Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morskie Oko: mniej turystów wsiądzie na fasiągi

Tomasz Mateusiak
fot. Wojciech Matusik
Od maja 2014 r. górale pracujący przy przewozie turystów na trasie do Morskiego Oka w Tatrach będą mogli zabrać na wóz maksymalnie 12 turystów, czyli o dwie osoby mniej niż dotychczas.

Jak udało się dowiedzieć "Gazecie Krakowskiej", to efekt zakończonych negocjacji, które odbywały się między przyrodnikami z TPN i organizacjami zajmującymi się ochroną zwierząt. Do rozmów włączyło się Ministerstwo Środowiska.

To może oznaczać koniec toczącego się od 4 lat sporu pomiędzy góralami pracującymi przy przewozie turystów w Tatrach, a obrońcami koni.

Według naszych najnowszych ustaleń, skłócone strony zbliżyli do siebie urzędnicy z Ministerstwa Środowiska. Zajęli się sprawą zaraz po tym, jak w czasie wakacje na ulicach Zakopanego pojawiły się banery nawołujące turystów do niekorzystania z usług fiakrów. Zdaniem animalsów, to wozacy męczą konie i zmuszają je do pracy ponad siły.

- Już od wakacji toczyły się rozmowy trójstronne pomiędzy Tatrzańskim Parkiem Narodowym, który reguluje pracę koni w Tatrach, Ministerstwem Środowiska i nami - mówi Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Negocjacje zakończyły się przełomem i wypracowaniem kompromisowego stanowiska.

Kluczowa okazała się nowa ekspertyza dotycząca wysiłku koni na szlaku. Podobnych opracowań było kilka. Te wykonane dla TPN-u stwierdzały, że konie nie pracują ponad miarę, gdy ciągną fasiągi do Morskiego Oka. Z kolei ekspertyzy wykonane przez naukowców zatrudnionych przez obrońców zwierząt zawsze kończyły się stwierdzeniem, że dwa konie - tyle zaprzęga się do wozu w Tatrach - nie mają wystarczającej siły, by na stromej drodze wyciągnąć w górę ciężki wóz, woźnicę i 14 turystów.

- Dlatego w czasie rozmów w ministerstwie zgodziliśmy się, by resort powołał niezależnego eksperta, który jeszcze raz wyliczy wysiłek koni - mówią działacze z Fundacji Viva, kolejnej organizacji walczącej o prawa koni.

Badaniami i wyliczeniami zajął się prof. Ryszard Kolstrung, światowej sławy hipolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Oficjalnie wyniki jego ekspertyzy są na razie tajne. Dlatego Ministerstwo Środowiska w piątek nie odpowiedziało na nasze pytania o treść raportu. Nam jednak udało się dotrzeć do części dokumentu. Wynika z niego, że konie wiozące turystów w stronę Morskiego Oka pracują zbyt ciężko, ale nie są aż tak przeciążone, jak twierdzili animalsi.

- Profesor przyjął, że koń nie może przez całą trasę iść wykorzystując 100 proc. swoich sił, a tak zakładali to poprzedni eksperci - mówi "Krakowskiej" anonimowo osoba z bliskiego otoczenia TPN (park oficjalnie nie skomentował w weekend raportu - przyp. red.). Specjalista z Lublina założył też, że "średnia" waga pasażera to 90 kg (dotychczas zakładano 80 kg). Zatem z jego wyliczeń wynika, że wozacy na tym szlaku powinni zabierać nie 14, ale 12 turystów. Takie obciążenie nie będzie nadmierne dla koni.

Tym samym, jak dodaje nasz informator, park od wakacji przyszłego roku obniży limit pasażerów do sugerowanego poziomu. Co ciekawe, jego zdaniem "raport Kolstrunga" ucieszył TPN. Wynika bowiem z niego, że to "parkowe" wcześniejsze obliczenia były bliższe prawdy. Jak udało nam się ustalić w Warszawie, obrońcy zwierząt w ministerstwie zaakceptowali raport i obiecali, że jeśli TPN obniży liczbę pasażerów do 12 nie będą już się temu sprzeciwiać. Według ich wcześniejszych obliczeń, fasiąg mógłby przewozić do Morskiego Oka tylko 6 osób.

Jak powiedział "Krakowskiej" prof. Ryszard Kolstrung, jego zdaniem konie w Tatrach powinny być, bo taka jest tradycja, że górale od zawsze je hodowali. Nie oznacza to jednak, że TPN i ministerstwo zostawią wozaków samych sobie. Jak wyjaśnił Kolstrung, w raporcie są także wskazania dotyczące diety górskich koni i sugestie na temat metod dbania o zwierzęta. Odbiegają one od obecnej praktyki na Podhalu. Dlatego w przyszłym roku odbędzie się też seria szkoleń dla wozaków. Przeprowadzi je prof. Kolstrung. Górale będą musieli się do nich dostosować.

ZDANIEM FIAKRÓW

Tatrzański Park Narodowy przekazał nam już informacje, że od przyszłego roku będziemy musieli brać na wóz mniej pasażerów - mówi Stanisław Chowaniec, prezes Stowarzyszenia Fiakrów pracujących na drodze do Morskiego Oka.

- Z jednej strony to dla nas zła informacja, bo oznacza mniejsze zarobki dla sporej grupy ludzi - mówi Chowaniec. Z drugiej jednak strony, ta ekspertyza jest dla nas dobra. Pokazuje bowiem, że wcześniejsze wyliczenia ekologów były głupie. Teraz jesteśmy pewni, że po zmniejszeniu liczby pasażerów na wozie będziemy mogli dalej pracować i nikt nas z Tatr nie wyrzuci. Dostosujemy się więc do nowych wytycznych i mamy nadzieję, że to zakończy wojnę z obrońcami zwierząt

HISTORIA KONFLIKTU

Obrońcy zwierząt po raz pierwszy powiedzieli głośno o tym, że koniom pracującym w Tatrach dzieje się krzywda już na początku wakacji 2009 r. Wówczas to na Włosienicy (końcowej stacji, do której dojeżdżają zaprzęgi) padł koń Jordek, który chwilę wcześniej przyciągnął tu wóz pełen turystów. Agonia zwierzęcia trwała na ich oczach i została nagrana na wideo. Ostatecznie okazało się, że zwierzę zdechło nie z przemęczenia, a innej choroby. Jednak od wypadku Jordka animalsi stawiali fiakrom zarzuty znęcania się nad zwierzętami.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska