Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyznom ku przestrodze

Przemek Franczak
Mężczyźni wszystkich województw, łączcie się. On (ona, ono, nie wiem jak to się odmienia) idzie po was. Jest zdradziecki i podstępny. Wiem coś o tym, bo ja potwora dżender, tę wszystkoniszczącą Mechagodzillę współczesności, wpuściłem do domu tak na oko (nie mylić z tym księdzem) z dziesięć lat temu, kiedy ksiądz Oko (można mylić z tym księdzem) jeszcze wiernych dżenderem w kazaniach nie straszył.

Ba, pewnie nawet o nim nie słyszał. Ta złowroga ideologia rozsiadła się u mnie na kanapie i za cholerę pójść nigdzie nie chce, czyniąc z mego niegdyś beztroskiego życia nierealne, coraz bardziej zacierające się wspomnienie. Co będę strzępił język po próżnicy: wstyd by mi było przed moimi pradziadami, którzy łamali podkowy i potrafili udami zdusić wierzchowca, gdyby zobaczyli, jak żałosny i niemęski żywot pędzi ich zstępny.

Co prawda w sukienki na razie się nie przebieram, nie brałem tego nawet pod uwagę, ale wsłuchując się w światłe wywody ekspertki w dżenderowej kwestii posłanki Kempy, lękać się zacząłem, że to jednak nieuniknione. Pocieszam się tylko tym, że moja żona nosi znacznie mniejszy rozmiar.

Problem dżender w moim życiu pojawił się wraz nią (żoną, nie posłanką Kempą, choć z drugiej strony teraz wcale nie jestem pewien kolejności). No i dziećmi. Zamiast upijać się do nieprzytomności na pępkówkach, siedziałem jak ten głupek przy porodach, bo to podobno wzmacnia, phi, małżeńską wspólnotę. Zamiast upijać się do nieprzytomności na kolejnych pępkówkach, przewijałem, tuliłem, zabawiałem, usypiałem, po nocach wstawałem (tego, dżenderyści, darować wam nie mogę). Żonie, nie dość że w ogóle nie wolno jej bić, trzeba było pozwolić realizować się zawodowo i podzielić się z nią domowymi obowiązkami, przy czym ciągle wydaje mi się, że ja mam ich więcej. Zamiast polegiwać na kanapie przed telewizorem, kląć na polityków lub ruszać nóżką w rytm Polo TV, robię pranie i je wywieszam, co jest zajęciem skrajnie irytującym, bo ciągle trzeba schylać się po te cholerne skarpetki spadające ze sznurków.

Zamiast patrzeć tępym wzrokiem z balkonu na przejeżdżające samochody, muszę czasem gotować obiady, a nawet piec chleby oraz ciasta, a nie zdajecie sobie sprawy, jak łatwo robiąc krem zwarzyć masło. Zamiast oglądać w klubie go-go tańce na rurze, czytam dzieciom bajki na dobranoc. Zamiast drzemki - odrabianie lekcji. O myciu klozetu nie wspomnę. No i najgorsze: zamiast upijać się do nieprzytomności z kolegami, pijam z żoną wieczorami wino. I to z kieliszków!

Tak, ten dżender naprawdę jest przerażający i niesprawiedliwy.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska