Kłopoty zaczęły się, gdy okazało się, że motocykle kupiono na Wyspach Brytyjskich i że są całkiem nowe. Podczas pierwszej wizyty w wydziale komunikacji właściciele maszyn dowiedzieli się,
że przedstawione dokumenty nie wystarczą.
- Kazano nam ubezpieczyć motory i zrobić ich przeglądy techniczne. Potem okazało się, że to było całkiem niepotrzebne - relacjonuje Grzegorz Wiater z Trzebini, właściciel jednej z maszyn.
Gdy w pewnym momencie pracująca w okienku urzędniczka potwierdziła, że wszystko jest
w porządku, odetchnęli z ulgą. Byli już pewni, że udało im się szczęśliwie sfinalizować sprawę. Radość jednak trwała krótko.
- Pani oznajmiła, że nie ma tablic rejestracyjnych. Znalazły się w końcu następnego dnia. Ale wtedy nagle okazało się, że dokumenty znów są nie w porządku - nie kryje rozgoryczenia Marcin Gąsior
z Dulowej, drugi z motocyklistów.
Obaj stracili cierpliwość do wydziału komunikacji w chrzanowskim starostwie. Mają wrażenie,
że urzędnicy kładą im kłody pod nogi z powodu braku wiedzy albo kompetencji, do których - podobnie jak do własnych nazwisk - trudno im się przyznać.
- Poprosiłem jedną z pań w okienku, żeby mi się przedstawiła, bo nie miała ani identyfikatora,
ani tabliczki z nazwiskiem. Usłyszałem, że nie ma takiego obowiązku - mówi Wiater.
Tymczasem w wydziale komunikacji usłyszeliśmy, że urzędnicy mają obowiązek podawać swoje personalia i że te podano motocyklistom.
Na spotkaniu z dyrektorem wydziału komunikacji Antonim Gutem Wiater i Gąsior usłyszeli parę cierpkich słów pod swoim adresem.
- Powiedziano nam, że utrudniamy pracę urzędnikom - relacjonują. Szef wydziału komunikacji zgodził się "w drodze wyjątku" zarejestrować im motocykle tymczasowo, na okres miesiąca.
- Problem z rejestracją wynika z braku wyciągu ze świadectwa homologacji zgodnego z przepisami Polski i Unii Europejskiej. Według Instytutu Transportu Samochodowego w Warszawie brytyjskie narodowe świadectwo homologacji nie może być podstawą do zarejestrowania u nas pojazdu
- tłumaczy Adam Klimkiewicz z wydziału komunikacji.
Jego zdaniem panowie powinni się zwrócić do importera o wydanie takiego dokumentu, bo ten obowiązek nakładają na niego przepisy.
Jeśli nie będą mogli tego wyegzekwować od niego, mogą wejść w spór konsumencki, ale to już
nie jest działka wydziału komunikacji.
rkadiusz Stencel z brytyjskiej firmy K&D Motorcycles, w której zakupiono motory, wie o zamieszaniu w Chrzanowie. Jest zdziwiony, bo dotąd sprzedano do Polski około 20 maszyn i problemów
z rejestracją nigdzie nie było.
Wyjściem z sytuacji może być rejestracja w Anglii i uzyskanie tamtejszego dowodu rejestracyjnego. Już jako "używane" i dopuszczone do użytku na europejskich drogach będzie można bez przeszkód zarejestrować w Chrzanowie.