teraz uczę się życia we wspólnocie, w rodzinie, tyle że zakonnej - opowiada o swoim powołaniu.
Najstarszy - Tadeusz - ma 27 lat. Pochodzi z Wołczyna koło Opola. Jest kucharzem, skończył technikum żywienia w Kluczborku. Jego siostra jest zakonnicą na Słowacji. - Przyglądałem się jej powołaniu, ale nie sądziłem, że i mnie dotknie palec Boży. Najpierw byłem w wojsku w saperach w Brzegu, potem pracowałem jako kierowca i operator maszyn - opowiada.
Rok temu w Krakowie po raz pierwszy poznał księży saletynów na „przypadkowej” mszy świętej. Coś popchnęło go na dni otwarte do ich seminarium w Krakowie. - Koledzy w moim wieku mają żony i dzieci, a ja dopiero teraz odkryłem, że chcę zostać księdzem - dodaje.
Łukasz to góral spiski, koledzy mówią o nim „spiszak”. Pochodzi z Łapsz Wyżnych. - Ja pod skrzydłami saletynów jestem właściwie od urodzenia - śmieje się. - Jestem z parafii saletyńskiej, tam zostałem ochrzczony - mówi.
W swojej miejscowości przez kilkanaście lat był ministrantem i lektorem. Wiedział o saletynach wszystko, przez lata obserwował codziennie ich życie. - Z zawodu jestem kucharzem, ale księdzem pragnąłem zostać od dziecka. Jedno drugiego nie wyklucza, a jak kiedyś trafię na parafię, w której nie będzie gosposi, to sobie poradzę - mówi.
Poza Dawidem, Tadeuszem i Łukaszem od września do życia zakonnego w postulacie przygotowują się także Mariusz z Wir koło Świdnicy, Martin ze Słowacji i Stanisław z Mysłowic. - Formacja trwa rok. Jej celem jest pomoc kandydatom w rozeznaniu, czy Bóg wzywa ich do służby Kościołowi i światu jako misjonarzy saletynów - wyjaśnia dyrektor postulatu ks. Łukasz Soczek.
Postulanci poznają m.in. tajemnice objawienia Matki Bożej w La Salette oraz zasady życia w zgromadzeniu. Mają też obowiązki, których wcale nie jest mało. Dzień zaczyna się o 7 modlitwą i kończy modlitwą. O godzinie 22.30 przychodzi czas na odpoczynek.
- Jest czas na naukę, np. języka polskiego, angielskiego, muzyki czy gry na instrumentach, takich jak flet, gitara, organy - wyjaśnia socjusz ks. Łukasz Stachura, który pomaga w prowadzeniu grupy. - Postulanci mogą też bez problemu wychodzić poza dom i jechać np. do Gorlic. Robią zakupy w miejscowym sklepie. - Nie uchylają się od sprzątania, bo przecież przyszły kapłan musi dbać nie tylko o czystość swojego serca, ale i domu, w którym żyje - dodaje misjonarz Łukasz.