Janusz Mazurkiewicz już ponad rok odpracowuje swoje czynszowe zaległości, które ma wobec miasta. Zamiata ulice, sprząta klatki schodowe. Dzięki temu jego rodzinie nie grozi eksmisja.
- To była dla mnie jedyna szansa, by wyjść z kłopotów - opowiada. - Miałem już prawie 15 tysięcy długu i nie byłem w stanie tego spłacić, a nie chciałem ryzykować, że moja rodzina wyląduje na bruku. To praca jak każda inna, nie czuję się z tym źle - dodaje.
Wszyscy mamy prawie milion złotych zaległości
Gorliczanie mają setki tysięcy złotych zobowiązań czynszowych wobec miasta.
- Niestety zaległości ciągle się powiększają - stwierdza Łukasz Bałajewicz, wiceburmistrz Gorlic. - W ciągu tylko dwóch pierwszych miesięcy tego roku zwiększyły się o ponad 50 tysięcy i wynosiły 887 671,61 złotych.
Do wyegzekwowania tych zaległości urząd miejski ma całą paletę możliwych działań, oczywiście zgodnie z obowiązującymi przepisami.
- Na początku są wezwania do zapłaty, czy zawieranie ugód dotyczących rozłożenia na raty - relacjonuje wiceburmistrz. - Dajemy też dłużnikom szansę odpracowania zaległości. Po wyczerpaniu wszystkich możliwości jest już tylko występowanie na drogę postępowania sądowego - dodaje. Choć pieniądze mogliby odpracować, wielu nie chce się kiwnąć palcem. Eksmisji większość się nie boi. Inna postawa to wyjątek. Takim jest Janusz Mazurkiewicz.
Kiedy pojawiła się okazja, podwinął rękawy
- Gdy stanęła przede mną wizja eksmisji, to musiałem coś zacząć robić - tłumaczy pan Janusz. - Uznałem, że odpracuję zaległości. Zacząłem w tamtym roku, gdy moim mieszkaniem zarządzał GTBS.
Edward Igras, prezes Gorlickiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego uznał w ubiegłym roku, że skoro groźby nie pomagają, to może czas sprawę załatwić po dobroci. Zaproponował, że każdy, kto ma zaległości czynszowe i z powodu kłopotów finansowych nie potrafi ich uregulować, może je zniwelować, pracując na rzecz GTBS-u: - Byłem pewien, że chętnych nie będzie brakowało. Przecież to lepsze niż wizja sądu, komornika i w ostateczności eksmisji - zaznacza Igras.
Srodze się pomylił. Bo choć wysłał w miasto ponad pięćset wezwań do odpracowania długów, odpowiedziały mu... dwie osoby. - Nasza oferta pracy może nie była komfortowa, ale na pewno nie była upokarzająca - mówi Igras. Po prostu chodziło o sprzątanie kamienic, klatek schodowych, miasta. Tłumaczenia tych, którzy się podjęli, ale zaraz rezygnowali, były różne - że trzeba wcześnie wstawać, że osiem godzin to za długo, że zakwasy się robią.
Cała wypłata idzie na konto miasta
Od początku tego roku, po przejęciu zarządzania miejskimi zasobami mieszkaniowymi przez jeden z wydziałów urzędu miasta pan Janusz przeszedł pod skrzydła MZUK i teraz tam jest zatrudniony.
- Za swoją pracę nie dostaje na rękę nic , więc może to jest powód, że mało jest chętnych - mówi. - Zarabiam średnio około 1400 złotych, z tego opłacany mam bieżący czynsz, a to, co zostanie, idzie na poczet długu. Teraz została mi jeszcze jedna trzecia kwoty, która była rok temu - cieszy się.
Obecnie pracując w MZUK, zaległości odpracowuje dwie osoby.
- Na początku roku dostałem zapytanie z miasta czy znalazłbym u siebie miejsce dla takich osób - mówi Wojciech Drzymała dyrektor MZUK. - Zwłaszcza teraz na wiosnę mamy sporo takich prac, które mogą wykonywać osoby o niskich kwalifikacjach, więc się oczywiście zgodziłem - stwierdza.
Do dyrektora wpłynęło też zapytanie z miasta dotyczące kolejnego chętnego, by tak uratować się przed eksmisją. On również znajdzie zatrudnienie.
- Ich praca wygląda całkiem zwyczajnie - relacjonuje Drzymała.- Przychodzą na szóstą rano i wykonują zlecone mi zadania - dodaje.