- Kilka lat temu byłam w Krakowie. Poznałam wtedy historię hejnału - mówiła Paola Giacomini. Przypomnijmy, że według legendy w 1287 roku pod miasto nadciągnęli Tatarzy. Czuwający na wieży strażnik zaczął grać na alarm. Zdołał ostrzec miasto przed atakiem, lecz w pół taktu jego gardło przeszyła tatarska strzała. Właśnie dlatego melodia hejnału kończy się nagle – w tym samym miejscu, w którym przestał ją grać bohaterski strażnik.
Zainspirowana tą legendą włoska podróżniczka Paola Giacomini postanowiła obdarować Kraków mongolską strzałą, wykonaną na wzór tej, która wedle legendy miała ugodzić krakowskiego hejnalistę. Swój zamysł zrealizowała z iście „ułańską” fantazją, bowiem z Karakorum, dawnej stolicy mongolskiego imperium, wyruszyła do Krakowa wierzchem na koniu.
Tak jak kiedyś tatarscy jeźdźcy, lecz z pokojowymi zamiarami, dotarła na koniu w poniedziałek, o godz. 11.15 pod bramę Floriańską, a następnie na Rynku Głównym, o godz. 11.30 uroczyście przekazała strzałę – tym razem symbolizującą otwartość współczesnej Europy.
