Insygnia, które otrzymał Pan w konkursie na najpopularniejszego burmistrza w Małopolsce, mieszczą się w gabinecie?
Pewnie, to nic dużego gabarytowo (śmiech). Coś w rodzaju oprawionego dyplomu i grawertonu, który znajdzie miejsce na ścianie. Miło spojrzeć, bo to w końcu jakiś dowód, że mieszkańcy dostrzegają, co robimy. Mówię „robimy”, bo mój sukces to także sukces ludzi, z którymi pracuję, mieszkańców, różnych lokalnych organizacji i stowarzyszeń. Sam niewiele bym zdziałał. Pewnie - każda nagroda łechce mile, ale nie można pominąć innych.
Śledził Pan na bieżąco wyniki?
Przyznam, że nie. Owszem, czytałem, gdy pisaliście - czy to w „Gazecie Krakowskiej”, czy „Gorlickiej”, ale na stronie internetowej konkursu nie byłem ani razu. W końcu to tylko zabawa. Konkurs był, minął. Wygrana pracy nie ujęła.
Nad czym Pan teraz skupia największą uwagę?
Na przygotowaniach do nowego rozdania unijnych pieniędzy. Lada chwila ruszą nabory do programu rozwoju obszarów wiejskich. Mamy nadzieję na pieniądze na kolejne etapy rozbudowy sieci kanalizacyjnej, wodociągowej. Trzeba być gotowym w każdej chwili, dlatego przygotowujemy projekty, wszystkie potrzebne dokumenty, kosztorysy i analizy.
Niedawno wspominał Pan o rewitalizacji w gminie...
Sprawa równie ważna jak budowa wspomnianych sieci, bo chcemy zdobyć pieniądze między innymi na adaptację terenów przy stacji kolejowej na lokalny plac targowy, ale taki z XXI wieku. Nie będzie łatwo zdobyć tych środków, bo teraz rewitalizacja nie jest już rozumiana jako odbudowa czy przebudowa. Teraz musi mieć również wymiar społeczny, co oznacza, że ma służyć nie tylko estetycznie, ale i praktycznie. Marzy mi się muszla koncertowa i sala teatralna, ale zdaję sobie sprawę, że to przyszłość, bo jest wiele innych, pilnych spraw.
Koniec roku w gminie to...
Rozstrzygnięcie przetargu na budowę sieci kanalizacyjnej i wodociągowej w Wilczyskach. Na marginesie - do przetargu zgłosiło się ponad 20 firm. Sporo dzięki temu zaoszczędzimy.
Rozmawiała Halina Gajda
