Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na dziecięcym 2 złote za bajkę

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
Ze Strzeleckim Bractwem Kurkowym przeprowadzimy akcję charytatywną na rzecz oddziału dziecięcego gorlickiego szpitala. Dzieci będą miały dostęp do telewizji za darmo oraz salę zabaw.

Bogusława Pierz, mama pięcioletniego Kamila, mówi wprost: - Przełykamy tę gorzką pigułkę i płacimy za możliwość oglądania telewizji w szpitalu. Czasem uzbiera się tego nawet kilkanaście złotych dziennie, ale co zrobić, gdy maluch nudzi się i zaczyna popłakiwać - mówi.

Płatna telewizja w szpitalnych salach to niestety jedyna atrakcja dla dzieci. Szans na zabawę nie ma też w niewielkiej, ale przytulnej salce przydrzwiach wejściowych na oddział.

Kubuś Puchatek na ścianie nie wystarczy

Nowe posadzki, na ścianach scenki z ulubionych dziecięcych bajek z Kubusiem Puchatkiem i jego ferajną w roli głównej. W sali są trzy kolorowe stoliczki, kilka krzesełek i nic więcej. Niebieski regał, na którym kiedyś podobno były książki, jakieś puzzle czy gry, stoi teraz pusty.

- Niektóre się zniszczyły, inne rodzice zabierali do sal, potem pewnie z resztą swoich rzeczy przez pomyłkę zapakowali do domu. Teraz rzeczywiście dzieci nie mają się czym bawić - przyznaje Małgorzata Orzechowska, pielęgniarka z oddziału dziecięcego.

Taka rzeczywistość sprawia, że dzieci - poza tym, że są przestraszone nieznanymi dotychczas szpitalnymi realiami: igłami, wenflonami, kroplówkami - mają dość nudy, która obok choroby doskwiera najbardziej.

Właśnie jej chcemy zaradzić, organizując kolejną akcję charytatywną. Ze Strzeleckim Bractwem Kurkowym będziemy zbierać pieniądze na wyposażenie sali zabaw dla oddziału dziecięcego gorlickiego szpitala. Będą gry, puzzle, kredki, książeczki do malowania, trochę zabawek, może bajkowy domek czy zjeżdżalnia. Na pewno będzie też duży telewizor z dostępem do bajkoteki - za darmo!

Prezent dla dwóch tysięcy pacjentów rocznie

Tylko w tamtym roku na oddział dziecięcy gorlickiego szpitala trafiło 1912 dzieci, przy czym - jak podaje Beata Stępień, kierownik działu organizacji i nadzoru szpitala - z roku na rok jest ich coraz więcej. - W 2013 roku przyjętych na oddział było 1534 dzieci, rok później już 1705, a w ubiegłym - blisko 2000 - mówi.

Jedne trafiają tutaj z zapaleniem płuc, oskrzeli, inne z rotawirusami, zapaleniem ucha, pęcherza, po zatruciu tlenkiem węgla lub innymi toksynami, ale też z żółtaczką, z atakami padaczki, a nawet białaczką.

We wtorek spotkaliśmy tam jednego z małych pacjentów, Kamila Pierza. - Klocki przywiozła mi babcia, więc mam się czym bawić - mówi rezolutnie pięciolatek.

Pani Bogusława, mama chłopca, siedzi obok przy nakrytym ceratą stoliku i popija kawę. - Jesteśmy tu już czwarty raz. Za każdym razem zabieramy z domu jakieś zabawki, gry, książki. Trzeba jakoś zabić czas, który tutaj jakby się zatrzymał - tłumaczy.

Klocki rzeczywiście nie wystarczają na długo. W którymś momencie przychodzi nuda, tęsknota za domem, bliskimi, którą zabija... telewizja. Z dostępu do niej korzysta też trzyletni Ksawery Gajewski. - Nawet gry w komórce z czasem się znudzą. Tym bardziej że to nasz pierwszy pobyt w szpitalu, więc syn tęskni za domem - komentuje pan Paweł.

Jedyną atrakcją szpitalnej sali, w której stoją cztery łóżka, jest właśnie telewizor. Niestety, za godzinę oglądania trzeba zapłacić - dwa złote.

Sytuację wyjaśnia Marian Świerz, dyrektor szpitala. - Kiedyś ogólnodostępne telewizory funkcjonowały na tak zwanych szpitalnych świetlicach. Dzisiaj są w każdej niemal sali, choć to nie my rozbudowaliśmy ten system. Musielibyśmy kupić ich kilkaset, a na to nie było nas stać. Do tego dochodzi także koszt serwisowania wszystkich urządzeń. Dlatego montaż i obsługę szpitalnej telewizji kilka lat temu powierzono zewnętrznej firmie - tłumaczy.

Na razie u najmłodszych nic się nie zmieni, chociaż dyrekcja ma zająć się tematem: - Spróbujemy ponegocjować z firmą obsługującą obecny system telewizji szpitalnej - deklaruje.

Niezależnie od negocjacji, zadbamy o to, by dzieci z oddziału dziecięcego w czasie swojego pobytu w szpitalu mogły zapomnieć o chorobie i swoich małych dziecięcych troskach. Mamy już zapewnienie gospodarzy gmin powiatu gorlickiego, że pomogą.

- Na pewno wesprzemy akcję - mówi Małgorzata Małuch. Wtórują jej starosta Karol Górski i burmistrz Biecza Mirosław Wędrychowicz: - Szpital jest nasz wspólny, więc i dzieci też - śmieje się - Trzeba im pomóc - dodaje.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska