I jeśli nie wykopsamy go na Marsa, to za kilka lat obudzimy się z ręką w nocniku i wszyscy jak jeden mąż i jedna żona zatrudnimy się na etatach biedaków (nie licząc bankierów, bo oni zawsze spadają na cztery łapy - to dodałem już od siebie). Trochę mu nie wierzyłem, gdyż facet jest też gorącym orędownikiem pozostawienia religii w szkołach, co wespół w zespół trąciło mi PiS--owskim fundamentalizmem, ale w tej chwili jestem gotów ochoczo, choć bez radości, mu przyklasnąć. Oczywiście w sprawie PO, a nie religii, żeby była jasność.
Prognozowane sto miliardów złotych deficytu - a będzie pewnie o wiele więcej - robi wrażenie nawet na tak niewzruszonym cyniku jak ja. Nie trzeba mieć doktoratu z ekonomii, by uzmysłowić sobie, że Polskę będą wyciągać z długów jeszcze wnuki dzisiejszych dwudziestolatków.
Może bym to nawet jakoś przebolał, gdyby minister finansów Jacek Rostowski potrafił politykę rządu rozsądnie wytłumaczyć, a kopanie budżetowej czarnej dziury poprzeć wiarygodnymi argumentami. Lecz nie - on przychodzi do radia, półgębkiem wspomina o gigantycznym deficycie - który wprost należałoby nazwać katastrofą finansów publicznych - i z dezynwolturą oświadcza, że jego wielkość była od dawna znana i że nic strasznego się nie dzieje. Otóż nie była, otóż dzieje się. Słowem, ściema. Bardzo gruba ściema. Znowu.
W przededniu kryzysu PO nie ma jednak zamiaru zwalniać tempa w mydleniu narodowi oczu i wykorzystując nadchodzące wybory samorządowe, w najlepsze bije pianę dalej. Najważniejsza jest przecież pielęgnacja sondażowych słupków, co by nagle nie oklapły, więc pompuje się w nie kit wymieszany z viagrą. W Krakowie platformersi mają genialny plan wywołania sztucznej erekcji wyniku wyborczego i obiecują metro oraz grube miliardy na inwestycje. Od kogo wezmą? Od Rostowskiego? Pomysłowe - facet wie, jak się zadłużać.
Tak, zbudujmy metro! Zbudujmy centrum lotów kosmicznych! Fabrykę latających dywanów albo replikę Taj Mahal! Pal sześć, że Polska niedługo będzie jak emerytka, która wpada w spiralę kredytów. Najważniejsze jest utrzymanie w społeczeństwie przekonania, że coś robimy i że nawet wiemy co.
Ronald Reagan mawiał, że politycy mają skłonność do myślenia o najbliższych wyborach, a nie o następnych pokoleniach. To prawda i dlatego politykami gardzę niezależnie od tego, czy z lewa są, czy z prawa, czy ze środka.
W Polsce, w której od lat kilku propagandę sukcesu uprawia się w większym wymiarze niż za Gierka, a poważnych reform było/jest jak na lekarstwo, inteligentni ludzie powinni być anarchistami i kontestować politykę oraz polityków en bloc. Na razie bowiem wszyscy dajemy się wpuszczać w kanały drążone przez speców od wizerunku i nie mamy pojęcia, co tak naprawdę w trawie piszczy. Zaczynam się obawiać, że to bieda.
Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Zobacz, jak wygląda prawda o kryminalnej Małopolscekryminalnamalopolska.pl
60 tysięcy złotych do wygrania.Sprawdź jak. Wejdź nawww.szumowski.eu