Jednak modę na picie jabłecznika zawdzięczamy przede wszystkim Władimirowi Władimirowiczowi Putinowi. Rosyjski prezydent i wszechwładca, który lekką ręką koryguje granice państw lub ustala cenę wódki, postanowił ukarać nas za wspieranie ukraińskiego sąsiada. Swoich obywateli pozbawił między innymi polskich jabłek.
Sankcje Putina w pierwszej chwili wpędziły rodzimych sadowników w panikę. Ale szybko tradycyjny a niedoceniany owoc stał się symbolem politycznego dobrego smaku.
Konsekwencją zainteresowania jabłkami jest ich przetwórstwo. Również na napoje alkoholowe. To drugi cud, którego jesteśmy właśnie świadkami. Nareszcie, zapominając o hipokryzji antyalkoholowej, popatrzyliśmy na jabłecznik z sympatią.
Produkcja jabłecznika przypomina warzenie piwa. Jest to krótko fermentowany moszcz jabłkowy. Jego moc rzadko przekracza 2 procent alkoholu, sięga najwyżej 5 procent i służy nie zacieraniu ostrości widzenia, ale orzeźwianiu.
W Polsce produkcja cydru wzrosła pięciokrotnie, lecz to ciągle początek, bo statystycznie na polską głowę przypada tylko jedna szklanka jabłecznika. Rocznie! Mimo to kompanie piwowarskie inwazji jabłecznika się boją.
A jest do zagospodarowania jabłkami jeszcze jedna półka w naszej polskiej piwniczce: spirytus jabłkowy, podstawa calvadosu. To nazwa zastrzeżona, może jednak ktoś wskrzesi produkcję starzonego w dębinie polskiego destylatu jabłkowego? I tego wszystkim życzę w 2015 roku! Na zdrowie!
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!