- Nigdy w życiu nie byłem pacjentem oddziału ratunkowego. Dlaczego więc w dokumentacji krakowskiego szpitala jest taki zapis? - łapie się za głowę Zbigniew Dąbek. Nie przypomina sobie także, by w ubiegłym roku był leczony przed doktora Cz., choć ten podpisał się pod jednym z dokumentów. W maju opisywaliśmy na łamach "Gazety Krakowskiej", jak podczas jednego z pobytów Dąbka w krakowskim szpitalu lekarze oddziału chorób zakaźnych wypełnili jego kartę zgonu.
- Nie mam wątpliwości, że historia mojego pobytu w lecznicy została zrobiona na kolanie - rzuca oskarżenia Zbigniew Dąbek. Zdesperowany mężczyzna złożył zawiadomienie do chrzanowskiej policji o poświadczeniu nieprawdy przez medyków. Jest oburzony, bo podczas spotkania z dyrektorem lecznicy ten powiedział mu wprost, by zmienił placówkę. Jego słowa Dąbek nagrał na dyktafon.
Babiczanin postanowił upublicznić historię swej choroby i wytknąć medykom ich błędy. Właśnie otworzył konto na facebooku. Zamieści tam nie tylko dokumentację medyczną, na której widać rażące luki i pomyłki, ale także rozmowy z lekarzami, które nagrał na dyktafon. Można je śledzić, wystukując w wyszukiwarce portalu "Zbigniew Dąbek". Mężczyzna liczy, że jego stronę odwiedzą inni poszkodowani pacjenci i podzielą się swymi doświadczeniami.
Zbuntowany jezuita. Przed Natankiem był ksiądz Kiersztyn
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!