Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Jagiełło zaraził miłością do gór kilka pokoleń taterników

Paweł Gzyl
Chociaż był nauczycielem polskiego, spełniał się ryzykując życie w górskich akcjach ratowniczych. Zamieszkał w Warszawie, ale często przyjeżdżał w Tatry. Michał Jagiełło zmarł wczoraj w Zakopanem.

Miesiąc temu Tatry były wyjątkowo groźne. Oblodzone szczyty nie zniechęcały jednak śmiałków do wspinaczki. I nie zabrakło ofiar - zginęło aż dwanaście osób. Apoloniusz Rajwa, wiekowy ratownik górski, z niepokojem spoglądał przez okno na ośnieżone szczyty. Nagle rozległ się dzwonek telefonu.

„Witaj, właśnie wracam z Błyszcza” - zabrzmiał w słuchawce energiczny głos Michała Jagiełło. „Co ty wyprawiasz? W taką pogodę wybrałeś się w góry?” - zapytał zdziwiony Rajwa. „Chciałem się sprawdzić. Mam doświadczenie i odpowiedni sprzęt. No i udało się!” - cieszył się Jagiełło. „No to dobry jesteś” - pogratulował koledze Rajwa.

Wczoraj przed południem doświadczony taternik dostał kolejny telefon. Tym razem głos w słuchawce obwieścił mu smutną wiadomość. Michał Jagiełlo w wieku 75 lat niespodziewanie zmarł w nocy z niedzieli na poniedziałek w Zakopanem.

- Jestem w szoku. Nic tego nie zapowiadało. Kiedy widziałem się z nim ostatnio, na nic się nie skarżył. Miał swoje lata, wiadomo, że w podeszłym wieku są różne problemy ze zdrowiem, ale nigdy bym nie pomyślał, że już nigdy więcej go nie zobaczę. Trudno mi to zrozumieć - powiedział nam Apoloniusz Rajwa.

Michał Jagiełlo odszedł w swym ukochanym mieście. Pracował tam nad uzupełnieniem dziewiątej edycji swej legendarnej książki - „Wołanie w górach”. Miejmy nadzieję, że zdążył zostawić po sobie tyle notatek, że wydawcy uda się ją ostatecznie wydać. By rozpaliła miłość do wspinaczki i ratownictwa górskiego u kolejnych pokoleń.

Powalony Maczugą
Pochodził z wsi Janikowice koło Miechowa. Nic więc dziwnego, że kiedy zdał maturę, zdecydował się na studia polonistyczne w pobliskim Krakowie. Pasję do literatury i historii łączył od małego z uwielbieniem gór. Może dlatego, że kiedy miał osiem lat ojciec zabrał go na wycieczkę, podczas której zobaczył Pieskową Skałę i Maczugę Herkulesa? A może dzięki wychowawcy z proszowickiego liceum, Bronisławowi Latowskiemu, z którym nie tylko zwiedzał Jurę Krakowsko-Częstochowską, ale również dzięki któremu zachwycił się opowieściami Mieczysława Karłowicza?

- Kiedy tylko dostał się na studia w Krakowie, od razu zapisał się do Studenckiego Koła Przewodników Górskich. To była grupa prawdziwych pasjonatów. Janusz Śmiałek, Zbyszek Jabłoński, Jurek Zięba, Basia Cybulska. I tam zrobił kurs ratownictwa górskiego - wspomina Rajwa.

Początkowo wydawało się. że Jagiełło będzie nauczycielem. A i owszem - zaczął uczyć polskiego, ale w Zakopanem, gdzie miał dwa kroki do gór. Tam poznał swoją pierwszą żonę i wsiąkł w środowisko pasjonatów wspinaczek. Wykorzystując swoją znajomość polskiego, został rzecznikiem prasowym GOPR, a potem naczelnikiem jego Grupy Tatrzańskiej, jak wtedy nazywał się obecny TOPR.

Zwisając na linie
Michał Jagiełło wprowadził doTOPR sporo nowinek. Przede wszystkim zażegnał ambicjonalny konflikt między ratownikami a taternikami, a potem zainteresował tych pierwszych wyprawami do jaskiń. Tak poznał Apoloniusza Rajwę.

- Chociaż wolał wspinać się po górach, czasem udało mi się go namówić na zejście do jaskini. Najbardziej dramatyczną przygodę przeżyliśmy w Wielkiej Śnieżnej w 1970 roku. Grotołaz uległ wypadkowi i zawisł na wysokości 300 metrów. Próbowaliśmy go razem stamtąd wyciągnąć. Niestety - nie udało się. To była najtrudniejsza akcja w historii polskiego ratownictwa jaskiniowego - wspomina Rajwa.

Jako naczelnik, Jagiełło był wymagający. Przestrzegał bezwzględnie dyscypliny, co niektórzy z ratowników, pracujący bardziej „na luzie”, mieli mu za złe. Ale kiedy przychodził wolny czas - potrafił być świetnym kompanem do zabawy.

- Składałem mu przysięgę ratownika w 1974 roku. Dla ochotnika, jakim wtedy byłem, Michał był gościem wysokiej klasy. Ważniejsze od mojego podziwu było jednak to, że zaakceptowali go starsi ratownicy - opowiada Adam Marasek, doświadczony ratownik górski.

Do dziś pamięta on swą pierwszą akcję. Kiedy tuż po zaprzysiężeniu, młody chłopak maszerował drogą z kolegą, nagle zatrzymał się obok niego jeep. To właśnie Michał Jagiełlo jechał na akcję - i od razu zgarnął na nią młodych ratowników. Ulewa sprawiła, że trzech taterników oderwało się od ściany i spadło z Żabiego Mnicha. Zabrani znienacka goprowcy musieli poradzić sobie z trudną sytuacją.

- Michał sprawdzał się w poważnych sytuacjach. Można było zawsze na niego liczyć - podkreśla Rajwa.

Wspinaczki w stolicy
Chociaż należał przez wiele lat do partii, po wprowadzeniu stanu wojennego rzucił legitymację. W międzyczasie przeniósł się do Warszawy, ale i tam nie zaniechał wspinaczki. Pracował na robotach wysokościowych, choćby przy konserwacji betonowych filarów kościoła jezuitów.

Publikował w „drugim obiegu”, dzięki czemu poznał luminarzy ówczesnej opozycji. Nie zapomnieli oni o nim, dzięki czemu w 1989 roku został wiceministrem kultury. Co ciekawe - piastował tę funkcję mimo zmieniających się ekip rządzących aż osiem lat. Potem przez niemal dekadę był dyrektorem Biblioteki Narodowej.

- Nie zapomniał jednak o nas. Bardzo pomógł ratownikom górskim w sprawach organizacyjnych. Wprowadzał nas na polityczne salony, bo miał przełożenie na rząd i jego decyzje. To było bardzo ważne w tamtych czasach - wspomina Marasek.

Kiedy tylko miał wolne, wsiadał w pociąg i przyjeżdżał do Zakopanego, aby się wspinać czy chodzić po górach. Tak było do ostatniej chwili.

- W niedzielę wieczorem gawędziliśmy wspólnie do późna. Potem poszedł się położyć spać, aby rano wstać na narty. Niestety. Już nie wstał. Nie wiem co się stało - mówi z żalem Marasek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska