Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miał zabić siebie. Zabił kolegę

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
26-letni Konrad S. przed południem 13 marca 2014 roku poważnie myślał o samobójstwie. Po południu tego dnia dokonał jednak zabójstwa. Sąd w Krakowie skazał go za to na 11 lat i 6 miesięcy.

Konrad S. wyszedł na strych, gdzie przerzucił sznur przez wystającą z sufitu belkę. Dłuższą chwilę zastanawiał się i doszedł do wniosku, że wtorek to jednak nieodpowiedni dzień na śmierć. A jaki dzień tygodnia jest najlepszy? Nie wiedział, więc uznał, że z zamachem na samego siebie lepiej jeszcze poczekać.

„Wszystko jest beznadziejne, życie nie ma sensu i nie warto się starać” - te myśli wracały jak bumerang. W głowie 26-letniego mężczyzny wszystko się kotłowało, złe emocje były natrętne. Chcąc się wyciszyć, Konrad wziął sześć tabletek uspokajających, które popił piwem. Wcześniej po takiej dawce robił się senny, ale tym razem to nie pomogło.

Incydent w sklepie
Już od pewnego czasu wiedział, że jego dziewczyna spodziewa się dziecka, ale dręczyło go pytanie, czy to on jest ojcem. Był zazdrosny i nie wierzył, że go nie zdradziła. Nie ufał, gdy zapewniała o wierności. Był załamany, nie wierzył też kolegom, że nie mają nic wspólnego z tą ciążą.

Zerwali na początku 2014 roku, ale to niewiele pomogło. Ból w sercu nie minął. Tamtego13 marca, we wtorek, Konrad naprawdę chciał się zabić. Już kiedyś próbował podcinać sobie żyły, ale został odratowany. Wydawało mu się, że powiesić się będzie dużo łatwiej i nikt mu nie przeszkodzi. Tym razem nie napisał listu pożegnalnego.

Jednak jakaś siła ściągnęła go ze strychu. Mężczyzna wrócił do mieszkania. Zabrał dwa noże i schował za pasek spodni. Rozglądał się, ale mijani na ulicy ludzie nie zwracali na niego najmniejszej uwagi. Jakby nie istniał.

Zajrzał do sklepu z alkoholem przy ulicy Mazowieckiej w Krakowie. Wziął butelkę piwa, papierosy i zapytał, czy są kamery. Gdy usłyszał przeczącą odpowiedź, wyszedł bez płacenia. Sprzedawczyni pobiegła za nim, by się opamiętał i dał jej 14 zł za zakupy. Pokazał nóż, więc odpuściła. Ze strachu nie odezwała się słowem.

Wyproszony z imprezy
Konrad błąkał się po mieście i nie wiedział, co z sobą począć. Spotkał znajomego Pawła i dał się zaprosić na imprezę do ich wspólnego kolegi Łukasza C. W mieszkaniu przy ulicy Sienkiewicza pili alkohol, żartowali. Byli jeszcze Magda i Dominik, w sumie pięć osób.

W pewnej chwili atmosfera stała się ciężka, gdy Konrad przyznał się, że obrabował sklep z piwa i paczki papierosów. Pokazał noże, które miał za paskiem.

Nie spodobało się to Łukaszowi C. Znali się z Konradem od pewnego czasu, nie było między nimi zatargów. O dwa lata starszy Łukasz był nawet kiedyś na urodzinach gościa, ale tym razem nie zamierzał tolerować takich wyskoków na swojej imprezie.

Podszedł do Konrada i wulgarnie zażądał, by ten wyszedł. Gość spełnił jego prośbę, ale po jakimś czasie wrócił. Pił wódkę, rozmawiał, kręcił się po mieszkaniu, oglądał noże w kuchni i znowu pokazywał swoje dwa, które cały czas miał za paskiem spodni.

Jeszcze raz przechwalał się, że dokonał rabunku w sklepie. Wtedy mocno zirytowany Łukasz chwycił go za rękę i wyprowadził na zewnątrz. Za nimi wyszła Magda, dziewczyna Łukasza.

Zaczęło się robić nerwowo. Magda i Konrad zaczęli się kłócić. Padały wyzwiska, rozmówcy podnosili głos. Łukasz starał się załagodzić spór, ale wtedy Konrad powiedział, że go zabije. Sięgnął po jeden z noży i zaczął nim wymachiwać.

- Co ty robisz? - zapytał Łukasz. Bez ostrzeżenia dostał dwa uderzenia ostrzem w klatkę piersiową. Ciosy były mocne, bo Konrad zadał je od góry.

Magda odprowadziła rannego do mieszkania. Tamowała mu krew, ale bezskutecznie. Karetka przewiozła Łukasza do pobliskiego Szpitala Wojskowego przy ul. Wrocławskiej. Na pomoc było jednak za późno. Mężczyzna zmarł o 21.35. Ostrze noża wniknęło na 14 cm w głąb ciała i uszkodziło mu serce.

Kolejny atak w sklepie
Konrad tymczasem oddalił się z miejsca tragedii. Nóż wyrzucił na jednej z pobliskich posesji. Poszedł do swojego mieszkania i stamtąd zabrał kolejny nóż. Tak uzbrojony wszedł do sklepu monopolowego przy ul. Kazimierza Wielkiego. Prosił o doładowanie telefonu, próbował znów ukraść piwo i nie chciał płacić. Doszło do przepychanki ze sprzedawcą. Konrad uderzył go głową w twarz i złamał mu nos. Po chwili wrócił i przeprosił za swoje zachowanie.

Gdy go zatrzymano na jednej z pobliskich uliczek, miał półtora promila alkoholu we krwi. Wskazał patrolowi, gdzie wyrzucił nóż, którym zabił Łukasza C. Przed prokuratorem, a potem w sali rozpraw przyznał się do winy. Zaprzeczał, by chciał zamordować znajomego, ale Sąd Okręgowy w Krakowie nie uwierzył w takie tłumaczenia. Zauważył, że przed atakiem Konrad groził koledze, że go zabije.

- Zamiar pozbawienia życia Łukasza C. oskarżony podjął nagle, pod pływem jednorazowego impulsu złej woli - dowodził sąd.

Bezpośrednim świadkiem zbrodni była dziewczyna zabitego. Z kilku metrów zajście obserwowały też dwie pracownice pobliskiego gabinetu okulistycznego. Opisały potem kłótnię trzech osób i moment, gdy „ten wyższy mężczyzna” zadał ciosy niższemu. Faktycznie, Konrad S. ma 185 cm wzrostu, a Łukasz C. nie miał takiej postury.

Przy wydawaniu wyroku sąd wziął pod uwagę, że Konrad S. był dwukrotnie karany. Na jego niekorzyść przemawiało i to, że zabił będąc pod wpływem alkoholu i pozbawił życia bezbronnego znajomego właściwie bez żadnego powodu.

Agresywny w stresie
Kluczowa była tu opinia biegłych, którzy zauważyli, że Konrad S. w sytuacjach trudnych słabo się kontroluje. Jest przy tym gwałtowny, impulsywny, nieadekwatnie reaguje na pewne bodźce i ma wysokie wskaźniki agresji. Gdy zadawał śmiertelne ciosy, stwierdzili biegli, był w pełni poczytalny

Obrona Konrada S. przekonywała, że mógł działać w obronie koniecznej, ale świadkowie nic nie wspominali o agresji ze strony Łukasza C. Wręcz przeciwnie, wskazywali, że to Konrad był stroną atakującą i dążącą do konfrontacji.

Pojawiły się spekulacje, czy jego stan umysłu i emocje mogły wywołać leki, które popił alkoholem. Biegli stwierdzili jednak, że to nie miało wpływu na jego zachowanie. Uznali, że powinien być po nich bardziej senny.

Eksperci podkreślali również, że Konrad może wchodzić w konflikty, których nie umie racjonalnie rozwiązać. Może się wtedy uciekać do zachowań nieakceptowanych społecznie. Tak właśnie było w tym przypadku.

Na wymiar kary w jego sprawie wpływ miały jednak liczne okoliczności łagodzące. Przyznał się do winy, współpracował z policją i wskazał miejsce ukrycia noża. Przeprosił też pokrzywdzonych, a matce zabitego Łukasza C. wysłał z więzienia list, w którym wyraził skruchę i żal za swoje zachowanie.

Matka wybaczyła
Kobieta mu wybaczyła i w bardzo emocjonalnym wystąpieniu na sali rozpraw przyjęła słowa przeprosin od zabójcy. - Nie sposób wyobrazić sobie większego humanitaryzmu jak wybaczenie matki - skomentował sąd.

Konrad S. w ostatnim słowie przed wydaniem wyroku jeszcze raz wyraził skruchę. - To, co zrobiłem, stało się, gdy byłem w głębokiej depresji. To ja miałem nie żyć, a nie Łukasz - mówił. Chciał dla siebie 10 lat więzienia, ale sąd uznał, że to zbyt łagodna kara i uznał go za winnego wszystkich trzech zarzutów. Za groźby karalne, uszkodzenie ciała pracowników sklepów monopolowych i zabójstwo Łukasza C. skazał go na 11 lat i 6 miesięcy więzienia.

Charakteryzując jego postawę życiową, w uzasadnieniu sąd dostrzegł, że Konrad S. prowadził pasożytniczy tryb życia, nie pracował, nadużywał alkoholu, a informacja o tym, że zostanie ojcem, spowodowała rozpad jego związku, zamiast mobilizować go do bardziej odpowiedzialnego życia.

Sąd poświęcił też kilka uwag na temat losu zabitego. Wyraził smutek i stwierdził, że Łukasz C. nie przypuszczał, że „niewinne spotkanie towarzyskie w jego domu zakończy jego krótkie życie”.

Wyrok jest prawomocny.

Dalej chce umrzeć
Konrad S. był już w więzieniu, gdy urodził mu się syn. Uznał go za swoje dziecko i w pełni zaakceptował. Nawet tak radosne wydarzenie nie odwiodło jednak mężczyzny od kolejnej próby samobójczej. Tym razem usiłował się powiesić w celi na sznurku od bluzy. W porę został odratowany.

Gdy wyjdzie na wolność, będzie musiał zapłacić 60 tys. zadośćuczynienia rodzicom Łukasza C. za krzywdę, jaką im wyrządził.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska