Tiry wiozące drewno ze Słowacji to ogromny problem całego regionu. U naszych południowych sąsiadów drewno można kupić taniej niż u nas. Wiele tartaków z południa Polski właśnie za granicą kupuje pnie do przetarcia na deski. Powstaje jednak pytanie, jak je do nas wwieźć.
Na przejściach granicznych w Jurgowie czy Łysej Polanie stoi znak zakazu wjazdu dla samochodów cięższych niż 7,5 tony. Podobne ograniczenia wprowadzono też na rogatkach kilku podhalańskich wiosek. Dlatego kierowcy tirów mają wybór: mogą nadłożyć prawie 100 km i wjechać do Polski z drugiej strony Tatr (w Chyżnem) lub... złamać prawo i zaoszczędzić czas oraz benzynę.
- Wielu kierowców wybiera to drugie rozwiązanie - mówi Kazimierz Pietruch, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji. - Próbujemy z nimi walczyć, ale to trudne. Kiedy staniemy na drodze w Jurgowie, to jadą przez Białkę. Kiedy staniemy w Białce, to przez Stasikówkę przebijają się do zakopianki. Ostatnio rzeczywiście znów nam uciekają, bo przejeżdżają przez Murzasichle. Tam nie możemy ich karać, bo w tej wiosce nie ma ograniczeń tonażu.
- Dlatego taki znak trzeba jak najszybciej postawić - mówi Adam Pawlikowski, mieszkaniec Murzasichla i radny gminy. - Te wielkie tiry codziennie pędzą przez środek naszej turystycznej miejscowości. Kiedyś dojdzie do tragedii. Przecież u nas odpoczywa sporo kolonistów. Inna sprawa, że tiry rozjeżdżają nam też dopiero co wyremontowaną drogę (powstała w 2009 roku).
- Postawienie znaków to tylko kwestia czasu - uspokaja jednak Bronisław Stoch, wójt gminy Poronin, do której należy droga. - Od dłuższego czasu widzimy problem z ciężarówkami w Murzasichlu i też chcemy z nim walczyć. Dlatego kazałem wyliczyć jak ciężkie auta mogą jeździć przez Murzasichle, tak by droga szybko się nie zniszczyła. Wkrótce będzie to wiadome i najpóźniej wiosną ustawimy na rogatkach Murzasichla stosowny znak.
Jak dodaje wójt, mieszkańcy wioski muszą mieć jednak świadomość, że nowe oznakowanie spowoduje nieprzyjemności także dla nich. - Po ograniczeniu tonażu do wioski nie wjadą ciężarówki z materiałami na budowę czy wielkie betoniarki - przypomina wójt. - Mieszkańcy powinni się liczyć z tym, że będą musieli zaopatrywać się u dostawców z mniejszymi autami. A to może być droższe.
Policja uderza w środowisko kiboli
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!