https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Morderca, którego ludzie chcieli zlinczować

Jerzy Reuter
Kalendarium 1924 roku nie obfitowało w szczególne wydarzenia. Wschód Europy pogrążył się w smutku po śmierci Ilicza Lenina, wodza Rosji Bolszewickiej, a zachód radował się igrzyskami olimpijskimi w Paryżu. Skrajne emocje nakładały się na siebie i wytwarzały sztuczny spokój. 

Galicyjski Tarnów przeżywał swoje sprawy z dala od światowego zgiełku, a pracowity dzień i mroczna noc były całkowicie odmiennymi bytami. Po zmierzchu, gdy uczciwi obywatele spali snem sprawiedliwych, na ulicę miasta wychodził półświatek i rozdawał razy zbłąkanym obywatelom. 


25 sierpnia tegoż roku trójka przyjaciół, wszyscy z szacownych, tarnowskich domów udali się na zakrapianą kolację do lokalu gastronomicznego u "Sułka", gdzie bawili się znakomicie w otoczeniu wódki i zakąsek.

Około godziny 23 towarzystwo postanowiło zmienić lokal i jak to bywa, po lekkim przedawkowaniu alkoholu, poszukać bardziej wyszukanych uciech. Panowie postanowili udać się pod hotel "Polski" przy ulicy Kolejowej, a jako że było to miejsce schadzek pań lekkich obyczajów, można wnosić, iż szukali uciech bardziej wyrafinowanych i bliższych ciału niż duszy.

Prowadził i stawiał syn urzędnika Sądu Okręgowego Kazimierz Böhm. Jego przyjaciele M. Sochacki i J. Srebro zapragnęli tego samego co fundator, więc zgodnie ruszyli ulicą Krakowską w kierunku kolejowego dworca. 


Dwie godziny wcześniej inne towarzystwo umiejscowiło się w pobliżu hotelu, na pewno mniej wybredne na uciechy, a bardziej szukające mocnych wrażeń. Rej wodził nożownik tarnowski i kryminalista, niejaki Dawid Bänder. Jego kompan Herman Weisman przywołał do wspólnej zabawy znaną prostytutkę i wspólnie popijając wódkę zaczepiali przechodniów.

Na dobry początek, dla wzmocnienia doznań, pobili dotkliwie tarnowianina Ignacego Lamota, a następnie skatowali do krwi obywatela W. Pisza. 


Bänder i Weisman znali się ze wspólnych pobytów w miejscowym więzieniu i łączyło ich zamiłowanie do występku. Dochodziła północ. Pusta ulica i późna pora nie wróżyły niczego ciekawego, a lekko zawiedzeni bandyci czuli niedosyt.
Pół godziny wcześniej ograbili samotnego woźnicę z Chyszowa i szykowali się do biesiadowania w domu, gdy na horyzoncie od Krakowskiej pojawili się wcześniej opisywani Böhm i jego koledzy. Nożownik natychmiast przystąpił do dzieła. Podszedł do ofiary i krzyknął: 
- Jesteś kozak, czy nie? Odpowiadaj! 


Böhm próbował ominąć napastników i odepchnął Bändera. Rozwścieczony bandyta złapał ofiarę, a drugą ręką wyjął z kieszeni nóż. Dynamika wydarzeń nabrała zawrotnego tempa. Bänder ugodził dwa razy, a potem wbił nóż w podbrzusze Böhma i pociągnął do góry, aż do żeber. 
- Jesteś tym kozakiem, czy nie? - krzyknął. 


Odpowiedzi już nie otrzymał. Ofiara leżała na chodniku z wyprutymi wnętrznościami, a inni bandyci okładali laskami Sochackiego i Srebrę. Po chwili wszyscy rozbiegli się. Przed hotelem pozostał samotny trup Böhma. 


Policja jeszcze tej samej nocy ujęła sprawców, a głównego prowodyra i mordercę aresztowała w restauracji dworcowej. Wszedł tam zakrwawiony i zażądał piwa, zwracając się do barmana: 
- Jedno piwo, dla kozaka! 


Zbrodnia wstrząsnęła społecznością Tarnowa. Od rana pod budynkiem Policji Państwowej gromadził się tłum. Kilka tysięcy obywateli stało przez cały dzień, do późnych godzin nocnych, żądając wydania zbrodniarza w ręce doraźnej sprawiedliwości, czyli na lincz. Policja obawiając się samosądu wyprowadziła Bändera nad ranem, tylnym wyjściem i odstawiła bandytę do więzienia. 


W niespełna rok później, w lipcu 1925 roku, morderca został skazany na karę śmierci. Czy wyrok wykonano? Jak pisze w swoim opracowaniu na temat półświatka tarnowskiego Stanisław Potępa jest to wątpliwe, ponieważ osoba Dawida Bändera pojawiała się w różnych dokumentach wiele lat po ogłoszeniu wyroku. 

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska